Piękno – nieokreślony ślad absolutu

„(Piękno) budzi w głębi nas, już poza zmysłami, pewien oddźwięk. Nieokreślony ślad absolutu, gnieżdżący się w głębi naszego bytu”. (Le Corbusier)


Małgorzata Gadomska: Pierwsza rozmowa doprowadziła nas do pytania o piękno. Na ile piękno interesuje współczesnych studentów, profesorów architektury? Czy jeszcze rozmawia się o tym pojęciu?

Jakub Turbasa: Prędzej czy później każda osoba, która oddaje się pracy twórczej, postawi sama sobie pytanie, czym jest piękno. Podczas rozważań pojawia się kolejne – czy piękno jest cechą danego przedmiotu, danej przestrzeni bądź obiektu, czy może jest ono związane z osobistym doznaniem. Trudność polega między innymi na tym, że wewnętrznie, w sposób zupełnie naturalny rozpoznajemy je, jednak gdy przychodzi opisać je słowami, nastręcza to pewnych trudności. Z jednej strony potrafi wzruszyć, a jednocześnie z drugiej daje poczucie wszechogarniającego spokoju, wrażenie, że wszystko zdaje się być na swoim miejscu. Prawdziwe dzieło jest w stanie przenieść odbiorcę ze świata postrzeganego zmysłami w rzeczywistość ukrytą. Le Corbusier, autor wielu przełomowych dzieł w architekturze m.in. kaplicy w Ronchamp oraz dominikańskiego klasztoru La Tourette, w książce W stronę architektury opisuje: „(piękno) budzi w głębi nas, już poza zmysłami, pewien oddźwięk. Nieokreślony ślad absolutu, gnieżdżący się w głębi naszego bytu”. Czytając jego rozważania na temat światła, architektury, jednolitego zamysłu w świecie oraz piękna, czasami trudno uwierzyć, że artysta uważał się za agnostyka. Natomiast samą definicję piękna pozostawmy filozofom.

 

[slickr-flickr search=”sets” set=”72157632687374684″ type=”gallery” size=”large”

 

Sławomir Rusin: Czuję podobnie, że raczej nie uda nam się zdefiniować piękna, ale być może ważne jest, żebyśmy sobie powiedzieli, czym piękno jest dla nas osobiście. Może łatwiej będzie nam wówczas znaleźć jakąś płaszczyznę porozumienia. Dla mnie piękno z jednej strony niesie spokój, harmonię, a z drugiej – jednocześnie – zaskoczenie. To wejście w rzeczywistość, która jest nowa, świeża i jednocześnie daje mi poczucie spokoju, czuję się w niej bezpieczny. Nagle odkrywasz, że jest coś takiego i czujesz się w tym dobrze.

MG: Mało tego, mijając rzecz piękną, pozostajemy z poczuciem, że dotknęliśmy czegoś prawdziwego – zaskakująco prostego. Ale nasz kultura nie przepada za prostymi rozwiązaniami. Od lat mamy kult antyestetyki i zastanawiam się, czy w architekturze jest jeszcze miejsce na grzeczne, tradycyjne piękno?

JT: W świecie sztuki prawdziwe piękno nie przemija. Natomiast środki wyrazu ulegają pewnym modyfikacjom. Obecnie nie projektujemy tak, jak to miało miejsce w okresie baroku, podobnie wtedy nie projektowano tak jak starożytności. Piękno i elegancja trwają, a style i moda przemijają.

W XX wieku pojawiały się nurty propagujące idee antysztuki oraz antyestetyki, takie jak dadaizm. Zrodziły się style będące w opozycji do piękna, które za bardziej wartościowe uznawały przypadkowość, dysharmonię czy dekonstrukcję. Także w architekturze. Zastanawiające jest to, czy w przyszłości, gdy już stronice manifestów wyblakną, a idee ulegną zapomnieniu, intencje artystów wciąż będą interesujące, a dzieła uznawane za piękne? Czas najlepiej weryfikuje.

Powracając do piękna, jego zagadnienie porusza w swojej książce Myślenie architekturą architekt, Peter Zumthor. Poświęca mu aż dwa rozdziały, z których jeden tytułuje pytaniem „Czy piękno posiada formę?". Po czym ten autor kaplicy św. Benedykta w Sogn Benedetg przytacza czternaście opowiadań opisujących doznania piękna rozmaitych osób. Nie tworzy kolejnej teorii, lecz pozostawia czytelnika z otwartym pytaniem.

[slickr-flickr search=”sets” set=”72157632687842946″ type=”gallery” size=”large”

MG: To jest zbiór tak wielu doświadczeń prywatnych, osobistych, że jednak trudno mi mówić obiektywnie, nie mówiąc przez siebie.

JT: Podobnie uważam. Zresztą od pewnego czasu nurtuje mnie pewne pytanie. Cofnijmy się kilka lat wstecz i przypomnijmy sobie, co wówczas uznawaliśmy za piękne, a jak to się ma do chwili obecnej. Czy to piękno się zmienia, czy jednak my…

Rafał Groński: Dodam mały przypis do nieśmiertelności piękna. Przypomniały mi się słowa sławnego archeologa ks. Breuil, wypowiedziane w grocie Lascaux: „To Kaplica Sykstyńska prehistorii”. Niezwykłe, że sztuka stworzona przez człowieka prehistorycznego jest wciąż aktualna i wywołuje podobne doznania estetyczne u ludzi współczesnych jak perła renesansu włoskiego!

JT: To ciekawe. Ogólną definicję piękna możemy odnaleźć w pierwszym traktacie o architekturze De architectura libri decem. W pierwszym wieku przed Chrystusem Witruwiusz sformułował trzy nieodłączne cechy architektury: trwałość, celowość oraz – właśnie – piękno. Trwałość to solidność i wytrzymałość. Celowość należy rozumieć jako użyteczność. Piękno zaś, cytuję „będzie zapewnione, jeżeli wygląd budowli będzie miły i wykwintny, a wymiary poszczególnych członów oparte będą na właściwych zasadach symetrii”. W tej formule symetrię należy rozumieć jako proporcje, czyli harmonijny stosunek poszczególnych elementów i miar względem siebie. Niestety, jak się okazuje, nawet najlepsza znajomość geometrii euklidesowej, zasady złotego podziału, harmonii, rytmu oraz ciągów matematycznych, nie wystarczy, aby zaprojektować piękną świątynię.

MG: Piękno najczęściej łączymy z emocjami, odruchowo marginalizujemy udział rozumu. Polskie kościoły współczesne bywają brzydkie, ale to, w czym niedomagają to chyba nieprzemyślana koncepcja, niezachowane proporcje. Na facebooku powstał profil Kościoły, które udają kury. Szydzi z kościołów budowanych po roku 90. W krótkim czasie polubiło to 9.375 osób.

Już wkrótce kolejna część naszych rozmów, tym razem porozmawiamy o formie.

Cykl rozmów powstaje we współpracy z miesięcznikiem LIST, w którym Jakub Turbasa publikuje serię artykułów Architektura współczesnych kościołów.

Zobacz także