Pismo Święte to nie podręcznik do liturgiki – pewna rozmowa o Komunii na rękę

Niedawno odbyłem krótką rozmowę na temat tzw. Komunii na rękę z jednym z profesorów wydziału teologicznego. Na samo hasło „Komunia na rękę” otrzymałem natychmiastową odpowiedź „Tylko na rękę!”. Z początku uznałem to za żart, ale w toku dalszej dyskusji z coraz większym rozczarowaniem przekonywałem się, że to jednak całkiem poważne stwierdzenie.

Jednym z argumentów był biblijny i starożytny sposób przyjmowania Ciała Pańskiego na rękę. Jednakże w Piśmie Świętym nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie tej tezy. Wszystkie wypowiadane z pełnym przekonaniem twierdzenia, że Komunia Święta w pierwotnym Kościele była udzielana wyłącznie na rękę opierają się o mniej lub bardziej sprawdzonych hipotezach badaczy.

Kiedy próbując się bronić przywołałem argument z pism Ojców Kościoła o sposobie przyjmowania Ciała Pańskiego na złożone w formie krzyża dłonie zostałem zgaszony jednym zdaniem – „Ale teraz też tak jest”. Jednakże porównując wczesnochrześcijańskie, nawiasem mówiąc nieliczne, opisy takiego sposobu komunikowania na pierwszy rzut oka widać, iż ze starożytnej praktyki nie pozostało prawie nic. Jednym z głównych problemów jest branie konsekrowanego komunikanta w dłonie przez przyjmującego Komunię. W starożytności jednak nikt tak nie robił, ponieważ Ciało Pańskie spoczywało jedynie na dłoni i przyjmowano Je bez użycia rąk.

Opisy z pierwszych wieków już dostrzegały także pewne niebezpieczeństwa, które związane są z „Komunią na rękę”. Obecnie chyba najmocniejszym argumentem przeciwko takiemu komunikowaniu jest niebezpieczeństwo związane z możliwością upuszczenia lub nieposzanowania Najświętszego Sakramentu. Kapłan po ukończeniu rozdawania Komunii obmywa palce w vasculum, czyli specjalnym naczyniu do tego przeznaczonym, które stoi obok tabernakulum. We Mszy tzw. trydenckiej celebrans trzyma złączony kciuk i palec wskazujący od konsekracji aż do ablucji palców przy puryfikacji. To zwyczaj prawdopodobnie z opactwa w Cluny, który rozpowszechnił się w Kościele łacińskim. Miał on chronić nawet najmniejsze partykuły przed wcieraniem ich w obrus, ornat lub inne rzeczy.

Jednakże i ten argument jest podważany przez mojego rozmówcę, ponieważ rzekomo Chrystus dając siebie na ołtarzach aż do skończenia świata miałby to przewidzieć. To prawda, że nasz Pan oddając się w ręce ludzi pozostaje z nami do końca – tak długo jak trwa materia sakramentu, ale naszym obowiązkiem jest ogromna troska o konsekrowane Postacie. Czy ktoś może przesadzić w oddawaniu czci lub w pieczy wobec Najświętszego Sakramentu? No właśnie. Spośród siedmiu  sakramentów tylko jeden otrzymał nazwę „Najświętszy”. Myślę, że należy także wspomnieć o tym, iż Komunia na rękę została wprowadzona w ubiegłym stuleciu jako legalizacja nadużycia liturgicznego, które uznano za zbyt rozpowszechnione, by z nim walczyć.

Wreszcie dwa ostatnie argumenty przeciw komunikowaniu bezpośrednio do ust wiernego przez kapłana podane przez mojego rozmówcę. Pierwszy to „palce kapłana całe w ślinie”. Drugi to  „wkładanie palców przez księdza do naturalnego otworu człowieka”. Powiem szczerze, że do teraz nie wiem co odpowiedzieć. Jedyna refleksja jaka przyszła mi do głowy to zdziwienie, że brzydzi kogoś Komunia udzielana do ust, a picie z jednego kielicha przez dwudziestu koncelebrantów już nie. No tak… ale picie z jednego kielicha już jest biblijne.

Wydaje mi się niestety, że opisany wyżej przykład to liturgiczny archeologizm, który potępił już Pius XII w encyklice Mediator Dei. Idylliczna wizja pierwotnego Kościoła i jego liturgii, o której nota bene wiemy bardzo niewiele. Dodając do tego na podparcie swojej tezy kilka biblijnych hipotez daje naprawdę zadziwiające zjawisko. Co zatem z ukazywaniem Postaci po konsekracji, z procesjami, z adoracjami Najświętszego Sakramentu? Tego przecież nie znajdziemy ani w Piśmie Świętym, ani w pismach z pierwszych wieków. Jednakże to co miało miejsce w średniowieczu i potem w okresie potrydenckim nie jest jedynie dewocyjną nadbudową, z której należy liturgię jak najszybciej oczyścić. Duch Święty działa w Kościele dzisiaj z taką mocą z jaką działał w starożytności, średniowieczu i wiekach późniejszych. Wierni i kapłani dochodzili do coraz większej świadomości co do tajemnicy Eucharystii. Chociaż nigdy jej nie zgłębimy do końca to mamy obowiązek wobec Kościoła i minionych pokoleń poszanować oraz zaaplikować jako nasze cały dorobek liturgiczny Oblubienicy Chrystusa.

Konieczne jest ponowne powiązanie dyscyplin teologicznych, ponieważ uprawianie „własnego ogródka” wizji i badań w różnych dziedzinach może być niebezpieczne. Oderwanie liturgii od dogmatyki, zdrowej biblistyki i innych nauk teologicznych powoduje swoiste zawieszenie ich wszystkich „w powietrzu”, a dawna zasada „lex orandi, lex credendi, lex vivendi” staje się jedynie pobożnym życzeniem z nieaktualnej przeszłości…


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Paweł Beyga

Student Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Od kilku lat katolik chodzący na starą mszę, ale nie tradycjonalista ekstremalny. Pasjonat teologii liturgii.