Pomiędzy źródłem a szczytem (15)

 

„Aby zachować zdrową tradycję, a jednocześnie otworzyć drogę do uprawnionego postępu, reformę poszczególnych części liturgii powinny zawsze poprzedzić dokładne studia teologiczne, historyczne i duszpasterskie. Ponadto należy wziąć pod uwagę zarówno ogólne zasady budowy i ducha liturgii, jak i doświadczenie, wypływające z ostatniej reformy liturgii oraz z indultów, udzielonych różnym miejscowościom. Wreszcie nowości należy wprowadzać tylko wtedy, gdy tego wymaga prawdziwe i niewątpliwe dobro Kościoła, z zastrzeżeniem jednak, aby formy nowe wyrastały niejako organicznie z form już istniejących. W miarę możności należy unikać poważnych różnic w obrzędach graniczących z sobą regionów. […]

Należy jak najrychlej zbadać i poprawić księgi liturgiczne przy pomocy znawców i z uwzględnieniem wypowiedzi biskupów z różnych stron świata.” [Sacrosanctum concilium, 23,25]

To dopiero zagwozdka… Mówi się często, że z dokumentów Soboru Watykańskiego II wyraźnie można wyczytać fundamentalne założenie, jakim kierowali się moderatorzy dyskusji: usiłowanie zdobycia jak największego poparcia wśród ojców soborowych i poszczególnych frakcji dla oficjalnych tekstów. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ta teza aż bije po oczach w powyższych punktach. 

Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, co miałoby oznaczać owo radykalne kryterium: „nowości należy wprowadzać tylko wtedy, gdy tego wymaga prawdziwe i niewątpliwe dobro Kościoła” (w oryginale jest w zasadzie identycznie: vera et certa utilitas Ecclesiae). Nie potrafię go zrozumieć nie jako chrześcijanin, lecz jako filozof. Co ma znaczyć: niewątpliwe dobro? Czy istnieje choćby jedna szczegółowa kwestia – nie tylko liturgiczna – co do której byłaby pełna i powszechna zgoda w Kościele? Kto miałby oceniać, co jest pewną, niewątpliwą, clair et distinct korzyścią dla Kościoła – czy takie orzeczenie nie wymaga boskiej wiedzy, a przynajmniej użycia charyzmatu nieomylności? Moim zdaniem: mżonką jest zakładanie, że jakakolwiek praktyczna zmiana przyniesie korzyść, której możemy być całkowicie „pewni”, wobec której nie da się podnieść najmniejszej wątpliwości. To kryterium – moim zdaniem – jest nie do spełnienia, totalna idealizacja.

Jeszcze większej schizofrenii można dostać, czytając tę zasadę łącznie z punktem 25: „Należy jak najrychlej zbadać i poprawić księgi liturgiczne”. Co z tego rozumiem? Zmian należy dokonać tylko w przypadku całkowitej pewności ich korzyści dla Ludu Bożego, ale z góry zakłada się oczywistość takowych zmian! Dla każdego obdarzonego minimalnym zmysłem krytycznym, niekompatybilność jest aż nadto oczywista. Choć może rozwiązanie jest prostrze. W oryginale mamy primum recognoscantur – skąd tłumacz wziął „najrychlej” (mamy „najpierw”, „przede wszystkim”) „poprawić” (mowa jest przecież tylko o „przejrzeniu”, „zbadaniu”)? Nie jestem zwolennikiem spiskowych teorii dziejów, więc przyjmijmy, że i w tym przypadku potwierdza się zasada, że tłumaczenie już jest interpretacją…

I na sam koniec: przynajmniej jedno kryterium punktu 23. jest jasne i oczywiste: formy nowe muszą „wyrastać organicznie” z obecnie (tzn. w czasach soboru) istniejących. Nic zaskakującego. Wiara i praktyka Kościoła związana jest tradycją, tzn. polega na przekazywaniu, a nie tworzeniu. Nowość jest zatem tylko nowym przedstawieniem starego, nowym kwiatem wyrastającym z istniejącej łodygi. Wiele atramentu wylano na dywagowanie, czy ta zasada została w przypadku reformy Pawła VI zachowana; ja chciałbym tylko podkreślić, że ta zasada to nie widzimisie tradycjonalistów, ale fundamentalna zasada explicite wyrażona i zażądana przez ojców soboru.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Sebastian Gałecki

Sebastian Gałecki na Liturgia.pl

Filozof, etyk i bioetyk, chrześcijanin, teolog-amator, motocyklista, z urodzenia częstochowianin, poszukiwacz pytań i odpowiedzi.