Prawdziwe królowanie Chrystusa

Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, lit. słowa: 1 Mch 6,1–13; Łk 20,27–40

Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy (1 Kor 15,25). Dlaczego trzeba było, aby królował? Czy nie wystarczyłoby, żeby Bóg po prostu wprowadził porządek na świecie i uporządkował go według sprawiedliwości siłą swojej Boskiej mocy? Co niesie w sobie dzisiejsza uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata?

Myślę, że dzisiaj nie trzeba tłumaczyć, że przez wieki istniała i istnieje nadal niesprawiedliwość właściwie we wszystkich państwach. Niektóre z nich są bardzo niesprawiedliwe, ale pewnie istniały i istnieją kraje rządzące się względną sprawiedliwością, lecz nie ma takich, gdzie istniałaby sprawiedliwość pełna. Człowiek nie potrafi wprowadzić rządów całkowicie sprawiedliwych. Niemniej od wieków ludzie marzą o prawdziwej sprawiedliwości i starają się na różne sposoby ją wprowadzić, ale to się jakoś nie udaje. Dzisiaj widać to bardzo wyraźnie.

Pojawia się zatem ogromne pragnienie, aby sam Bóg objął władzę. Odpowiedzią na nie jest proroctwo Ezechiela z pierwszego czytania:

Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko, mówi Pan Bóg (Ez 34,15).

Ale jak to może się stać, kiedy Bóg jest niewidzialny? Odpowiedzią na taką wątpliwość jest tajemnica Wcielenia: oto Syn Boży, czyli Bóg, staje się Człowiekiem i w tej postaci może stać się królem, czyli władcą na tym świecie. Czy nie wystarczyłoby, żeby Bóg swoją Boską mocą wprowadził na ziemi swoje prawa? Pewnie mógłby to zrobić, ale ponieważ stworzył człowieka wolnym, a on fatalnie z tej wolności skorzystał, teraz Bóg nie może tej wolności łamać siłą. Jedynie człowiek może sam na nowo wybrać Boga i stać się Mu posłusznym. I tego właśnie dokonuje Jezus Chrystus, Bóg i Człowiek w jednej Osobie, dokonuje tego jako Człowiek i w imieniu człowieka. Święty Paweł pisze na ten temat w drugim czytaniu:

Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będę ożywieni (1 Kor 15,21n).

Zmartwychwstanie jest nowym życiem, które otrzymujemy przez pojednanie z Bogiem. To pojednanie dokonało się przez Osobę Jezusa Chrystusa, Boga i Człowieka. Ale pełnia zmartwychwstania zostanie osiągnięta, gdy On zapanuje nad całym stworzeniem, w szczególności nad wszystkimi ludźmi, nad żywymi i umarłymi. I dzięki temu, że On jest Człowiekiem, Jego panowanie nie jest czymś obcym, z zewnątrz, ale jest On władcą wziętym z ludzi. Ma to szczególne znaczenie na sądzie, o którym mówi dzisiejsza Ewangelia. Sąd Boży jest sądem Syna Człowieczego, Tego, który sam jest Człowiekiem, wie, co to znaczy znosić ograniczenia, niedostatki, cierpienie i śmierć.

W Starym Testamencie Hiob spiera się z Bogiem, wyrzucając Mu, że sądzi z wysokości swojego tronu, nie dotykając ludzkiej biedy, nie doznając niesprawiedliwości, bo przecież nikt nie jest w stanie zrobić Mu czegokolwiek złego. Odpowiedzią na takie pretensje Hioba jest wcielenie się Syna Bożego, przyjęcie ludzkiego życia, doświadczenie wszelkiego zła. Kiedy staniemy przed takim Bogiem, doświadczonym w ludzkim życiu, nie będziemy mogli Mu zarzucić, że nie zna naszego życia. Bo właśnie je zna i jako Ten, który je zna, jest sędzią sprawiedliwym.

Ewangelia pokazuje jednak jeszcze coś więcej: Jego wcielenie, czyli przyjęcie ludzkiego życia, oznacza dla Niego coś o wiele więcej, oznacza całkowitą solidarność z człowiekiem, szczególnie z człowiekiem cierpiącym. Powie wprost:

Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40).

Te słowa mają niesamowitą konsekwencję. Jedynym kryterium sądu jest miłość okazana potrzebującym. To już nie tylko sprawiedliwość, ale właśnie miłość na wzór Jego miłości, bezinteresownej i do końca. Właśnie przez tę miłość panuje On nad światem i tylko ten, który ma w sobie taką samą miłość, może należeć do Jego królestwa. Z kolei dopiero tak przygotowane królestwo może stać się prawdziwym mieszkaniem Boga:

A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich (1 Kor 15,28).

Eucharystia jest misterium takiego poddawania wszystkiego pod miłość Chrystusa. Tutaj daje się On nam cały po to, abyśmy sami stawali się na Jego podobieństwo. Podejmujemy to, przyjmując Jego Ciało i mówiąc „Amen” – niech się tak stanie, niech tak będzie w moim życiu.

Fragment książki „Rozważania liturgiczne na każdy dzień”, t. 5, Tyniec 2010. Zapraszamy do zapoznania się z ofertą Wydawnictwa Benedyktynów Tyniec.

Zobacz także