Publiczny grzech, publiczne zadośćuczynienie

Do dyskusji - nie tyle o polityce, co o standardach moralnych obowiązujących także polityków

Częścią prowadzenia polityki jest spór. Błędem polityków w Polsce jest, jak mi się wydaje, sposób prowadzenia tego sporu, w dwóch aspektach. Po pierwsze, partię przeciwną traktuje się jako zło absolutne. Wynika stąd zamiana ideowego sporu we wrogość. Pierwszeństwo ma tu walka z wrogiem, a nie poszukiwanie wspólnego dobra. Po drugie, w tę walkę wciąga się całe społeczeństwo. Zamiast budować jedność wokół dobrej sprawy próbuje się gromadzić ludzi pod jednym sztandarem, w walce przeciw obozowi zgrupowanego pod inną chorągwią.

Tyle o subiektywnym odbiorze rzeczywistości. W ewentualnej dyskusji radzę powyższe uwagi traktować jako margines. Ważniejsze jest co innego: w tych sporach padło wiele słów obraźliwych, służących poniżeniu i ośmieszeniu przeciwnika, zepsuciu mu opinii itp. Nie brakowało potwarzy. A więc: dokonało się publicznie zło. Jego owocem jest zgorszenie, m.in. w tym sensie, że tych nagannych czynów dokonały osoby mające być wzorem. A przecież nie ma nawrócenia bez zadośćuczynienia. Powszechnie wiadomo o braku pojednania pomiędzy tym i owym politykiem. Równie powszechnie wiadomo o braku publicznych przeprosin za takie czy owe słowa wypowiedziane publicznie. Do tego dochodzi odpowiedzialność za podwładnych: ostatnio żaden agresywny polityk nie spotkał się z naganą swoich szefów ani nie został wykluczony z partii. Efekt: wygląda na to, że wszystko jest w porządku, że polityki nie da się inaczej uprawiać, że katolik może z czystym sumieniem oczerniać bliźnich, nie żałować, nie przepraszać, pozostawać z kimś w trwałym konflikcie a zarazem publicznie chlubić się swoim katolicyzmem. Czy będzie przesadą uznanie takich polityków za gorszycieli? Czy nie ma w ich otoczeniu duchownych, którzy potrafiliby przypomnieć podstawowe prawdy chrześcijańskiej moralności?

Od czasu do czasu podnosi się problem, jaki stopień popierania np. in vitro uniemożliwia przyjmowanie Komunii św.  Nie spotkałem się z przywoływaniem Mt 5, 21-26 w odniesieniu do spraw publicznych.

To wszystko piszę nie po to, żeby piętnować kogokolwiek. Mam troszczyć się o własne nawrócenie, a nie kreować siebie na proroka. Po prostu bardzo mnie boli i samo dokonane zło, i brak odpowiedzialności za poczynione krzywdy. Chciałbym widzieć polityków, którzy potrafią się spierać, nie poniżając przeciwnika, nie knując podstępów. Chciałbym usłyszeć szczere przeprosiny z ust osoby publicznej i zobaczyć ręce wyciągnięte do prawdziwej zgody.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Błażej Matusiak OP

Błażej Matusiak OP na Liturgia.pl

Urodzony w 1970 r., dominikanin, filolog klasyczny, teolog, doktor muzykologii, duszpasterz, katecheta, recenzent muzyczny, eseista i tłumacz, mieszka w czeskiej Pradze, gdzie opiekuje się polską parafią. Publikacje: Hildegarda z Bingen. Teologia muzyki (Kraków 2003); recenzje płytowe w Canorze, cykl audycji „Musica in Ecclesia” w Radiu Józef.