Rozpoznać prawdziwe znaki

Poniedziałek XVI tygodnia zwykłego, lit. słowa: Wj 14,5–9a10–18; Mt 12,38–42

Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza (Mt 12,39).

Uczeni w Piśmie i faryzeusze wystąpili do Jezusa z żądaniem znaku. A przecież tyle znaków mogli widzieć i je zanalizować! Pan Jezus w Ewangelii według św. Jana polemizując z nimi, argumentował: Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie (J 10,25). Mieli zatem wiele znaków, po których mogli Go rozpoznać. Dlaczego jednak nie rozpoznali?

 

Żądanie wyraźnego znaku oznaczało domagania się dowodu na to, że Jezus jest Mesjaszem. Co jednak by wynikło z takiego dowodu?

Po pierwsze, królestwo Boże jest przestrzenią miłości i przez nią przestrzenią zawierzenia. Dowód zmusza do przyjęcia czegoś niezależnie od tego, czy nam to odpowiada, czy nie, i w tym sensie pozbawia nas wolności. Natomiast miłość może wyrosnąć jedynie z wolności, jest ona wolną odpowiedzią na doświadczenie miłości. W ogóle miłości nie można udowodnić. Można dać jej świadectwo i takim świadectwem miłości jest „znak Jonasza”, czyli śmierć, pogrzebanie i zmartwychwstanie Jezusa. Jednak, jak to wiemy z relacji po zmartwychwstaniu, Pan Jezus nie ukazał się nikomu, kto wcześniej w Niego nie uwierzył. Nie starał się udowodnić swojej racji, udowodnić, że jest oczekiwanym Mesjaszem. Spotkać mogli Go jedynie ludzie, którzy Go kochali. Prawdziwymi znakami Jego posłania były gesty miłości względem ludzi, gesty, które stanowiły odbicie miłości Boga–Ojca. Jeżeli ktoś w takich gestach nie był w stanie rozpoznać kogoś posłanego przez Boga, to inne znaki nie mogły do niego przemówić.

Dzisiejsze pierwsze czytanie z Księgi Wyjścia opowiada o uratowaniu w cudowny sposób Izraela przed wojskami egipskimi. Był to znak, że Jahwe jest Bogiem, który zbawia. Jednak tak spektakularny znak nie wystarczył do tego, by Izrael w pełni uwierzył. Jego wiara szybko się zachwiała i potrzeba było następnych znaków i cudów. Prawdziwa wiara kształtowała się stopniowo i przez rozmaite doświadczenia. Żaden ewidentny cud nie wystarczył do przekonania wszystkich, że warto zawierzyć Bogu, którego im głosił Mojżesz.

To powtarza się do dzisiaj. Nieraz słyszy się żądania jakiegoś cudu czy wyraźnego znaku Bożej obecności czy działania. Ale i dzisiaj żaden taki cud nie mógłby się stać podstawą do pełnej wiary. U jej podstaw musi istnieć miłość i wolność. Bez nich wiara nie jest prawdziwą wiarą. Wszelkie znaki i doświadczenia mogą nam jedynie odsłonić Bożą miłość, której możemy zawierzyć. Na tym polega wiara w sensie biblijnym.

Włodzimierz Zatorski OSB

Fragment książki „Rozważania liturgiczne na każdy dzień”, t. 4, Tyniec 2010. Zapraszamy do zapoznania się z ofertą Wydawnictwa Benedyktynów Tyniec.

Zobacz także