Rozważanie Benedykta XVI podczas rozpoczęcia obrad Synodu Biskupów

Drodzy bracia,
Tekst dzisiejszej modlitwy w ciągu dnia stawia pięć rozkazów i przynosi jedną obietnicę. Spróbujmy zrozumieć nieco lepiej, co Apostoł zamierza powiedzieć nam w tych słowach.

Pierwszy rozkaz jest bardzo częsty w Listach św. Pawła, owszem można by powiedzieć, że jest niejako „cantus firmus” jego myśli: „gaudete”. W tak burzliwym życiu, jak jego, życiu pełnym prześladowań, głodu, różnego rodzaju cierpienia, jedno słowo mimo wszystko jest zawsze obecne: „gaudente”. Nasuwa się tu pytanie: czy można niemal nakazywać radość? Radość, chcielibyśmy powiedzieć, przychodzi bądź nie, ale nie można jej narzucać jako obowiązek. Przychodzi nam tu z pomocą myśl o tekście na temat radości znanym bardziej, aniżeli Listy Pawłowe, tekst z „Domenica Gaudete”, w sercu liturgii Adwentu: „gaudete, iterum dico gaudete quia Dominus propest”.

Wyczuwamy tu powód, dla którego Paweł pośród wszystkich cierpień, pośród wszystkich udręk, mógł nie tylko mówić innym „gaudente”: mógł mówić, ponieważ radość była w nim samym. „Gaudete, Dominus enim prope est”.

Kiedy umiłowany, miłość, największy dar mego życia, jest blisko mnie, jeśli mogę mieć pewność, że ten, który mnie miłuje, jest blisko mnie, również w sytuacjach udręki pozostaje w głębi serca radość, która jest większa od wszystkich cierpień.

Apostoł może rzec „gaudente”, ponieważ Pan jest blisko każdego z nas. I tak rozkaz ten w rzeczywistości jest zaproszeniem, aby zauważyć obecność Pana blisko nas. To wyczulenie na obecność Pańską. Apostoł chce, byśmy zwrócili uwagę na tę – ukryta, lecz realną – obecność Chrystusa blisko każdego z nas. Do każdego z nas odnoszą się słowa Apokalipsy: pukam do twoich drzwi, wysłuchaj mnie, otwórz mi.

Jest to więc również wezwanie, abyśmy byli wyczuleni na tę obecność Pana, który puka do moich drzwi. Nie byli głusi na Niego, albowiem uszy naszych serc tak pełne są hałasu świata, że nie możemy dosłyszeć tej milczącej obecności, która puka do naszych drzwi. Zastanówmy się w tym samym momencie, czy rzeczywiście gotowi jesteśmy otworzyć drzwi naszego serca; czy też może serce to pełne jest tylu innych rzeczy, że nie ma w nim miejsca dla Pana. I tak niewrażliwi, głusi na Jego obecność, pełni innych rzeczy, nie słyszymy tego, co najistotniejsze: On puka do drzwi, jest blisko nas i tym samym bliska jest prawdziwa radość, która jest silniejsza od wszelkiego smutku świata, naszego życia.

W kontekście tego pierwszego imperatywu módlmy się więc: Panie, uczyń nas wrażliwymi na Twoją obecność, pomóż nam słyszeć, nie być głuchymi na Ciebie, pomóż nam mieć serce wolne, otwarte na Ciebie.

Drugi imperatyw „perfecti estote”, jak czytamy w łacińskim tekście, zdaje się pokrywać ze słowami reasumującymi kazanie na Górze: „perfecti estote sicut Pater vester caelestis perfectus est”.

Słowo to wzywa nas, abyśmy byli tym, czym jesteśmy: obrazami Boga, istotami stworzonymi w relacji do Pana, „zwierciadłem”, w których odbija się światło Pańskie. Nie żyć chrześcijaństwem zgodnie z literą, nie czuć Pisma Świętego zgodnie z literą jest często rzeczą trudną, historycznie dyskusyjną, ale wyjść poza literę, poza obecną rzeczywistość, ku Panu, który przemawia do nas i tym samym do jedności z Bogiem. Kiedy jednak popatrzymy na tekst grecki, znajdziemy inny czasownik, „catartizesthe”, a słowo to oznacza czynić ponownie, naprawiać narzędzie, doprowadzić je do pełnej użyteczności. Najczęstszym przykładem dla apostołów jest naprawa sieci rybackich, które są już bezużyteczne, które mają tyle dziur, że są już nieprzydatne, tak aby znów były sieciami do połowu ryb, wróciły do doskonałości narzędzia do tej pracy. Inny przykład: instrument strunowy, którego jedna struna pękła, a więc nie można tak na nim zagrać, jakby należało. Tak w tym imperatywie dusza nasza jawi się jak sieć apostolska, która jednakże nie funkcjonuje dobrze, ponieważ porwana jest przez nasze własne intencje; czy jak instrument muzyczny, w którym niestety pękła struna, a więc muzyka Boga, którą miał zagrać z głębi naszej duszy nie może brzmieć dobrze. Naprawić ten instrument, poznać rozdarcia, zniszczenia, zaniedbania, jak bardzo jest zapuszczony, i strać się, aby instrument ten był doskonały, był sprawny, ażeby służyć temu, do czego został stworzony przez Pana.

I tak imperatyw ten może być także wezwaniem do regularnego rachunku sumienia, aby zobaczyć, w jakim stanie jest mój instrument, do jakiego stopnia został zaniedbany, nie działa już, aby postarać się przywrócić mu sprawność. Jest także zaproszeniem do Sakramentu Pojednania, w którym to sam Bóg naprawia ten instrument i obdarza nas znowu sprawnością, doskonałością, funkcjonalnością, ażeby w tej duszy mogła rozbrzmiewać chwała Boga.

Z kolei „exortamini invicem”. Braterskie napomnienie jest dziełem miłosierdzia. Nikt z nas nie widzi dobrze siebie samego, własnych braków. I tak jest to akt miłości, ażeby być nawzajem dla siebie uzupełnieniem, ażeby pomóc sobie zobaczyć się lepiej, poprawić się. Myślę, że właśnie jedną z funkcji kolegialności jest pomaganie sobie, także w znaczeniu poprzedniego imperatywu, poznawanie braków, których my sami nie chcemy widzieć – „ab occultis meis munda me” mówi Psalm – pomaganie sobie, abyśmy stali się otwarci i mogli ujrzeć te rzeczy.

Naturalnie to wielkie dzieło miłosierdzia, pomaganie sobie, ażeby każdy mógł rzeczywiście odnaleźć swoją sprawność, swoją funkcjonalność jako instrument Boży, wymaga wielkiej pokory i miłości. Tylko kiedy płynie z pokornego serca, które nie stawia się nad drugim, nie uważa się za lepsze od drugiego, lecz jedynie za pokorne narzędzie wzajemnej pomocy. Odczuwa się tę głęboka i autentyczną pokorę, kiedy czuje się, że słowa te płyną z wzajemnej miłości, z kolegialnej miłości, w której pragniemy razem służyć Bogu, możemy pomóc sobie tutaj poprzez wielki akt miłości. Tu również tekst grecki dodaje pewien odcień, greckie słowo to „paracaleisthe”; z tego samego rdzenia pochodzi słowo „Paracletos, paraclesis”, pocieszać. Nie tylko napominać, ale też pocieszać, dzielić cierpienia drugiego, pomagać mu w trudnościach. To także wydaje mi się wielkim aktem autentycznej miłości kolegialnej. W wielu trudnych sytuacjach, jakie występują dzisiaj w naszym duszpasterstwie, ktoś rzeczywiście może być nieco zrozpaczony, nie wie, co robić dalej. W danym momencie potrzebuje pocieszenia, potrzebuje aby ktoś był z nim w jego wewnętrznej samotności i dokonał dzieła Ducha Świętego, Pocieszyciela: dodał odwagi, wsparł, z pomocą samego Ducha Świętego, który jest wielkim Parakletem, Pocieszycielem, naszym Orędownikiem, który nam pomaga. Jest to zatem wezwanie, abyśmy sami dokonali „ad invicem”: dzieła Ducha Świętego, Parakleta.

"Idem sapite”: za łacińskim słowem słyszymy słowo „sapor”, „smak”: Miejcie ten sam smak rzeczy, miejcie tę samą fundamentalną wizję rzeczywistości, przy wszystkich różnicach, które nie tylko są uzasadnione, ale i konieczne, ale miejcie „eundem sapore", miejcie taką samą wrażliwość. Grecki tekst mówi „froneite”, to samo. Czyli zasadniczo bądźcie jednomyślni. Jakże mielibyśmy w istocie być jednomyślni, ażeby razem kierować świętym Kościołem, gdybyśmy nie podzielali wiary, której nikt z nas nie wymyślił, lecz jest wiarą Kościoła, wspólną podstawą, która niesie nas, na której znajdujemy się i pracujemy? Jest to więc wezwanie do włączania się stale na nowo w tę jedną myśl, w tę wiarę, która nas poprzedza. „Non respicias peccata nostra sed fidem Ecclesiae tuae”: to wiary Kościoła szuka w nas Pan, która jest także odpuszczeniem grzechów. Mieć tę samą wspólną wiarę. Możemy, musimy żyć tą wiarą, każdy w swej oryginalności, wiedząc jednak zawsze, że wiara ta nas poprzedza. I musimy przekazywać tę wspólną wiarę wszystkim innym. Element ten pozwala nam przejść do ostatniego imperatywu, który obdarza nas głębokim pokojem wśród nas.

W tym miejscu możemy myśleć także o „touto froneite”, o innym tekście Listu do Filipian, o początku wielkiego hymnu o Panie, gdzie Apostoł powiada: miejcie te same uczucia, co Chrystus, wejść w „fronesis”, w „fronein”, w myślenie Chrystusa. Możemy więc mieć razem wiarę Kościoła, ponieważ poprzez tę wiarę wkraczamy w myśli, w uczucia Pana. Myśleć wraz z Chrystusem.

To ostatni element ostrzeżenia Apostoła: myśleć myśleniem Chrystusa. A możemy to uczynić czytając Pismo Święte, w którym myśli Chrystusa są Słowem, mówią z nami. W tym sensie powinniśmy praktykować „Lectio Divina”, słyszeć w Piśmie myśl Chrystusa, nauczyć się myśleć z Chrystusem, myśleć myśleniem Chrystusa i tym samym mieć uczucia Chrystusa, być zdolnym do tego, ażeby dać innym także myślenie Chrystusa, uczucia Chrystusa.

I tak ostatni imperatyw „pacem habete et eireneuete” jest niejako podsumowaniem czterech wcześniejszych imperatywów, ponieważ jesteśmy wtedy w jedności z Bogiem, który jest naszym pokojem, z Chrystusem, który powiedział nam: „pacem dabo vobis”. Jesteśmy w wewnętrznym pokoju, ponieważ bycie w myśli Chrystusa jednoczy nasz byt. Trudności, przeciwności naszej duszy jednoczą się, jest się połączonym z pierwowzorem, z tym, którego jesteśmy obrazem poprzez myślenie Chrystusa. Tak rodzi się wewnętrzny pokój i tylko kiedy opieramy się na głębokim wewnętrznym pokoju, możemy być osobami pokoju także na świecie, dla innych.

Tu pytanie, czy obietnica ta jest uzależniona od imperatywów? Czyli tylko na tyle, na ile możemy zrealizować imperatywy, ten Bóg pokoju jest z nami? Jaka jest relacja między imperatywem a obietnicą?

Ja bym powiedział, że jest dwustronna, to znaczy obietnica wyprzedza imperatywy i czyni je możliwymi do zrealizowania, a także postępuje za realizacją imperatywów. To znaczy przed tym wszystkim, co uczynimy, Bóg miłości i pokoju otworzył się na nas, jest z nami. W Objawieniu zapoczątkowanym w Starym testamencie Bóg wyszedł nam naprzeciw ze swoją miłością ze swoim pokojem.

A w końcu we Wcieleniu stał się Bogiem z nami, Emmanuelem, jest z nami ten Bóg pokoju, który stal się ciałem z naszego ciała i krwią z naszej krwi. Jest z nami człowiekiem i obejmuje całą istotę ludzką. A w ukrzyżowaniu i w zstąpieniu do śmierci całkowicie stał się jednym z nas, poprzedza nas ze swoją miłością, obejmuje przede wszystkim nasze czyny. I to jest nasza ogromna pociecha. Bóg nas poprzedza. Już wszystko uczynił. Dał nam pokój i przebaczenie, i miłość. Jest z nami. I tylko dlatego, że jest z nami, ponieważ na Chrzcie otrzymaliśmy Jego misję, możemy teraz działać my, współpracować z tą Jego obecnością, która nas poprzedza. Cale nasze działanie, o którym mówi pięć imperatywów, to współpraca, współdziałanie z Bogiem pokoju, który jest z nami.

Z drugiej jednak strony liczy się na tyle, na ile rzeczywiście wchodzimy w tę obecność, w ten dar obecny już w naszym bycie. W naturalny sposób wzrasta Jego obecność, Jego bycie z nami.

Prośmy Pana, aby nauczył nas współpracować ze swoją poprzedzającą łaską i w ten sposób był rzeczywiście zawsze z nami. Amen!

tekst za KAI

 

Zobacz także