Rozwód kościelny

Poczuliśmy się dziś z lekka zaszczuci. Otóż okazało się, że dybie na nas jeden z naszych fanów. Celem dybania jest namówienie nas na zostanie oprawcami liturgicznymi na niedzielnej mszy o 21.30 w bazylice OP. Nie wiemy, co na to Ojciec Przeor, który zwykle tę msze odprawia, znaczy się (żeby nie brzmiało podobnie, bo skojarzenia to przekleństwo) - celebruje. Wiemy za to, co my na to. Mówimy stanowcze "nie". Możemy je nawet zaśpiewać z jakowąś arabeską tudzież z korsykańska. Niedzielna msza zahaczająca o poniedziałkowy poranek co prawda świetnie mieści sie w konwencji wigilii, ale nie planowaliśmy odprawiać czuwań co tydzień! Kazania wyżej wymienionego Ojca zacne, ale jest to jedynie warunek konieczny, nie - wystarczający. Pociągani ku tej propozycji mile połechtaną próżnością (dostrzegli nas, ach!), a jednocześnie odpychani siłą, jaką pociąga nas wizja leniwego niedzielnego wieczoru w przytulnym łóżku, wybraliśmy to drugie. Szczególnie, że okazało się (jak to świetnie wychwycił Pan Michał), że pomysłodawca jest po rozwodzie kościelnym z żoną. Proszę bez oburzeń, że nie ma czegoś takiego, jak rozwód kościelny. Oczywiście, że jest, a my dzisiaj stworzyliśmy tego definicję. Otóż. ROZWÓD KOŚCIELNY - zjawisko z pogranicza prawa kanonicznego, teologii rodziny i praktyki churchingu*. Dochodzi do niego z różnych powodów, najczęściej w wyniku niezgodności gustów małżonków bądź odmiennych poziomów odporności na tzw. chałę liturgiczną i kiepskie kazania. RK polega na uczęszczaniu każdego z małżonków na inną mszę, dzieci zwykle przyznawane są matce. Z wiekiem obserwuje się także dalszy rozpad więzi rodzinnych, gdy dzieci decydują same o wyborze mszy. Tak więc Pan Fan na 21.30 uczęszcza sam, gdyż żona ma wyższą tolerancję na wymienione w definicji czynniki i chodzi na msze do parafii XYZ. A on, mając tolerancję niższą a gust wyrobiony, pomyślał, że fajnie by było, jakby jeszcze ktoś na tej mszy śpiewał. Ale my się nie ugniemy. O, nie. Za to zapraszamy na wigilie, niesamowite doświadczenie! I też późno... A dziś prześpiewaliśmy wszystkie responsoria z wigilii I Niedzieli Adwentu, antyfony usque ad "Sion, noli timere" (czyli IV) i potem, już bez asysty Diakona, za to z jego błogosławieństwem wybrane fragmenty z wigilii Epifanii. Rozwijamy się, zdecydowanie. I równie zdecydowanie zapraszamy na próby wszystkich, którzy chca do nas dołączyć! * Inspiracja artykułem z najnowszego numeru "W drodze". A co tam, Kronikarz też ma prawo popisać się, że czasem czytuje coś poza tym, co sam napisze.

Poczuliśmy się dziś z lekka zaszczuci. Otóż okazało się, że dybie na nas jeden z naszych fanów. Celem dybania jest namówienie nas na zostanie oprawcami liturgicznymi na niedzielnej mszy o 21.30 w bazylice OP. Nie wiemy, co na to Ojciec Przeor, który zwykle tę msze odprawia, znaczy się (żeby nie brzmiało podobnie, bo skojarzenia to przekleństwo) – celebruje. Wiemy za to, co my na to.

Mówimy stanowcze „nie”. Możemy je nawet zaśpiewać z jakowąś arabeską tudzież z korsykańska. Niedzielna msza zahaczająca o poniedziałkowy poranek co prawda świetnie mieści sie w konwencji wigilii, ale nie planowaliśmy odprawiać czuwań co tydzień! Kazania wyżej wymienionego Ojca zacne, ale jest to jedynie warunek konieczny, nie – wystarczający.

Pociągani ku tej propozycji mile połechtaną próżnością (dostrzegli nas, ach!), a jednocześnie odpychani siłą, jaką pociąga nas wizja leniwego niedzielnego wieczoru w przytulnym łóżku, wybraliśmy to drugie. Szczególnie, że okazało się (jak to świetnie wychwycił Pan Michał), że pomysłodawca jest po rozwodzie kościelnym z żoną.

Proszę bez oburzeń, że nie ma czegoś takiego, jak rozwód kościelny. Oczywiście, że jest, a my dzisiaj stworzyliśmy tego definicję.

Otóż.

ROZWÓD KOŚCIELNY – zjawisko z pogranicza prawa kanonicznego, teologii rodziny i praktyki churchingu*. Dochodzi do niego z różnych powodów, najczęściej w wyniku niezgodności gustów małżonków bądź odmiennych poziomów odporności na tzw. chałę liturgiczną i kiepskie kazania. RK polega na uczęszczaniu każdego z małżonków na inną mszę, dzieci zwykle przyznawane są matce. Z wiekiem obserwuje się także dalszy rozpad więzi rodzinnych, gdy dzieci decydują same o wyborze mszy.

Tak więc Pan Fan na 21.30 uczęszcza sam, gdyż żona ma wyższą tolerancję na wymienione w definicji czynniki i chodzi na msze do parafii XYZ. A on, mając tolerancję niższą a gust wyrobiony, pomyślał, że fajnie by było, jakby jeszcze ktoś na tej mszy śpiewał.

Ale my się nie ugniemy. O, nie. Za to zapraszamy na wigilie, niesamowite doświadczenie! I też późno…

A dziś prześpiewaliśmy wszystkie responsoria z wigilii I Niedzieli Adwentu, antyfony usque ad „Sion, noli timere” (czyli IV) i potem, już bez asysty Diakona, za to z jego błogosławieństwem wybrane fragmenty z wigilii Epifanii. Rozwijamy się, zdecydowanie. I równie zdecydowanie zapraszamy na próby wszystkich, którzy chca do nas dołączyć!

* Inspiracja artykułem z najnowszego numeru „W drodze”. A co tam, Kronikarz też ma prawo popisać się, że czasem czytuje coś poza tym, co sam napisze.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Vigilantes - schola chorałowa

Vigilantes - schola chorałowa na Liturgia.pl

Uszy nie mają tego samego przywileju, co oczy, gdyż nie posiadają powiek (Giovanni Carlo Ballola). Vigilantes to schola chorałowa wykonująca wigilie świąt i uroczystości. Śpiewamy wspólnie od 4 lat.Jesteśmy związani z krakowskim Dominikańskim Ośrodkiem Liturgicznym. Wizytówka grupy dostępna jest pod adresem http://www.liturgia.dominikanie.pl/grupa_choralowa,4.html