Rudy jak…?*)

Każdy, kto czyta teksty, napisane w językach, których prawie nikt już nie używa, wie doskonale, ile kłopotu sprawia określenie koloru**). Można by nawet przypuszczać, że nasi przodkowie inaczej patrzyli na kolory, zupełnie inaczej je widzieli. Dla nas blond i rudy wydają się dwoma różnymi barwami, ale po grecku określono by je jednym słowem: ksanthos. Taki kolor mają włosy Achillesa, ale ten sam przymiotnik oznacza też barwę kłosów pszenicy, oliwy, wina, piasku, pszczół, rozjaśnianych włosów kobiecych... Jeden z boskich koni Achillesa nosi imię Ksanthos, tak też nazywana jest przez bogów rzeka, którą śmiertelni zwą Skamandrem (jak wiadomo, bogowie i ludzie mają inne nazwy dla tych samych rzeczy).

Podobnie jest z innymi kolorami. Np. khloros – zielony, zielonkawy, bladozielony, żółty, żółtawy. To zarówno kolor świeżej trawy czy lasu, jak i morskiej wody, miodu, piasku, stali (?); oznacza kolor skóry człowieka przerażonego, ale też zażółcone białka oczu chorych, którzy mają problemy z wątrobą. Glaukos – generalnie: jasny, połyskujący – morze, ale też księżyc i gwiazdy; w dalszych znaczeniach: modry, niebieskawo-zielony, szarawy – jak beryl czy liście winorośli; a może też być po prostu niebieski: glaukopis Athene, mówi Homer o oczach bogini.

W Ewangelii kolorów jest niewiele. Często pojawia się biały – leukos – zwykle w odniesieniu do szat, czy to aniołów, czy przemienionego na wysokiej górze Chrystusa. Nasz Pan mówi też o włosach na głowie: mogą być białe (siwe?) lub czarne. Bieleją też pola dojrzewającego zboża. Wspomniany wyżej khloros pojawia się u Marka (6:39), gdy mowa o trawie, na której siadają słuchający Jezusa ludzie. Mamy jeszcze złoto – rzeczownik, a więc oznaczający metal (są języki, które rozróżniają złoty w odniesieniu do metalu, i złoty jako kolor niezwiązany z metalem) – i srebro; to drugie najczęściej oznacza po prostu pieniądze. I to właściwie wszystko: nie ma żółtego, niebieskiego, czerwonego…

Dopiero Apokalipsa przynosi nam bogactwo kolorów. Czterej jeźdźcy jadą na koniach o różnych kolorach: białym (leukos), ognistoczerwonym (purrhos), czarnym (melas) i – no właśnie, jakim? Czwarty bowiem koń jest określony jako khloros. Ognistoczerwony jest też atakujący Niewiastę Smok. Wreszcie, w opisie niebiańskiego Jeruzalem pojawiają się drogocenne kamienie o różnych barwach. Tu dopiero mamy błękit (szafiru), żółć (topazu), fiolet (ametystu), czerwono-pomarańczowy (karneolu). Szmaragdowa zieleń pojawiła się już wcześniej, w opisie Bożego majestatu (Ap 4:3). Marbodowi z Rennes (+1123) przypisuje się poemat, objaśniający mistyczne znaczenie poszczególnych kamieni i ich barw.

I jeszcze na koniec: czerwony, eruthros. Pokrewny jest z naszym rudym. W Nowym Testamencie pojawia się tylko dwa razy. Najpierw w Dziejach Apostolskich (7:36), gdzie jest mowa o Morzu Czerwonym, a później w Liście do Hebrajczyków, także w odniesieniu do Czerwonego Morza.

*) Na marginesie wczorajszego dowcipu o rudym OP – skojarzenia kolorystyczne.

**) C.P. Biggam napisała dwie fascynujące książki, jedną o niebieskim, drugą – o szarym w staroangielskim. Szary okazuje się być niesamowitym kolorem, o wielu, wielu odcieniach!


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marcin L. Morawski

Marcin L. Morawski na Liturgia.pl

Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.