Scenka rodzajowa, czyli filolog w księgarni (NIE będzie o częściach ciała!)

Poszliśmy ze znajomym do księgarni obejrzeć książki o historii starożytnej i średniowiecznej.

Stoimy przy regale uginającym się od kolorowych tomów i tomików. Nagle podchodzi do nas młody chłopak, pracownik księgarni, i mówi: Dzień dobry, czy mogę w czymś państwu pomóc? Zamarłem i zesztywniałem filologicznie, i wycedziłem przez zęby: Panom. Chłopak widać nie dosłyszał, bo zapytał: Słucham? Nabrałem więc oddechu i powiedziałem głośniej: Panom, nie państwu. Biedne chłopię strasznie się speszyło i wyszeptało: Przepraszam, nie chciałem panów urazić.

A ja się zastanawiam, czy następnym razem będzie umiał odróżnić panów lub panie od państwa. Albo, czy idąc z kolegą do kina, powie: Poszliśmy oboje – czy: Poszliśmy obaj?

Czego oni teraz w tych szkołach uczą… Z pewnością nie gramatyki.

PS Miejmy nadzieję, że chłopak z księgarni nie napisze w e-mailu: Jutro mój kumpel i jego dziewczyna ido do kina. Rym dosyć banalny.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marcin L. Morawski

Marcin L. Morawski na Liturgia.pl

Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.