Słowo krzepiące – na Niedzielę Palmową

Dużo słów. Długie msze. Długie ogłoszenia. Dużo ludzi. Dużo treści. Za dużo treści. To moje pierwsze, powierzchowne skojarzenia z Niedzielą Palmową. Ten jej przepych i nadmiar męczą i przytłaczają.

Jak dobrze, że w liturgii jest dzisiaj takie zdanie: przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące. Bóg wie, że jestem utrudzony. Reaguje na to i odpowiada – mówi słowa, przy których można odpocząć.

Ewangelia o wjeździe Jezusa do Jerozolimy kończy się okrzykami ludzi o tym, że przychodzi królestwo, że przychodzi w imię Pańskie Ten, na którego czekamy. Więc tu jest pierwsze pokrzepienie: by świąt najbliższych nie przeżyć jako moje przyjście i moje uczestnictwo, ale Jego przyjście i Jego uczestnictwo w moim życiu. Zaskakujące. Może zbyt odważne, zbyt wywrotowe? Jednak dokąd przychodzi Jezus? Czy tylko do tak odległej Jerozolimy? Chcę uwierzyć w to, że w Jego przyjściu, Jego śmierci i zmartwychwstaniu chodzi o mnie i moje zbawienie.

W dobrze znanym fragmencie z Listu św. Pawła do Filipian czytam słowo o posłuszeństwie Jezusa. To także jest słowo krzepiące dla utrudzonego. Bo mogę się zmęczyć codziennością: monotonią wstawania do pracy, łatwym do przewidzenia schematem zachowań i słów ludzi, z którymi dzielę życie, koniecznością jedzenia i spania, nieuchronnym starzeniem się. Tymi wszystkimi wielkimi i małymi regułami życia, którym jestem posłuszny. Pokrzepia mnie to, że Jezus też stał się posłuszny. Że poddał się regule bycia człowiekiem aż do śmierci. Więc ze wszystkim, nie w wersji „light” – bezbolesnej i beztroskiej.

Pierwsze słowa Jezusa w długim opisie Jego męki z Ewangelii św. Marka: Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Słowa ocalenia, słowa pokrzepienia. On idzie na mękę, by uratować mnie od tych, którzy mnie prześladują, którzy odbierają mi godność, pokój, życie i radość. On jest moim Obrońcą i Orędownikiem u Ojca. Płaci za to swoim życiem. Oraz doświadczeniem głębokiej samotności: czemuś Mnie opuścił? To są Jego ostatnie słowa. Czy one też niosą pokrzepienie? Trudne pytanie.

Pokrzepieniem jest to, że nie jest to rozpaczliwe pytanie wyrzucane w próżnię. Jezus zadaje je Komuś, Bogu, swojemu Bogu. Pokrzepieniem jest to, że zostaje ono nieoczekiwanie wysłuchane. Śmierć Jezusa jest przecież opisana jako oddanie ducha. Tym, który przyjmuje Jezusa jest Ten, którego przed śmiercią wołał. Pokrzepieniem jest to, że ta śmierć nie jest bez sensu.

 

Zobacz także