Służba i władza – komentarz na wspomnienie św. Grzegorza Wielkiego

2 Kor 4,1–2.5–7

Łk 22,24–30

Władza jako służba to piękna idea, ale jednocześnie bardzo trudna do realizacji. Sama idea jest mocno zakorzeniona w naszej europejskiej kulturze. Ci, którzy rządzą, nazywają się ministrami, czyli sługami, ale trudno dostać się do takiego sługi, a jak już ktoś się dostanie, to nisko się przed panem ministrem kłania! Każdą ideę można całkowicie przekręcić. I tak się dzieje, dopóki nie nastąpi odkrycie całkowicie innego oceniania siebie, innych i dobra, jakiego się oczekuje. Jeżeli służba będzie jedynie naszą ideą, czymś, do czego sami musimy dochodzić, to zawsze władza, która daje poczucie siły i wielkości, nas w końcu zdominuje. I tak, niestety, najczęściej się dzieje z ludźmi, którzy zdobyli władzę. W naszym społeczeństwie istnieje głęboki rozziew pomiędzy tym, co przedstawiamy jako ideał, a prawdziwymi wartościami, według których żyjemy.

Pan Jezus rozumie ten głęboko zakorzeniony w człowieku mechanizm. Dlatego stara się wskazać nam inną zasadę życia. Ale to, co najważniejsze w Jego orędziu, to nie głoszone zasady, ale On sam i przykład Jego postępowania:

Któż bowiem jest większy? Czy ten, kto siedzi za stołem, czy ten, kto służy? Czyż nie ten, kto siedzi za stołem? Otóż Ja jestem pośród was jak ten, kto służy (Łk 22,27).

Przykład przestaje być ideą, ale staje się żywym, osobistym wezwaniem. Mówimy, że słowa pouczają, ale przykład pociąga. Tylko w życiu konkretnego człowieka można zobaczyć prawdę i sens służby. Ostatecznie jednak odsłania je nie sam gest uniżenia, który mógłby być szalonym protestem przeciw dominu–434jącej na świecie żądzy władzy, być jakimś krzykiem rozpaczy, ale zmartwychwstanie, które objawia zwycięstwo życia według głoszonej przez Pana Jezusa zasady. Osiągnął je Ten, który stał się posłuszny aż do śmierci na krzyżu, który wytrwał w postawie służby do końca i jak pisze autor Listu do Hebrajczyków, został wysłuchany dzię­ki swej uległości (Hbr 5,7). W pierwszym czytaniu z Listu do Koryntian św. Paweł pisze o objawieniu się prawdziwego życia na obliczu Chrystusa:

Albowiem Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa (2 Kor 4,6).

Ani w życiu ziemskim Pana Jezusa, ani w Jego nauczaniu służba nie była zewnętrznym wymogiem stawianym nam ze względów ascetycznych, czymś, co trzeba przetrzymać przez jakiś czas, aby potem można było osiągnąć pozycję, która nie wymagałaby z naszej strony służby. Służba jest Jego stałą postawą i zmartwychwstanie wcale tej postawy nie zmienia. Dzisiejsze czytania, i nie tylko one, ukazują zaskakującą logikę Bożego działania: kiedy mamy w sobie postawę sługi, Bóg może w nas prawdziwie działać, kiedy jej brak, nie pozwalamy Mu w nas działać, czyli nam służyć. Postawa służby stanowi z naszej strony otwarcie na Boże działanie. Można by powiedzieć paradoksalnie: Trzeba stać się sługą, aby Bóg mógł nam służyć. To odkrycie dopiero pozwala prawdziwie przyjąć postawę służby nie jako coś wymuszonego, ale jako szansę na osiągnięcie prawdziwego życia.

Zobacz także