Sny skrupulata, czyli ciężkie jest życie katolika

Ciężkie jest życie skrupulata. Zwłaszcza skrupulata, którego kuzynem jest Hieronim ze Strydonu.

Może się bowiem zdarzyć, że skrupulat będzie miał gorączkę, a do niej dołączą sny. (Zwykle dzieje się to w połowie Wielkiego Postu, ale nie tylko.) We śnie skrupulat może nagle się znaleźć przed tronem Sędziego, który zapyta go: Kim jesteś? Skrupulat odpowie: Katolikiem. Usłyszy wtedy: Kłamiesz, nie jesteś katolikiem. Jest bowiem napisane: Gdzie skarb twój, tam serce twoje, a twoje serce często jest przy książkach, pisanych przez niekatolików, muzyce, komponowanej i wykonywanej przez niekatolików, i przy ludziach niekatolikach.

Skrupulat zacznie się zastanawiać, i dojdzie do wniosku, że, istotnie, zdarza mu się czytywać książki pisane przez niekatolików, i niektóre nawet mu się podobają. Owszem, często spotyka się z osobami, które nie są katolikami, i nawet dobrze mu się z nimi rozmawia. Co więcej, może się nagle okazać, że je ze smakiem chleb pieczony w niekatolickiej piekarni, albo nosi ubranie, szyte przez niekatolika. W ten sposób, wprawdzie nieświadomie, wspiera owych niekatolików, którzy mogą dzięki temu żyć, żenić się, płodzić (nie po katolicku, oczywiście) niekatolickie dzieci, które będą dostarczały mu np. buty albo lekarstwa, etc.

A w metrze – iluż to niekatolików stoi obok niego, oddycha tym samym powietrzem – a skoro oddychają, to i wydychają swój niekatolicki CO2, który potem dostaje się do jego płuc. Czasami też słyszy, o czym owi niekatolicy rozmawiają, więc mniej lub bardziej świadomie owe niekatolickie treści dostają się do jego umysłu. Dom, w którym mieszka, też pewnie został zbudowany przez niekatolików.

Można przestać czytać książki pisane przez niekatolików. Popatrzmy na półkę… Chaucer – jeszcze katolik, ale Donne już nie. Herbert (George) też nie. Autor Sir Gawaina – tak. Poezja walijska – trzeba będzie niektóre kartki wyrwać. To samo można zrobić z płytami. Chociaż tam będzie trudniej: jeśli katolicką muzykę wykonuje niekatolicki zespół? Z ludźmi można spróbować, po prostu unikać niektórych, do pracy chodzić pieszo, najlepiej szerokim łukiem omijając wszystkich przechodniów. Ale co z domem, jedzeniem, ubraniem?

Teoretycznie mógłby, aby uniknąć owego oskarżenia z ust Sędziego, na przykład sam sobie piec chleb. Ale czy mąka jest z katolickich młynów? Nie wiadomo. Można kupić pszenicę i zasiać na balkonie, ale trzeba znaleźć najpierw katolickiego rolnika. Z deszczem przynajmniej nie będzie problemu, bo jest Boży. (A może to nie wystarczy? Bo w końcu Bóg nie jest katolikiem.) Z ubraniem gorzej, bo trzeba by chyba zacząć od uprawy lnu i bawełny, a w tym klimacie to tylko len zostaje. No i owce zacząć hodować.

Może ten sen się w końcu skończy… Niech mnie ktoś uszczypnie.
 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marcin L. Morawski

Marcin L. Morawski na Liturgia.pl

Filolog (ale nie lingwista) o mentalności Anglosasa z czasów Bedy. Szczególnie bliska jest mu teologia Wielkiej Soboty. Miłośnik Tolkiena, angielskiej herbaty, Loreeny McKennitt i psów wszelkich ras. Uczy greki, łaciny i gockiego. Czasami coś tłumaczy, zdarza mu się i wiersz napisać. Interesuje się greką biblijną oraz średniowieczną literaturą łacińską i angielską. Członek International Society of Anglo-Saxonists, Henry Bradshaw Society.