Św. Ambroży o sakramentach

Przyjęliście zatem chrzest i uwierzyliście. Nie godzi mi się mieć innego zdania, gdyż nikt, kogo by Chrystus nie uznał za godnego, nie zostałby powołany do łaski.

Fot. Lawrence OPŚw. Ambroży, Wybór pism dogmatycznych, tłum. i oprac. ks. L. Gładyszewski, ks. S. Pieszczoch, Poznań 1970 (fragmenty).

Z wstępu

Niemałą trudnością dla tłumacza obu dziełek [De sacramentis i De mysteriis] Ambrożego jest nierozgraniczenie i nieprecyzowanie przez autora sensu zasadniczych pojęć: misterium i sacramentum. Niestety w kilku wypadkach używa ich zamiennie. Np. Sacr I 1,2.

Ogólnie rzecz biorąc misterium (gr. mystérion) jest w ustach Ambrożego oznaczeniem tajemnic wiary w ich biblijnej postaci, a więc w zbawczych czynach Chrystusa (Myst. 1,4; 6, 31) i typicznych wydarzeniach Starego Testamentu (Myst. 3,9-18; 9,51), zapowiadających jako figury rzeczy przyszłych nie tylko dzieło Chrystusa, ale również całą Zbawczą działalność Kościoła poprzez liturgię chrztu i Eucharystii (…).

Sacramenta zaś służą tu jako oznaczenie tych obrzędów inicjacyjnych, które zawierają treść misteryjną (Myst. 1,2).

Wiemy jednak, że w IV w. miało to słowo bardzo ogólny sens znaków zewnętrznych oznaczających religijną treść (…). Przecież wtedy miał ten termin w teologii łacińskiej już wiekową tradycję. Twórcą jej był Tertulian, który zaczyna swój traktat O chrzcie zwrotem sacramentum aquae nostrae (I, 1 – CC I, 277). (…) Tertulian przejął ten termin m.in. ze świeckiego określenia przysięgi wojskowej – sacramentum militiae. która była związana z określonym symbolem (…). Chrzest jest przecież początkiem militiae Christi (De idiolatr. XIX, 2 – CC II, 1120), a więc wtajemniczeniem w zasady wiary w Chrystusa, związanym z określonymi znakami przekazanymi przez Ewangelię. (…)

Ambroży wypowiada najlapidarniej zasady [sakramentologii] w Komentarzu do Ewangelii Łukasza: Visibile per visibilia, invisibile per invisibile misterium consecratur ( II, 79 – CC XIV, 65).

* *

SAKRAMENTY

Będę mówił o sakramentach, które przyjęliście. Wcześniej nie należało wyjaśniać Wam ich treści. Dla chrześcijanina bowiem czymś najważniejszym jest wiara. Dlatego w Rzymie dopiero Ci, którzy przyjęli chrzest, otrzymują miano „wiernych“. Ojciec nasz Abraham również tylko ze względu na wiarę został usprawiedliwiony, a nie dzięki uczynkom (por. Rz 4,1-22). Przyjęliście zatem chrzest i uwierzyliście. Nie godzi mi się mieć innego zdania, gdyż nikt, kogo by Chrystus nie uznał za godnego, nie zostałby powołany do łaski.

Czegóż więc dokonaliśmy w sobotę? Otóż – „otwarcia“ (appertionem). Misterium „otwarcia“ miało miejsce wtedy, gdy kapłan dotknął twoich uszu i nosa. Co to oznacza? Gdy Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi – jak podaje Ewangelia (Mk 7, 32–35) – pokazano głuchego i niemego, wówczas dotknął jego uszu i ust. Uszu – gdyż był głuchy, ust – bo niemy. Następnie powiedział Effetha. Jest to słowo hebrajskie, które po łacinie znaczy „otwórz się“. Kapłan dotknął Twoich uszu po to, by otworzyły się na słowa jego pouczenia.

Ale powiesz, „Czemu dotykał też nosa?“ Tamten człowiek był niemy, dlatego Chrystus dotknął jego ust, aby odzyskał zdolność mówienia    i mógł głosić tajemnice niebieskie. A ponadto, ten człowiek był mężczyzną. Obecnie jednak chrzest przyjmują również kobiety. Sługa zaś nie posiada tej samej czystości, co Pan – cóż to zresztą może być za porównanie, skoro Pan przebacza grzech, a sługa otrzymuje odpuszczenie własnych przewinień – dlatego ze względu na łaskę związaną ze świętymi czynnościami i z urzędem biskup dotyka nosa, a nie ust. Dlaczego właśnie nosa? Aby człowiek otrzymał miły zapach wieczystego szczęścia i mógł powiedzieć: „Jesteśmy dobrą wonnością Chrystusa dla Boga (2 Kor 2, 15) – jak mówi Apostoł – a także by zapalić mocny ogień wiary i pobożności.

Przybyliśmy do źródła chrzcielnego. Wszedłeś do niego i zostałeś namaszczony. Rozważ, kogo widziałeś, co powiedziałeś, rozważ starannie i powtórz! Stanął przed Tobą lewita i kapłan. Namaszczono cię niby zapaśnika Chrystusowego, który ma podjąć się walki z tym światem. Wymieniłeś przeszkody, jakie musisz pokonać podczas czekających cię zawodów. Każdego zawodnika czeka nadzieja, bo gdzie zawody, tam nagroda. Walczysz w życiu ziemskim, ale nagrodą obdarzy cię Chrystus. Będzie to nagroda za potykanie doczesne. Chociaż otrzymuje się ją w niebie, tutaj trzeba sobie na nią zasłużyć[1].

Co odpowiedziałeś, gdy Cię zapytano: „Czy odrzekasz się diabła i jego uczynków“? „Odrzekam“. „Czy odrzekasz się świata i jego przyjemności“? – co odpowiedziałeś – „Odrzekam“. Pamiętaj o swoich słowach i nigdy nie zlekceważ doniosłych skutków tego zapewnienia. Jeśli pożyczasz od kogoś pieniędzy, dajesz mu na nie pokwitowanie. Jesteś nim związany, bo gdybyś nie chciał zwrócić pożyczki, wierzyciel ma w ręku kwit. Poprowadzi cię do sądu i tam twoje własne poręczenie będzie stanowić dowód przeciwko tobie. (…)

Następnie podszedłeś bliżej. Zobaczyłeś źródło chrzcielne i stojącego nad nim biskupa. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ogarnęło was to samo uczucie, którego doznał Neman Syryjczyk. On bowiem miał zastrzeżenia, zanim został oczyszczony. Dlaczego? Uważaj, wyjaśnię.

Wszedłeś, zobaczyłeś wodę , biskupa i lewitę. Czy przypadkiem ktoś z was nie powiedział: I to wszystko? I rzeczywiście, to jest wszystko, bo tu jest pełnia niewinności i pobożności, pełnia łaski i uświęcenia. Oczyma zobaczyłeś tylko rzeczy dostępne dla ludzkiego wzroku. Nie zobaczyłeś tego, co się na prawdę dokonuje, lecz co jest widoczne na zewnątrz. Rzeczy niewidzialne zaś są o wiele większe od widzialnych, ponieważ „rzeczy widzialne są doczesne, a niewidzialne – wieczne“ (2 Kor 4, 18).  (…)

Zdaniem Apostoła przejście przez Morze Czerwone stanowi figurę naszego chrztu. Wynika to z jego słów: „Ponieważ wszyscy nasi ojcowie zostali ochrzczeni w obłoku i w morzu“ (1 Kor 10, 1.2). Do tego dodaje: „Lecz to wszystko przydarzyło im się w figurze (1 Kor 10,11). To, co się działo, było dla nich figurą, u nas natomiast jest prawdziwą rzeczywistością.

Mojżesz dzierżył wówczas laskę. Lud żydowski był zewsząd otoczony. Z jednej strony – uzbrojone wojsko egipskie, z drugiej – morze. Żydzi nie mogli ani przejść przez nie, ani zwrócić w kierunku wrogów. Zaczęli więc szemrać.
 
Nie pocieszaj się złudnie, że mimo to Bóg ich wysłuchał. Chociaż tak się stało, to jednak Ci, którzy szemrali, nie byli wolni od winy. Gdy jesteś w ciężkim położeniu, powinieneś wierzyć, że cało z tego wyjdziesz, a nie wolno Ci szemrać. Powinieneś modlić się, prosić, a nie – żale wywodzić.


[1] Typowa metafora sportowa, ukazująca życie doczesne jako zawody sportowe (agon – List 43,4, lucta – tutaj), w których różne trudności życiowe porównane są do poszczególnych przeszkód lub konkurencji (certamina). Ambroży buduje tę metaforę, opierając się na tekstach biblijnych (Ap, 2, 10; 2 Tym 2,5; 4,7), a także wykorzystuje reminiscencje z literatury pogańskiej, gdyż ludzie antyku zdradzali wyraźne zamiłowanie do zawodów sportowych (…).

 

Zobacz także

Tomasz Dekert

Tomasz Dekert na Liturgia.pl

Urodzony w 1979 r., doktor religioznawstwa UJ, wykładowca w Instytucie Kulturoznawstwa Akademii Ignatianum w Krakowie. Główne zainteresowania: literatura judaizmu intertestamentalnego, historia i teologia wczesnego chrześcijaństwa, chrześcijańska literatura apokryficzna, antropologia kulturowa (a zwłaszcza możliwości jej zastosowania do poprzednio wymienionych dziedzin), języki starożytne. Autor książki „Teoria rekapitulacji Ireneusza z Lyonu w świetle starożytnych koncepcji na temat Adama” (WAM, Kraków 2007) i artykułów m.in. w „Teofilu”, „Studia Laurentiana” i „Studia Religiologica”. Mąż, ojciec czterech córek i dwóch synów.