Światłość w ciemności świeci

„A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1, 5).

Oto świat pogrążony w ciemnościach nawiedza Światło. Przedziwnie, bo przychodzi najpierw do pogan. Mędrców ze Wschodu. A więc do nas, nierozumiejących, szukających szczęścia po omacku, pogrążonych w ciemnościach grzechu, lęku, nieufności, samotności, bólu. I obyśmy mieli wystarczająco wrażliwe serca, by dać Mu się uwieść, bo do Światła jesteśmy powołani.

 Fra Angelico, Pokłon Trzech Króli (detal)W dzisiejszej kolekcie modlimy się bowiem: „Boże, Ty w dniu dzisiejszym za przewodem gwiazdy objawiłeś Jednorodzonego Syna swojego poganom, spraw łaskawie, abyśmy poznawszy Cię już przez wiarę, zostali doprowadzeni do oglądania twarzą w twarz blasku Twojego majestatu.” Liturgia dzisiejszej uroczystości obwieszcza nam wielką obietnicę Pana. Jakkolwiek nie bylibyśmy do błądzenia w ciemności przyzwyczajeni, nie to jest naszym powołaniem, lecz wieczne spotkanie z Bogiem twarzą w twarz!

Ale On się nie narzuca, więc żeby Go spotkać, trzeba wyruszyć w drogę. Zostawić przetarte ścieżki Wschodu i ruszyć w drogę nieznaną. Pozwolić się prowadzić Światłu, które od tej pory będzie jedynym przewodnikiem. Znikającą za dnia z oczu gwiazdą. I zostawiając wszystko, chcielibyśmy spotkać wielkiego króla pełnego splendoru. Tymczasem widzimy kruche i bezbronne Dziecko, narodzone nie w pałacu, nie w domu i nie w gospodzie nawet. Bo Bóg zechciał uświęcić to, co po ludzku niepociągające, oczyścić i wynieść do godności królewskiej to, o czym wolelibyśmy nie pamiętać. „Dzisiaj w Jezusie Chrystusie, który jest światłością świata, objawiłeś wszystkim narodom tajemnicę naszego zbawienia. Gdy Syn Twój ukazał się na ziemi jako śmiertelny człowiek, obdarzyłeś nas na nowo udziałem w Jego nieśmiertelnej chwale” (prefacja).

Kiedy w Dzieciątku dostrzeżemy delikatnego Boga, rozradujemy się i jak Mędrcy złożymy dary. „Wszechmogący Boże, wejrzyj łaskawie na Dary swojego Kościoła, nie są już nimi złoto, kadzidło i mirra, lecz Jezus Chrystus, którego te dary oznaczają, Jego składamy w ofierze i przyjmujemy jako pokarm” (modlitwa nad darami) Ale teraz to już sam Chrystus zechciał być naszym największym Skarbem. Przyszedł na ziemię w ciele, złożył je w doskonałym darze na krzyżu, a Ojciec Go wskrzesił, by mógł przychodzić do nas w Eucharystii. Bóg, który jest sprawcą wszystkiego we wszystkich (1 Kor 12, 6) pozwala nam składać Ofiarę Chrystusa, bo sam chce napełniać nas sobą, Światłem, rozjaśniającym to, czego umysł nie może dosięgnąć. Przepięknie mówi o tym modlitwa po komunii: „Boże, nasz Ojcze, niech Twoje światło towarzyszy nam zawsze i wszędzie, abyśmy czystym wejrzeniem przenikali tajemnicę Eucharystii, w której uczestniczymy, i z miłością Ją przyjmowali”.

Bóg objawia się jako Światło, bo żyjemy w mrokach, które tylko On ma moc rozjaśnić. Żyjemy w nędzy zranionego człowieczeństwa, ale oto teraz Przedwieczny staje się Najbezbronniejszym, by uświęcić to, co słabe. I w tym objawia sie chwała Pana, że nie zawahał się, ani nie cofnął. Przebył tą drogę od początku do końca, aż po chwałę krzyża i zmartwychwstania. Obyśmy mieli odwagę wyruszyć w Drogę. Obyśmy w oczekiwaniu na spotkanie twarzą w twarz nie odwrócili naszych oczu od Światła. Obyśmy zobaczyli w Dzieciątku Boga i Nim się napełnili, Jego cichą radością i cichym łkaniem nad światem. I wreszcie byśmy zanieśli Boży Blask aż na krańce świata. Wszędzie tam, gdzie nie uwierzono w miłość silniejszą od śmierci.

Krystyna Marcinek

 

 

Zobacz także