Świątynia jest żywą obecnością

Święto rocznicy poświęcenia Bazyliki Laterańskiej, lit. słowa: Ez 47,1–2.8–9.12 lub: 1 Kor 3,9b–11.16–17; J 2,13–22

Dzisiaj przeżywamy święto katedry na Lateranie, czyli katedry papieskiej pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Dla Kościoła katolickiego jest to „matka kościołów”. Ta okazja nasuwa refleksję o misterium Kościoła. Jest to przedziwna tajemnica, której nie da się sprowadzić do żadnej znanej nam kategorii.

Dlatego Drugi Sobór Watykański nie podał żadnej ścisłej definicji Kościoła, lecz opisał jego tajemnicę różnymi biblijnymi obrazami. Dzisiejsze czytania przedstawiają tę tajemnicę w obrazie ciała i budowli. W Ewangelii Pan Jezus wyrzucił przekupniów ze świątyni, aby „nie robili z domu Jego Ojca targowiska” (zob. J 2,16). Kiedy zakwestionowano Jego prawo do wyrzucania kogoś ze świątyni, odpowiedział: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo (J 2,19). Kiedy to mówił, uczniowie nie rozumieli, a mimo to Pan Jezus nie wyjaśniał sensu swoich słów. Zachowywał się tak, jak gdyby było oczywiste, o czym mówił. Uczniowie dopiero po zmartwychwstaniu zrozumieli, że mówił o świątyni swego ciała (J 2,19).

Co było tak oczywiste? Świątynia jest domem Bożym, w którym On zamieszkuje. Dla człowieka wierzącego powinno to być oczywiste. Tutaj w sposób szczególny staje on przed Panem, co najpełniej wyraża modlitwa. W przypowieści z 18. rozdziału Łk o faryzeuszu i celniku Pan Jezus wskazał na skruchę serca jako na najbardziej właściwą postawę w obliczu Boga. Tylko w skrusze serca człowiek prawdziwie staje przed Bogiem. Dlatego handel na dziedzińcu świątyni był profanacją. Dla wyjaśnienia trzeba powiedzieć, że nie chodziło o jakikolwiek handel. Kupcy sprzedawali bydło i gołębie na ofiarę dla Boga, a bankierzy wymieniali pieniądze na potrzeby podatku, który przyjmowano tylko w określonej monecie. Ten handel ułatwiał ludziom wypełnianie religijnych obowiązków. Wiązało się to z interesem określonych ludzi i kapłanów, którzy za taki handel pobierali opłaty. Niezależnie od tego sama ta procedura akcentowała w relacji do Boga wypełnianie obowiązków, zewnętrzne formy pobożności i ofiary ze zwierząt. Natomiast dla Pana Jezusa były one jedynie formą wyrazu autentycznej więzi z Bogiem.

Świątynia jako dom Boga z człowiekiem powinna służyć żywej więzi osobowej Boga i człowieka, powinna być znakiem żywej obecności Boga w naszym życiu. I oto do świątyni przyszedł Syn Boży, który stał się Człowiekiem. W Nim ta relacja Boga i człowieka osiągnęła absolutną jedność doprowadzoną do tożsamości. W Nim wypełniła się tajemnica świątyni. Odniesienie zburzenia świątyni do siebie jest w tym przypadku jak najbardziej słuszne i oczywiste. Uczniowie nie mogli tego jednak wiedzieć, bo jeszcze nie rozumieli, kim On naprawdę jest. Stało się to jasne dopiero po Jego zmartwychwstaniu i Zesłaniu Ducha Świętego.

W tym kontekście nasze „wejście do świątyni” to tyle, co udział w Nim, konkretnie w Jego Ciele. Dokonuje się to przez chrzest. W ten sposób stajemy się świątynią Boga:

Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście (1 Kor 3,16n).

Ta świątynia tym bardziej jest żywą obecnością Boga w naszym życiu i naszą żywą obecnością przed Nim. Jej fundamentem jest Chrystus. Kiedy wchodzimy do kościoła, robimy znak krzyża ręką zamoczoną wcześniej w wodzie święconej. Ten gest przypomina nam o chrzcie i do niego odnosi. Nasze wejście do kościoła–budowli jest znakiem wejścia do Kościoła–Ciała Chrystusa. Świątynią bowiem jest nie coś, lecz Ktoś, Osoba Chrystusa.

Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje (1 Kor 3,10). Można źle budować! Można budować coś, co nie jest żywą obecnością Boga, ale jakieś formalne struktury, które dają poczucie „załatwienia” obowiązków religijnych. Jest to, niestety, ogromna pokusa, której chyba wszyscy na różny sposób ulegamy. Ją to symbolizuje owo targowisko w świątyni. Nie wyraża ono jedynie braku szacunku do miejsca świętego, ale przede wszystkim zagubienie żywej relacji z Bogiem w sprawach tego świata. Tę więź Chrystus odbudował w ciągu trzech dni przez miłość aż do końca i zmartwychwstanie dla naszego zbawienia. Ta prawda odnosi się do każdego z nas i jedynie wówczas, gdy autentycznie trafia do naszego serca, jest w stanie je obudzić i postawić przed żywym Bogiem. Tylko Chrystus przez swoją łaskę jest w stanie odbudować naszą osobistą więź z Bogiem.

Fragment książki „Rozważania liturgiczne na każdy dzień”, t. 5, Tyniec 2010. Zapraszamy do zapoznania się z ofertą Wydawnictwa Benedyktynów Tyniec.

Zobacz także