Świętowanie

W niedzielę u nas we wsi jest święto Zmartwychwstania. Do południa nieodmiennie trzy Msze odprawiane są pod bezwzględnie pełen kościół wiernych. Powszechny zwyczaj niepodejmowania pracy wtóruje rosołowi z kurczaka.

Garnitury średniego pokolenia i barwy tybetek starych kobiet wzmacniają nawzajem swoje religijne znaczenie. Wszyscy jednoczą się w cieniu Ofiary, kto jak lubi lub woli. Żeńskie zastępy zajmują tedy całą lewą część kościelnych ławek. Z przodu dzieci, by więcej widzieć i rozumieć. Po prawej, z tyłu i na chórze niewzruszone twarze mężczyzn i młodzieńców. I jeszcze mieszane grono wyznawców na zewnątrz. Każdy z głębokim wyczuciem swego miejsca i swojej religijnej kondycji.

Ryt odprawianych modłów jest sprzężeniem zaiste wielu czynników, o które twórcy Mszału i kodyfikatorzy Przemienienia niewątpliwie nigdy się nie otarli. Któż bowiem mógł przewidzieć pojawienie się wśród rzesz wierzących na świecie pana W.? Kto by się spodziewał, że drobny gospodarz pan M. oraz pan A. i skądinąd pan H. będą uczniami Jezusa? Kto wziąłby pod uwagę panią J. jako zagorzałą chrześcijankę?

Z nimi oraz wieloma innymi mieszkańcami wsi wszelkie mszalne przepisy i bezosobowe dialogi nie tylko dostają rumieńców życia, ale niepostrzeżenie nabierają indywidualnych (względem rubryk nieco chimerycznych) kształtów, słowa zabarwione głosami skwapliwych wiernych zyskują niepowtarzalny gdzie indziej sens, którego nijak nie wyczytać wśród wersów wielkich ksiąg.
 
Ale nie tylko fizjologia klęknięć i mimika podczas przyjmowania komunii do ust stanowi o artykulacji liturgii; nie tylko polifonia osobowości przy wypowiadaniu Credo (staccato) i nieposkromione, hurmem odśpiewane „Ojcze nasz”. Pomimo odprawionej Mszy lud Boży odprawiony się nie czuje. Liturgia rozszerza się, pęcznieje, wchłaniając cały święty dzień, całą niedzielność, od zarania po wcześnie podejmowany sen. Tego dnia nawet przykościelny parking, rytmicznie wypełniany samochodami i spieszliwym tłumem, a potem opustoszały i bezludny, ma charakter sakralny. Papieros tydzień w tydzień wypalany „z drugiej strony ulicy” przed i po Mszy przez kilku starszych panów, zakupy u pani B. i rodzinne pogwarki przed wieczornym telewizorem są jak woń kadzidła.
 
Grzechów odpuszczenie i ciała zmartwychwstanie przyświeca każdej świeckiej czynności, samorzutnie podejmowanej na obraz i podobieństwo Stwórcy.
 
Kto by wtedy rozmawiał o Ewangelii? „Oddajcie duchownym, co duchowne”.
 
Kto by wspominał na Zmartwychwstałego? Przecież o obecnych się nie mówi.

 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Mateusz Czarnecki

Absolwent Polonistyki UJ, zajmuje się redakcją książek. Mąż wspaniałej żony i tato czterech córek. Mieszka na wsi polskiej.