Tajemnica która jest wzorem

Święto Świętej Rodziny jest obchodzone od stosunkowo niedawna – od XVII w. Pierwszym krajem, w którym je ustanowiono, była Kanada. Na stałe do liturgii wprowadzono je za pontyfikatu papieża Leona XIII, który w 1890 r. wydał dekret aprobujący „kult czci zwrócony ku Rodzinie Świętej”. Święto Świętej Rodziny zostało rozszerzone na cały Kościół przez Benedykta XV w 1921 r.

Giorgine, Święta Rodzina

To, że tak długo nie było w Kościele większego zainteresowania Świętą Rodziną wynikało m.in. z tego, że w dawnych wiekach „rodzina” była pojmowana inaczej, o wiele szerzej niż obecnie i w większości języków brakowało nawet precyzyjnego terminu na określenie grupy osób złożonej z „ojca, matki i dzieci”. Praktycznie do XVII w. nie podejmowano się w Kościele komentowania rzeczywistości Rodziny z Nazaretu, ani nie było szczególnej pobożności ku niej skierowanej. Próbowano jednak poszukiwać odpowiedniego terminu wskazującego na Jezusa, Marię i Józefa. Na ok. dwa wieki (od 1416 r.) przyjęto rozwiązanie zaproponowane przez Jana Gersona: w jednej z homilii użył określenia «trójca godna podziwu i czci, Jezus, Józef i Maryja». Chętnie porównywano tę „trójcę ziemską” z «Trójcą Niebieską», tym bardziej, że Chrystus należał i do jednej i do drugiej…

Obecnie jednak fakt, że czcimy Świętą Rodzinę wydaje się oczywisty i naturalny. Tak samo jak to, że święto to traktujemy tak naprawdę jako święto rodzin w ogóle. Nic dziwnego, już w Liście Episkopatu Polski z 1968 r. czytamy: „Jest to święto Najświętszej Rodziny – ale jednocześnie święto każdej rodziny. Bo słowo «rodzina» jest imieniem wspólnym Najświętszej Rodziny z Nazaretu i każdej rodziny. Każda też rodzina podobnie jak Rodzina Nazaretańska jest pomysłem Ojca niebieskiego i do każdej zaprosił się na stałe Syn Boży. Każda rodzina pochodzi od Boga i do Boga prowadzi”.

Czy nie myślimy niekiedy o wspólnotach, jakie tworzymy z naszymi najbliższymi, w kategoriach czysto doczesnych, ludzkich? Zaś o relacjach, jakie nas z nimi łączą, jako o sprawie wyłącznie między sobą a rodzicami, sobą a rodzeństwem, sobą a …? Przecież sami nie jesteśmy w stanie zbudować tych więzi! Stworzenie rodziny przekracza możliwości i siły nas samych. Czy rzeczywiście tak naturalne jest to, że ludzie nie dość, że potrafią się znosić cierpliwie w tak bardzo codziennych, nieraz drażliwych sytuacjach, to jeszcze się sobą interesują, mało tego – kochają? W modlitwie nad darami słyszymy: „Wszechmogący Boże, (…) pokornie Cię prosimy, abyś za wstawiennictwem Bogurodzicy Dziewicy i świętego Józefa, utwierdził nasze rodziny w swojej łasce i pokoju”. Dzisiejszy dzień przypomina nam o tym, jak bardzo to, co się w naszych rodzinach dzieje, zależne jest od Boga. To, że jest (albo przynajmniej bywa…) dobrze, nie jest, ot tak, naszą zasługą, albo czymś oczywistym – to piękny dar od Boga, który po prostu szkoda bezsensownie marnować…

Mało tego, że Bóg jest źródłem tego, co spaja i nadaje piękno ludzkim rodzinom – jest również ich celem. Celem, który już się zaczął realizować. Nie tylko Święta Rodzina jest tak naprawdę naszą rodziną: Maryja matką, Jezus bratem – wszyscy jesteśmy rodziną Boga. Wybraną przez Niego, powstałą z Jego woli. Nie sprowadza się to tylko do tego, że Bóg to nasz Ojciec. Przeważnie pamiętamy przede wszystkim, że Bóg to „mój Ojciec”, a „w Jego relacje z resztą Jego dzieci nie wnikam”. Nie wystarcza od czasu do czasu bez przekonania powtarzać, że ci, co dookoła, to moi bracia i siostry. To trzeba wyraźnie sobie uświadomić i przyjąć: z tymi ludźmi, z którymi nawet nie łączą mnie więzy krwi, kiedyś – daj Panie – zamieszkam na wieczność w Domu Ojca, jak z najbliższą rodziną. Do tego przecież dążymy, o to się modlimy: „Boże, Ty w Świętej Rodzinie dałeś nam wzór życia, spraw, abyśmy złączeni wzajemną miłością, naśladowali w naszych rodzinach Jej cnoty i doszli do wiecznej radości w Twoim domu (kolekta); Miłosierny Ojcze, Ty nas pokrzepiłeś Najświętszym Sakramentem, spraw, abyśmy wiernie naśladowali przykład Świętej Rodziny i po trudach doczesnego życia cieszyli się razem z Nią życiem wiecznym”(modlitwa po komunii).

Pojawia się tu dość trudny problem: co to znaczy, że Święta Rodzina jest dla nas wzorem? Tak często się o tym mówi, a tak trudno jest sobie odpowiedzieć na pytanie, jak w naszych rodzinach ją naśladować. Niewiele przecież wiemy o relacjach panujących w Rodzinie z Nazaretu, słabo możemy uświadomić sobie, jak wyglądało jej codzienne życie. Zwykle zdajemy się na stereotypowe wyobrażenia tego, na czym owa świętość polegała i może się ona wówczas kojarzyć z czymś sztucznym, nadmiernie słodkim, ze zmuszaniem się do dobroci, z czymś nierealnym, gdzie ginie to, co właściwe ludziom „z krwi i kości”. Tymczasem wyraźnie widać, że w Świętej Rodzinie każda z osób miała silną osobowość, wszystkiego podejmowali się dojrzale i świadomie. Niczego nie udawali. To, co najmocniej rzuca się w oczy, gdy patrzy się na Maryję, Józefa i Jezusa, to fakt, że dla każdego z nich osobista relacja z Bogiem była najważniejsza. To, co każde z nich osobiście usłyszało od Niego – to było decydujące, na tym opierali swoje działania.Paradoksalnie, nie da się zbudować dobrej, dojrzałej, „nietłamszącej” swych członków rodziny, jeśli dla każdej z osób ją tworzących najważniejsza nie będzie osobista i szczera relacja z Bogiem. To nie budowanie rodziny jest celem – rodzina jest bardzo ważnym, ale jednak tylko środkiem. Celem jest budowanie związku z Bogiem, dorastanie do Jego miłości, dojrzewanie do tego, aby umieć Go słyszeć. Maryja, Józef i Jezus nie dążyli do tego, aby można było o nich powiedzieć, że są dobrą czy wręcz świętą rodziną – dla każdego z nich najważniejsze było rozpoznanie woli Boga Ojca i jej wypełnienie.

Po tym wszystkim, co już napisałam, trzeba jednak powiedzieć, że nie możemy tracić z oczu, że jest to przede wszystkim dzień, w którym czcimy niezwykłą rzeczywistość Rodziny z Nazaretu – tej konkretnej, tajemniczej dla nas wspólnoty. W takiej perspektywie ustawia nas już antyfona na wejście: „Pasterze poszli z pośpiechem i znaleźli Maryję i Józefa, i Niemowlę złożone w żłobie”. Dziś jest dobry dzień na to, aby nie tylko analizować, jakie mają się stawać nasze rodziny, lecz także aby bezinteresownie wpatrywać się w Świętą Rodzinę i po prostu adorować prawdę, że „nasz Bóg ukazał się na ziemi i przebywał wśród ludzi” (antyfona po komunii). Być może, dlatego od razu, gdy wspominamy Rodzinę z Nazaretu, zaczynamy zastanawiać się nad tymi wspólnotami, w których żyjemy (albo jakich byśmy pragnęli), gdyż brakuje nam odwagi i mądrości, aby zatrzymać się i pochylić w milczeniu przed tajemnicą tej najbardziej niezwykłej i najbardziej prawdziwej Rodziny?

Eliza Litak

Zobacz także