Tłum

 Zamęczenie Jezusa na śmierć jest dziełem zbiorowym. Dlatego warto medytować nad opisem Męki Pańskiej, w której oprócz jej indywidualnych uczestników uwzględnia się tłum. Nie jest on po prostu licznym skupiskiem ludzi, ale nowym bytem, którego cechy nie są prostą sumą właściwości indywidualnych jednostek.

 
Tłum zaś ogromny słał swe płaszcze na drodze, a inni obcinali gałązki z drzew i słali nimi drogę. A tłumy, które Go poprzedzały i które szły za Nim, wołały głośno: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach! Gdy wjechał do Jerozolimy, poruszyło się całe miasto, i pytano: „Kto to jest?” A tłumy odpowiadały: „To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei.” (Mt 21,8 – 11)
 
Tymczasem arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby żądały Barabasza, a domagały się śmierci Jezusa. Pytał ich namiestnik: „Którego z tych dwu chcecie, żebym wam uwolnił?” Odpowiedzieli: „Barabasza”. Rzekł do nich Piłat: „Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?” Zawołali wszyscy: „Na krzyż z nim!”. Piłat, widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej narasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: „Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz”. A cały lud zawołał: „Krew jego na nas i na dzieci nasze”. (Mt 27,20 -24)
 
Interpretatorzy opisu Męki Pańskiej nierzadko stawiali wnikliwe pytanie. Ilu jest tych samych w jednym i drugim tłumie? Niemożliwe, by te dwa tłumy nie miały części wspólnej. Należą do niej ludzie o sercach podzielonych, a otwartych na zewnętrzny wpływ, na inspirację, która spoza osoby pochodzi i porywa. Ludzie bez „środka” – wydrążeni. Nie są po żadnej stronie ani dobra, ani zła. Raz powolni inspiracji anioła, raz demona. Nie wiadomo czyi są.
 
Tekst Mateusza pozwala poczynić jeszcze bardziej dramatyczne spostrzeżenie. Ewangelista doskonale wyłapuje podmiot zbiorowy – ochlos – motłoch, którym inteligentny z łatwością manipuluje, dla którego prawda jest zupełnie bez znaczenia. I teraz cały lud staje się motłochem – podzieli punkt widzenia tłumu, bo cały lud woła: „krew jego na nas i na nasze dzieci”! Totalna jednomyślność.
 
Za zmianą sformułowania u Mateusza: tłum – cały lud, stoi konkretny fakt antropologiczny. Czyż takim motłochem nie stał się niemiecki naród, gdy dał w wolnych wyborach władzę nazistom? Czyż nie ten mechanizm działał na Krakowskim Przedmieściu w tłumie drwiącym z modlących się pod krzyżem? Grupy ludzi przychodzące popatrzeć zaczynały podzielać zachowanie zgromadzonego tam motłochu.
 
Człowiek istota działająca z natchnienia. Nigdzie indziej tej zapoznanej prawdy antropologicznej nie widać tak przeraźliwie jasno, jak w obrazie Męki Pańskiej, dzięki precyzyjnej narracji Mateusza.
 
Podczas wjazdu Jezusa do Jerozolimy porwani przez Ducha Świętego, a na Lithostrotos przez Złego. Domagają się śmierci niewinnego, którego niewinność widoczna dla obcego, a swoi, ci, wśród których przebywał, jej nie dostrzegają. Kogo ostatecznie się staną, bo tak nie może przecież pozostać?   

Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marian Grabowski

Marian Grabowski na Liturgia.pl

Dr hab. fizyki teoretycznej, profesor zwyczajny nauk humanistycznych. Kierownik Zakładu Filozofii Chrześcijańskiej Wydziału Teologicznego UMK w Toruniu. Zajmuje się aksjologią nauki, etyką, antropologią filozoficzną. Autor m.in. książek: "Historia upadku", "Pomazaniec. Przyczynek do chrystologii filozoficznej", "Podziw i zdumienie w matematyce i fizyce".