Twarda Babka

„Skoro Matka Boża od początku nie miała grzechu, to przecież grzeszników nigdy nie zrozumie. Co Ona może wiedzieć o prawdziwym życiu? Bez sensu jest to Niepokalane Poczęcie”– stwierdził jeden z moich uczniów na niedawnej katechezie.

Szkolna codzienność nauczyła mnie, że zarzuty najlepiej odpiera się przez zadawanie pytań. W ten sposób można, bez pseudonaukowego uniesienia, pozwolić samemu twierdzącemu dojść do bezzasadności wysuniętych zbyt szybko wniosków. Zapytałam więc: Czy dobry lekarz staje się mniej bliski choremu przez to, że sam jest zdrowy? Uczeń wzruszył ramionami i odrzekł: Eee, tam. Syty głodnego nie zrozumie.

Tematy lekcji w stylu „Kult maryjny”, najczęściej wywołują u młodzieży, jeśli nie niechęć, to wysoki stopień znudzenia.  Uczniowie mają kłopot z Matką Bożą. Może dlatego, że tak naprawdę niewiele o Niej wiedzą. A raczej, że w ogóle my mało o Niej wiemy, choć co nieco mówi Pismo, a teologowie na tej podstawie wypracowali przecież całą mariologię. W naszych głowach utrwaliło się myślenie, że życie Maryi to ciągłe konwersacje z Archaniołem, albo nieruchome trwanie przy żłóbku Jezusa. Ale gdy pytam moje maturzystki czy chciałyby rodzić w takich jak Ona warunkach, albo uciekać z dzieckiem w panice, że ktoś je zabije, a w końcu patrzeć jak to dziecko się męczy i umiera będąc w sile wieku – reagują na dwa sposoby: milkną, albo proszą byśmy mogli o Maryi porozmawiać dłużej i dokładniej. Do dziś pamiętam jak liczyłyśmy ile kilometrów Maryja w ciąży (!) szła z Nazaretu do Ain Karem do, też ciężarnej, Elżbiety. „Twarda babka” – powiedział ktoś wtedy.

Nie miała lekko. Nie miała nawet ciut lżej niż inne, wspólczesne „twarde babki”. Jak wytłumaczyć Ukochanemu, że się Go nie zdradziło skoro ciąża była widoczna? Maryja znała Prawo – za zdradę groziło ukamieniowanie i to Józef  rzucałby w Nią pierwszy.  Jak wychować Syna – Boga, który ma własne plany na życie? Ba. Ma nawet plany na śmierć. Jak pogodzić się z tym, że Syn wychodzi z domu i długo nie wraca? Jak przyjąć, że „prowadza się” z podejrzanym towarzystwem, a ludzie albo Go kochają, albo nienawidzą? Jedni nazywają Mistrzem, a drudzy wyzywają od wariatów i bluźnierców? Symeon powiedział, że Jej duszę miecz boleści przeniknie. Młodzież zinterpretowała po swojemu: „Przerąbane”.

Co Ona może wiedzieć o prawdziwym życiu? – pytał uczeń. Ano jak widać, sporo. Bo choć podobno najwięcej uczymy się na błędach, nie grzech czyni z nas ludzi. Przecież to byłby koszmar, gdyby zakorzenienie w rzeczywistości mierzyło się stopniem utytłania w grzechu. Jest dokładnie odwrotnie: to grzech wykorzenia z rzeczywistości. Człowieczeństwo mierzy się nie ilością upadków lecz intensywnością prób powstawania z nich. Tym bardziej jestem człowiekiem, im prawdziwsza jest we mnie tęsknota za trwaniem w dobru wbrew wszelkim przeciwnościom. Tym bardziej jest się człowiekiem, im prawdziwiej umie się przyjść z pomocą ludziom zgnębionym grzechem. Zachowanie od grzechu pierworodnego potęgowało w Maryi miłość. A tam, gdzie jest miłość, nie ma zamknięcia się w sobie. Za człowieczeństwo odpowiedzialna jest właśnie miłość.

Gdy się kocha, zło doznawane przez drugiego boli tak, jakby samemu się go doświadczało.

Gdy się kocha, grzech, który niszczy kogoś mi bliskiego, boli mnie jeszcze bardziej niż jego samego.

Gdy się kocha, wie się najwięcej o prawdziwym życiu.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Małgorzata Janiec

Małgorzata Janiec na Liturgia.pl

Teolog i dziennikarka. Na świecie obecna od ponad 30 lat. W szkole jako katechetka – 10 razy krócej. Na lekcjach pyta z pytającymi. Szuka z szukającymi. Wierzy z wierzącymi i wierzy w „niewierzących”. Modli się ze wszystkimi i za wszystkich. Do pracy ma pod górkę. A w pracy uczy siebie i innych, że do nieba idzie się zwyczajnie – pod górkę lub nie – po ziemi.