W służbie wielkości

Piękno i harmonia

Msza święta jest działaniem Boga wśród nas. Właśnie we Mszy świętej jest obecny Bóg, jest obecny Jezus Chrystus, jest obecna chwała Boża. Dlatego przyjęcie i przeżycie tej chwały Bożej musi się wyrażać w pięknie i w harmonii. Msza święta powinna być uhierarchizowana poprzez wykonywanie wszystkich przewidzianych funkcji liturgicznych, winna być rozmodlona, refleksyjna, hic et nunc - tu i teraz się dokonująca i wychwalająca Boga oraz winna posiadać elementy misyjności. Max Thurian z Taizé, mówiąc o Mszy świętej, w której uczestniczy młodzież, wymienia trzy określenia: na pierwszym miejscu piękno, potem prostota i wreszcie radość. Radość ta ma płynąć z realnej obecności Boga pod różnymi formami; jest to także radość oczekiwania, że Pan na pewno przyjdzie (...).

Spontaniczność

Należy rozróżnić twórczość od spontaniczności. To nie są synonimy. Nie wolno utożsamiać spontaniczności z odruchem wypowiadania tego, co mi przyszło na myśl. Prawdziwa spontaniczność stanowi harmonię wolności wewnętrznej i jej zewnętrznego wyrazu. Trzeba pamiętać, że życie człowieka nie jest czystą spontanicznością. Nie jest jakimś ruchem bez reguł, niekontrolowaną działalnością, tryskającą fontanną. Życie opiera się na stałych elementach, na prawach anatomii, fizjologii, współżycia społecznego (…). Spontaniczna modlitwa musi mieć pewne zasady. Nawet gdy spontaniczność jest refleksyjna, czyli przygotowana, nie oznacza, że jest lepsza aniżeli ustalony tekst. Trzeba być świadomym i wyczulonym na pewną subtelną pułapkę. Mianowicie, gdy człowiek coś mówi, gdy produkuje się, to wtedy czuje się zadowolony, bo jest zaangażowany, bo jest aktywny. Sądzi, że dobre było to nabożeństwo, w czasie którego dużo razy interweniował, wypowiedział się, przekazał jakieś myśli. A przecież to nie ja mam czuć zadowolenie na liturgii. Gdy jestem przewodniczącym liturgii, muszę mieć na uwadze bycie z innymi, ich dobro duchowe, które jest tutaj fundamentalnym kryterium tego, co nazywamy spontanicznością czy twórczością (…).

Symfonia miłości

Ratzinger zwraca uwagę, że liturgia jest wielkością i człowiek powinien się czuć w służbie wielkości, w służbie świętości, w służbie tej chwały Boga, która się realizuje w Najświętszej Ofierze. Stąd pierwszą, zasadniczą sprawą w liturgii jest przyjąć Boga, pozwolić, aby On określał moją egzystencję, stanąć w postawie gotowości. Nie tyle wywierać wpływ na Pana Boga, nie tylko działać, ile w pełni osobowo przyjąć Boga, który jest bardzo konkretny i który wyznacza mi misję. Guardini napisał do młodzieży w ten sposób: Liturgia jest udziałem w dialogu Trójcy Świętej, jest działaniem Boga – Opus Dei. Przychodzę na liturgię, nie żeby coś czynić, lecz żeby być. To znaczy, zgłaszam pełną gotowość, egzystencjalną gotowość przyjęcia Boga, ale na sposób Boga, nie na mój sposób. Ta sprawa wymaga dosyć zasadniczego przemyślenia, aby naszego udziału w Najświętszej Ofierze nie pojmować zbyt aktywistycznie.

Czynne uczestnictwo nie może być osiągane tylko przez słowne interwencje. Cały człowiek uczestniczy w liturgii, ze wszystkimi zmysłami. Dlatego ważna jest piękna muzyka i poprawny śpiew, i czytania odpowiednio wykonywane, i odnośny kolor szat liturgicznych, ich czystość, a nade wszystko postawa celebransa. Zamiast mówić: słuchajmy słowa Bożego, zajmuję taką postawę, że całym sobą mówię: dla mnie te słowa są naprawdę słowem Bożym. Sposób siedzenia, ruchy kielichem, pateną czy sposób przyklękania – to wszystko jest mistagogią i jest naszym działaniem. Traktowanie mszału i ksiąg jest posłannictwem, jest kerygmą, jest promocją uczestnictwa. Wszystkie gesty tworzą symfonię miłości. Mówimy nieraz o gimnastyce w liturgii, a to dlatego, że odłączamy gesty od modlitwy. A przecież one są modlitwą. Nie służą tylko podkreśleniu ekspresji, ale wyrażają naszą miłość i są naszym uczestnictwem w liturgii. Tak samo milczenie. Musimy odejść od rozumienia milczenia jako środka ascetycznego, ono należy do struktury celebracji. Tak jak pozdrowienie, czytanie, jak liturgia słowa, tak samo i milczenie jest elementem strukturalnym liturgii i miejscem specyficznego działania Ducha Świętego. Milczenie jest symbolem Ducha Świętego, dlatego ma swój wyraz nie tylko jako środek, ale jako jeden z elementów wychwalania Boga (…).

Misterium

Celebrans może podać motywy dziękczynienia, które bardziej odpowiadają sytuacji zgromadzonych, w tym celu, by wspólnota mogła swoje życie włączyć w historię zbawienia. Tu nie chodzi o jakieś indywidualistyczne elementy, ale by widzieć siebie w kontekście historii zbawienia. Msza święta nie jest jakąś kapliczką prywatną, gdzie przychodzę się modlić, ale tu plasuję siebie w całokształcie działań Bożych. Jakoś dziwnie sobie wyobrażamy, że kiedy podajemy intencję mszalną, to jakbyśmy ukrajali z tego Bożego misterium, żeby ono nam się udzieliło. A kierunek intencji mszalnych jest odwrotny. Kiedy ja ofiaruję Mszę świętą za kogoś, to nie, żeby Pan Bóg ukroił i dał jemu, ale żeby jego pełniej włączył w swoje misterium. Taka jest funkcja każdej intencji: aby człowiek pełniej wchodził, zanurzał się w ten ogrom misterium, w ten ogrom działania Bożego, bo wtedy z wielu rzeczy zostanie wyleczony, a równocześnie zobaczy innych. Jego sprawy zmaleją, problemy ukażą się we właściwych wymiarach. Chodzi o to, żeby wspólnota umieściła swoje życie w historii zbawienia i żeby każdy człowiek mógł odkryć swoje życie i odnaleźć siebie w historii zbawienia (…).

Nie wszystko w liturgii musi być zrozumiałe. Nie wolno nawet mieć takich pretensji i o to zabiegać. Stajemy w liturgii wobec sacrum. Bóg jest absolutnym Sacrum i działa na każdego przez swojego Ducha, a liturgia – jak stwierdził św. Hipolit – jest uprzywilejowanym miejscem działania Ducha Świętego. Nie wolno zastępować Ducha. Nie wolno tematyzować zbytnio liturgii. Ewangelia jest czytana recto tono, tzn. bez jakichś akcentów osobistych, po to, żeby każdy siebie odnalazł. Guardini pisał w swoim niewielkim dziełku o Duchu liturgii, że liturgia rzymska cieszy się tzw. rezerwą. Nazwał ten rys genialnym rysem liturgii, a chodziło o oszczędność w wyrażaniu uczuć indywidualnie czy zbiorowo. Ta cecha chroniła przed subiektywizmem, a zwłaszcza przed moralizowaniem. Stale istnieje niebezpieczeństwo, że sprowadzamy zbawcze orędzie do nakazów, gdy tymczasem na pierwszym miejscu jest indykatyw – Bóg działa, Bóg przychodzi. Liturgia jest najpierw służbą Boga dla ludzkości. Bóg służy ludzkości! Ciągle przychodzi do nas, posyła nam Ducha, daje nam Syna. Ojciec ciągle jest obecny w liturgii jako dający, przyjmujący, oczekujący. Liturgia bez tego skierowania do Ojca byłaby chłodna. Eucharystia jest działaniem całej Trójcy Świętej. Zaangażowany jest w nią Bóg kochający, mieszkający w człowieku przez swojego Ducha, oddający się w Jezusie. Ale jest to także Bóg wymagający, zazdrosny w miłości, nie pozwalający z siebie żartować. Znaczy to, że sprawowana Eucharystia winna być przeniknięta jak gąbka pokorną miłością, świadomością, że jesteśmy tylko stworzeniami i nasza egzystencja zależy od Boga. Postawa taka jest niezwykle twórcza i w sensie rozwoju religijnego, i w kierunku pogłębienia uczestnictwa w misterium zbawienia – we Mszy świętej.

Ks. Bogusław Nadolski TChr

Zobacz także