„Wezwanie do większej służby” – abp Nycz o swojej nominacji

Traktuję moją nominację jako wyróżnienie dla stołecznej diecezji i wezwanie do większej służby - w ten sposób metropolita warszawski skomentował wiadomość o mianowaniu przez Benedykta XVI nowych kardynałów, wśród których znalazł się także on.

Hierarcha przypomniał, że przez cały XX i początek XXI metropolici warszawscy byli kardynałami. "W gronie moich poprzedników jest wielki kard. Kakowski, kard. Hlond, kard. Wyszyński, kard. Glemp, dlatego traktuję to przede wszystkim jako wyróżnienie dla stołecznej diecezji, dla stolicy Polski i całej archidiecezji warszawskiej. Jest to przede wszystkim wyróżnienie Kościoła warszawskiego" – stwierdził nowy kardynał. Dodał, że jest to dla niego wezwanie do jeszcze większej służby Kościołowi.

Jeśli każdy biskup jest biskupem Kościoła lokalnego i powszechnego, to tym bardziej kardynał jest zobowiązany patrzeć na sprawy Kościoła w podwójnej, uzupełniającej się perspektywie: Kościoła partykularnego, czyli diecezji, a równocześnie Kościoła powszechnego. "Grono kardynałów jest ustanowione właśnie o to, aby być najbliżej papieża i myśleć o Kościele w kategoriach jego powszechności i w kategoriach bycia w jeszcze większej łączności z papieżem" – wyjaśnił metropolita warszawski.

Dodał, że nominacja ta znajdzie swoje dopełnienie 21 listopada, kiedy odbędzie się oficjalny konsystorz w Rzymie, wówczas nowi kardynałowie zostaną włączeni w to gremium przez dwa obrzędy – wręczenie biretu kardynalskiego, a potem podczas Mszy św. pod przewodnictwem papieża z udziałem nowych kardynałów 21 listopada w niedzielę Chrystusa Króla, otrzymają oni pierścienie kardynalskie. "Dla mnie osobiście nominacja ta oznacza bycie tak samo obecnym, a może i bardziej niż dotychczas, w Kościele warszawskim, aby nie ucierpiał, a równocześnie bycie wiernym temu, do czego Ojciec Święty zobowiązuje swoich kardynałów" – wyznał metropolita warszawski. Wyjawił też, że nową sutannę uszyje w Polsce, a w Rzymie zaopatrzy się w akcesoria, które są tylko tam dostępne.

Zapytany o znaczenie słów nt. burzenia murów w Polsce, które padły wczoraj w kazaniu w kościele św. Stanisława, w pierwsze po beatyfikacji wspomnienie liturgiczne bł. Jerzego Popiełuszki, kard. Nycz podkreślił, że słowa: „Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj” są nadal aktualne. "Przytaczamy to chrześcijańskie hasło, ale często nie wierzymy w to, że można według tego żyć" – ubolewał. Przypomniał, że właśnie wczoraj wypadło czytanie, że Chrystus obdarzył nas pokojem i zburzył mur, jakim jest nienawiść w człowieku.

"Myślę, że Popiełuszko tego uczy i uczył w swoim czasie, ale mimo że w Polsce zmieniło się tak wiele na dobre w ciągu ponad 20 lat, to jednak pewne problemy pozostały te same, a nawet się w ostatnich latach nasiliły. Stąd wezwanie do burzenia murów, które są przede wszystkim w nas i dzielą ludzkie serca i ludzi między sobą" – stwierdził kardynał-nominat. Przypomniał, że już w r. 1997 r. Jan Paweł II w Gnieźnie powiedział, że mimo obalenia starych, rosną nowe mury, które są groźniejsze, ponieważ dzielą ludzi między sobą. "Kościół powinien wszystkim ludziom życia społecznego, politycznego i ludziom żyjącym w rodzinach, głosić prawdę o miłości i prawdzie, że zło należy zwyciężać dobrem" – stwierdził abp Nycz.

Odnosząc się do wczorajszego mordu politycznego w Łodzi, powiedział, że należy rozróżnić dwie sprawy. "Jest to ogromna tragedia i dramat tych ludzi, którzy ucierpieli: krewni zabitego człowieka, drugi człowiek. Stała się rzecz straszna. Nie tylko policja i prokuratura mają ustalić, co się stało, ale należy też podjąć refleksję, dlaczego ten wypadek się zdarzył" – powiedział metropolita warszawski. Zaznaczył, że mówi te słowa do wszystkich, "wręcz błagam i proszę, żeby od tej sprawy oddzielić to, co jest użyciem traumatycznego wydarzenia politycznego, wygrywaniem swoich własnych, po jednej i po drugiej stronie, celów".

Nowy polski kardynał wezwał polityków, żeby się zastanowili nad jakością i poziomem debaty publicznej. "Ale to jest apel do ludzi mediów i dziennikarzy: Nie nagradzajcie krzykliwych, nienawistnych polityków ciągłym zapraszaniem przed kamerę, na antenę, dlatego że to idzie do ludzi i wynika z tego duża odpowiedzialność za udział w niewłaściwym edukowaniu społeczeństwa, zwłaszcza młodego pokolenia, które jest zniesmaczone tym, co słyszy, a może stać się też źródłem i inspiracją także dla ludzi niezrównoważonych czy wręcz chorych" – zwrócił się abp Nycz do dziennikarzy. "W Łodzi stała się rzecz tragiczna, chciałbym być z rodziną tego pana, który stracił życie i tego pana, który ucierpiał i który jest ciężko ranny" – dodał.

Abp Nycz odniósł się też do wypowiedzi biskupów nt. in vitro. Solidaryzując się ze stanowiskiem zawartym w liście abp. Józefa Michalika i abp. Henryka Hosera podkreślił, że Kościół nie zmieni swojego stanowiska w sprawie pozaustrojowego zapłodnienia. "Przypomnieliśmy stanowisko Kościoła dlatego, że bardzo często osoby, pracujące nad ustawami, zatajają przed opinią publiczną wszelkie możliwe konsekwencje stosowania tej metody. Kościół przypomina granice, których nie wolno przekroczyć. Media uczepiły się słowa «eugenika». Użyliśmy go świadomie, gdyż chodzi o zwyczajną selekcję zarodków" – zapewnił abp Nycz.

Co do wypowiedzi nt. ekskomuniki wobec polityków, zaangażowanych w pisanie tej ustawy, metropolita podkreślił, że trzeba przypomnieć prawdę i dać światło katolikom, zaangażowanym w politykę. Ci, którzy stanowią prawo, powinni zachować się zgodnie ze swoim sumieniem. "Gdyby ktoś konstruował prawo w sposób świadomy wbrew sumieniu, niezgodnie z nauką Kościoła i etyką, sam by się wyłączył z Kościoła. Jan Paweł II, gdy mówił o aborcji, podkreślał, że polityk, którego postawa wobec obrony życia jest klarowna i jasna, zrobił wszystko, co mógł zrobić dla ochrony życia, zgodnie z nauką Kościoła, a w danym momencie nie sposób więcej osiągnąć, może głosować na ustawę niedoskonałą, ale posuwającą sprawy do przodu. Przez analogię można spojrzeć na sprawę in vitro" – wyjaśnił stanowisko Kościoła abp Nycz.

inf. KAI

Zobacz także