Wiara bez liturgii jest martwa

Dzisiejsze katolickie doświadczenie religijne, analizowane choćby pod kątem treści dostarczanych przez „dedykowane” wierzącym portale internetowe, wiele mówi o „samoświadomości wierzących”. Jakie treści zdają się dominować?

Okładka książki

Od religijności jako „terapii duszy i ciała” do dwuznacznego zainteresowania zagrożeniami okultyzmem, przez elementarną katechezę. Od wątków obyczajowych do „katolickiego stylu życia”, przez motywy polityczne i motywy związane z „obroną cywilizacji chrześcijańskiej”. Gdzieś na uboczu mieści się tematyka liturgiczna, traktowana nierzadko jak dyskretny dodatek do treści przekazywanych przy okazji świąt Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy.

Uświadomiłem to sobie bardzo mocno podczas lektury obszernej pracy Liturgia pierwotnego Kościoła do czasów Grzegorza Wielkiego, pióra Josefa Andreasa Jungmanna SJ (1889–1975), profesora Uniwersytetu w Insbrucku, redaktora naczelnego „Zeitschrift für Katholische Theologie”, autora monumentalnego opracowania poświęconego historii Mszy Świętej, „Missarum Solemnia”. Warto zaznaczyć, że Liturgia…” … ukazała się po raz pierwszy w 1959 r., a jej polskie wydanie ponad pięćdziesiąt lat później. Posługując się publicystycznym skrótem: to cała epoka w dziejach Kościoła rzymskokatolickiego.

Dodam, że zarysowana na wstępie artykułu konstatacja ma bardzo poważne konsekwencje, odnoszące się do współczesnej tożsamości i samoświadomości katolickiej. Szczególnie w odniesieniu do osób, których „aktywność religijna/duchowa” sprowadza się do uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii. Można też zapytać, jak wygląda świadomość liturgiczna tam, gdzie prowadzone jest bardziej pogłębione życie religijne i duchowe, choćby we wspólnotach parafialnych, w duszpasterstwie akademickim, pracy pastoralnej z dziećmi i młodzieżą.

Bardziej elementarne pytanie będzie brzmiało: czy rozumiemy liturgię Kościoła? Czy Eucharystia jest czysto subiektywnie odbieranym doświadczeniem religijnym i społecznym, a uczestnictwo w niej – nawet na wpół pogańską próbą obłaskawienia/przebłagania „nieznanego boga”? Czy gromadzi ludzi świadomych uczestnictwa w dziejach ustanowionego przez Jezusa Chrystusa Kościoła, z całym bogactwem, znaczeniem i dyscypliną kanonu treści, gestów, symboli, przedmiotów? Zagadnienie nie jest błahe. Dodatkowo, w naszej sytuacji historycznej współuczestnictwo w wierze katolickiej determinowane jest doświadczeniem II Soboru Watykańskiego oraz wszelkich zmian, jakie przyniosły ostatnie dziesięciolecia XX w. i ponad dekada XXI stulecia.

Nie od rzeczy będzie zacytować o. Jungmanna SJ, jednego ze współautorów soborowych i posoborowych przemian: „Liturgia Kościoła katolickiego to budowla, w której nadal żyjemy i w istocie to ten sam budynek, w którym chrześcijanie żyli już dziesięć, piętnaście czy nawet osiemnaście i więcej wieków temu. W ciągu wszystkich tych wieków jego struktura stawała się coraz bardziej skomplikowana, wciąż przebudowywana i kształtowana, tak że plan budynku zaciemniał się do tego stopnia, że przestaliśmy się w nim czuć jak w domu, bo przestaliśmy go zrozumieć. Musimy więc zapoznać się z planami, bo one powiedzą nam, jaki był prawdziwy zamysł dawnych architektów, a jeśli zrozumiemy ich intencje, nauczymy się cenić to, co zawiera budynek a nawet bardziej go szanować. A jeśli będzie konieczne dokonanie zmian struktur czy zaadaptowanie ich do potrzeb współczesnych ludzi, zrobimy to w taki sposób, żeby tam gdzie to możliwe nie utracić niczego z drogocennego dziedzictwa”. I tu pojawia się kwestia, którą z konieczności zostawiam otwartą: na ile liturgia, jaką znamy tu i teraz, choćby za pośrednictwem niedzielnej Mszy Świętej, daje nam pogłębiony współudział w prawdach, których jesteśmy w Kościele świadkami i dziedzicami?

Przyjrzyjmy się strukturze książki. Jej pierwsza część opowiada dzieje liturgii w najstarszym Kościele. Wprowadza w zrozumienie jego tożsamości jako wspólnoty sprawującej kult, zdecydowanie odmienny od pogańskiego i żydowskiego, którego specyfikę określała przede wszystkim Msza Święta: „Sine Dominico (esse) non possumus” – „Nie możemy żyć bez Eucharystii”, mówili męczennicy czasów Dioklecjana.

O. Jungmann SJ wskazuje, że wbrew znanemu stereotypowi, to nie katakumby były najczęstszym miejscem sprawowania kultu, lecz domy mieszkalne, których część adaptowano dla potrzeb wierzących. Tu ważna kwestia: „Chrześcijańskie miejsce oddawania kultu (…) różniło się zasadniczo od pogańskich świątyń starożytności. Chrześcijański kościół jest tworzony dla spotkań wspólnoty, gdy (…) świątynia pogańska miała być wspaniałym miejscem dla idola, czy świętego kamienia, czy czegokolwiek czczonego w tym miejscu”. Najstarsza nazwa domu Bożego to „dom ecclesia”. Ujmę to w następującej formule: kościół–świątynia jest znakiem Kościoła–wspólnoty, która czci Boga Objawionego. Liturgia chrześcijańska u swych źródeł nie jest kultem zasoby/uploads/files/miejsc związanych z bóstwem, ale zapośredniczoną w doczesnych znakach celebracją, bez której niemożliwa jest osobista i wspólnotowa świętość. Wiara jest martwa nie tylko bez uczynków, ale także bez (uczestnictwa w) liturgii, która jest formą komunikacji wewnątrz Kościoła i znakiem sprzeciwu dla świata.

W części drugiej, która chronologicznym zasięgiem obejmuje III w. po narodzeniu Chrystusa, autor omawia między innymi ówczesną liturgię eucharystyczną (św. Hipolit Rzymski i jego Tradycja Apostolska)problematykę chrztu i przygotowania do niego, zagadnienie Składu Apostolskiego (formuła trynitarna, chrystologiczna, trzecia część Credo) a także codzienną pobożność dawnych chrześcijan oraz obronę Kościoła przed gnostycyzmem. Warto tu wskazać, że jedną z najistotniejszych cech starożytnego Kościoła była regularność i duża częstotliwość modlitwy. Jej centrum była Eucharystia, dalej modlitwa liturgiczna i kolektywna, czyli „godziny modlitwy”, które w Tradycji znalazły swoje wypełnienie w kanonicznej liturgii godzin stanu duchownego. Wreszcie modlitwa osobista i domowa stanowiły dopełnienie życia wspólnoty. Znamienne słowa: „Nic dziwnego, że w latach sporadycznych, lecz jednak nigdy nieustających prześladowań, herosi nie wymarli. W miejscach publicznych i w domach, wspólnie i prywatnie, chrześcijanie tego okresu – jak chrześcijanie zawsze i wszędzie – szli za radą Mistrza: Czuwajcie i i módlcie się”.

Za sprawą Tradycji Apostolskiej św. Hipolita Rzymskiego otrzymaliśmy uszczegółowiony obraz dotyczący między innymi praw i rozporządzeń odnoszących się do wykonywania funkcji liturgicznych, zasad dotyczących rytów i ceremonii, jakie obowiązują duchownych i świeckich, w tym przepisów obejmujących posty, agape, czas modlitwy i nabożeństw, przechowywania Najświętszego Sakramentu w domu i znaku krzyża. Kościół, który miał już za sobą czasy Apostołów i ich bezpośrednich uczniów, bardzo skrupulatnie przestrzegał, by liturgia była wiernością i czcią Bogu, a równocześnie rozbudowywał nieustannie jej bogactwo.

Część trzecia opowiada o wieku konstantyńskim. Tutaj liturgia chrześcijańska opisana jest w świetle relacji Kościoła ze światem pogańskim, jego religijnością i misteriami. Istotne miejsce zajmuje także opis kultu męczenników i relikwii. Możliwość otwartego wejścia w przestrzeń publiczną wciąż zdominowaną przez odmienne kulturowe wzorce przyniosła nowe zagadnienia, szanse i trudności. Kościół „stanął wobec niebezpieczeństwa materializmu i sekularyzmu – zagrożenia utraty tak wielu wartości duchowych, jak wiele zyskano materialnego przepychu”. Poszukując majestatu zarówno duchowego, jak ziemskiego znaleziono formę „czystego i prostego” piękna architektury sakralnej, która nie przytłaczała nadmiarem ornamentyki i przepychu. Chrześcijańska, starożytna bazylika (basilica – budynek królewski) miała stanowić miejsce, które „istnieje bez świata; istnieje na przekór światu, wciągając człowieka z mocą do wnętrza” (Heinrich Lützeler).

Nie sposób pominąć tutaj jednego z najbardziej wiążących dla tożsamości Kościoła rzymskokatolickiego zagadnień, czyli chrystianizacji języka łacińskiego. Oddany na służbę chrześcijaństwa, zachował swoją własną formę („krótkość, zwięzłość, jasność i prostota”, „prawniczy sposób myślenia” wyrażony w strukturach gramatycznych i semantycznych), odnalazł nowe sensy i ostatecznie został w kolejnych wiekach „przeistoczony” przez Kościół. O. Jungmann SJ zwraca choćby uwagę, że formuła Ite missa est wywodzi się od „zwyczaju panującego w starożytnym Rzymie”, stosowanego także na zakończenie świeckich zebrań: „Idźcie, to jest rozesłanie” („missa – missio – rozesłanie”).

Rozdziały czwarty i piąty ukazują rozwój liturgii od IV w. i kreślą obraz liturgii rzymskiej przed św. Grzegorzem Wielkim. Możemy przyjrzeć się między innymi jak powstawało chrześcijańskie uniwersum, oparte na sieci komunikacyjnej Imperium Rzymskiego, która umożliwiała szerokie kontakty między centrum a peryferiami, pomiędzy różnorakimi strefami kulturowymi i językowymi. „Globalizacja” czasów Rzymu nie tylko dopomogła św. Pawłowi stać się Apostołem Narodów. W kolejnych wiekach sprawiła, że chrześcijanie „od Pontu do Italii, od Azji Mniejszej do Galii, od Frygii do Afryki” zachowywali nie tylko łączność z Rzymem – „także w sprawach liturgii istniała daleko sięgająca harmonia między najbardziej odległymi Kościołami”.

Jednak w samym terminie harmonia ukryta jest różnorodność. I faktycznie, rzeczywistość liturgiczna starożytnego Kościoła przyjmowała formy ściśle związane z lokalnymi czynnikami kulturowymi, z których najistotniejszym zawsze jest język. Obok syryjskiego, greki i łaciny starożytna liturgia chrześcijańska znalazła swoją utrwaloną historycznie formę w języku ormiańskim. Ponadto w świecie greckim V w. koegzystowały ze sobą liturgia zachodnio–syryjska, bizantyńska i egipska/aleksandryjska, z której wyodrębniły się liturgie koptyjska i etiopska. Jak stwierdza o. Jungmann SJ: w sytuacji, gdy dochodziło do odłączenia, a później powrotu do jedności katolickiej, Kościół troszczył się nade wszystko o poprawny teologicznie sens liturgii w językach narodowych. I tak „Ormianie po zjednoczeniu jedynie zrezygnowali z praktyki używania podczas Mszy samego wina bez domieszki wody, ponieważ rozumiano to jako jawne wyznanie herezji monofizyckiej”. W dzisiejszych dyskusjach o inkulturacji warto zwrócić uwagę właśnie na tę kwestię: różnorodność w formach liturgii nie może wykluczać jedności teologicznej z Rzymem, katolicką ortodoksją, która implikuje także odpowiednie formy, a nie jedynie właściwą treść.

W posłowiu do „Liturgii pierwotnego Kościoła” ks. Helmut J. Sobeczko stwierdza: „moment ukazania się polskiej wersji książki jest bardzo trafny, ponieważ pomoże lepiej zrozumieć posoborową reformę liturgiczną, zwłaszcza tzw. tradycjonalistom, którzy chcieliby rozwój liturgii zatrzymać na czasach Soboru Trydenckiego”. Pomijając upraszczający charakter tego stwierdzenia, warto zwrócić uwagę na znacznie istotniejszą kwestię, jaka się z nim wiąże. Otóż praca o. Jungmanna nie tylko jest opowieścią o zachodzących zmianach w liturgii. Ukazuje znacznie ważniejszą rzecz: żywa i ortodoksyjna wiara zakłada żywą i ortodoksyjną liturgię. Kościół może zrozumieć sam siebie (i dochować wierności własnemu powołaniu), jeśli praktyka liturgiczna przy całej swej różnorodności i modyfikacjach stanowiących jeden z przejawów długiego trwania zachowuje katolicki sens.

Liturgia pierwotnego Kościoła była oparta na fundamentalnym zakorzenieniu w prawdach wiary, a jej odniesienie do kultury antycznego świata przemieniało pogańską rzeczywistość. Nie bez znaczenia jest tu rola męczeństwa i życia modlitwą w starożytnym Kościele – bez tych dwóch wspólnoty chrześcijańskie nie dochowałyby wierności Bogu, a zatem – samym sobie. Kult stanowi tkankę dla wspólnoty wiary – bez niego grozi wierzącym osunięcie w subiektywizm, indywidualizm, efemeryczność przeżywanej wiary. Oczywiście liturgii nie można sprowadzić się do intelektualnego poznania. Wymaga uczestnictwa. Zatem książka o. Jungmanna SJ pełni rolę służebną, wprowadzającą: jej lektura nie zastąpi choćby udziału w nadchodzących, adwentowych nabożeństwach. Ale czy jesteśmy w stanie być apologetami katolicyzmu, nie rozumiejąc go?

Josef Andreas Jungmann SJ, „Liturgia pierwotnego Kościoła do czasów Grzegorza Wielkiego”, TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2013, tłum. Teresa Lubowiecka

Zobacz także