Wiedza Krzyża

Edytę Stein czcimy jako męczennicę, jako tę, która dała krew na świętą sprawę i jako tę, która osiągnęła głębiny Krzyża. Dać krew, znaczy poświęcić siebie, konać pośród pieśni aniołów, znaczy, wykonać dzieło. Chrystus przyszedł, by wykonać dzieło Ojca: Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania (J 17,4).

Męczeństwo jest chwałą wykonania, które zanurza w krwi i płaci krwią. Nie tylko trudem, wysiłkiem, czasem, zdrowiem, ale ubywaniem życia. Męczennik dokonuje dzieła, składając ofiarę ze swego życia. A może jeszcze bardziej klarownie – żyje we wzajemności – krew za Krew. Dlatego męczeństwo syci się Eucharystią, liturgią. Eucharystia w takim sensie jest jak najbardziej dosłowna. Męczeństwo to liturgia pochłaniająca życie. Dlatego pozwala dostrzec wszystkie dni, ogarnięte ofiarą, okryte Ciałem ofiarowanym na ołtarzu. Edyta wskazywała, że właśnie Eucharystia odnawia nasze życie, a zwłaszcza ciało, najbardziej intensywnie. W ten sam sposób odnawia również historię.

W życiu Edyty dokonało się przymierze pomiędzy słowem a krwią, pomiędzy myślą wysoką i duchem wzniosłym, który odsłania mądrość Krzyża. Nie tylko sakramenty Kościoła, ale i Słowo Boga spotykają się przedziwnie w tajemnicy Krzyża. Dokonuje się to na kształt Tego, który odziany jest w szatę we krwi skąpaną, a imię Jego nazwano: Słowo Boga (Ap 19,13). Dlatego myśl Edyty dojrzewa do ofiary. Skąpana we Krwi, obmywa szatę historii pełnej nienawiści we krwi Baranka, wybiela ją. Dzieje się tak dlatego, że scientia crucis to również spotkanie Niewiasty, pijanej krwią świętych i krwią świadków Jezusa (Ap 17,6). Spotkanie, by przegrać, jeszcze raz dać się jej upoić, wpaść w złowieszczą gardziel nienasyconej nienawiści. W historii niewiasta ta nosi różne imiona: wojen, rewolucji, totalitaryzmów – tego wszystkiego, co syci się krwią. Ale męczeństwo jest daniem krwi, nie po to, by krew powstrzymać, ale, by krew uświęcić. Dlatego Chrystus przyniósł nie pokój, lecz miecz (Mt 10, 34). I nie toczymy walki przeciw krwi i ciału, lecz… przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich (Ef 6,12). Męczeństwo jest ofiarnym obmywaniem stóp świata, który gardzi ofiarą.

Kolejny ważny wymiar życia Edyty nosi imię: męczeństwo prawdy. W kolekcie czytamy: spraw, za jej wstawiennictwem, abyśmy szukali Ciebie, Najwyższa Prawdę. Prawda stała się drogą zmagania całkowitego, które sięga po życie. Droga Edyty była najpierw stanowczym otwarciem na prawdę. Koleje losu prowadziły ją przez prawdę filozoficzną (Getynga, Fryburg, z mistrzami: Huserlem, Reinachem, Schelerem); antropologię i kwestie społeczne (Spira); wreszcie dojrzewa do niej w sensie religijnym i teologicznym, narastającej aż do mistyki (Kolonia, Echt). Rozpoczyna się w wysiłku kształtowania właściwego języka, aż po wierność otwierania siebie i wierność wypowiadania w najszerszym znaczeniu. Głębia prawdy nie zna podziału pomiędzy przeżyciem i językiem. Stanowi wierność czytania, jest jak poetyka istnienia prawdziwego.

Edyta odkrywa coraz bardziej, jak prawda jest związana z miłością, gdyż bez niej nie można być prawdziwym. Za tą miłością idzie, dopełnia jej. Służba prawdzie nie może być jakimś niezdrowym serwilizmem, ale spontanicznie dąży do objawienia miłości, chroni prawdę o godności człowieka, którą narusza służalczość. Kiedy już jako siostra Teresa Benedykta zanurza się w mistycznej wiedzy Krzyża, coraz bardziej miłuje w sposób mądry, tzn. sięga w samą głębię historii człowieka, by ją ocalić dla Boga. Idzie za swój naród, żydowski i niemiecki, za Europę, która grzęźnie coraz mocniej w bezmiarze obłędu. Oddaje życie za prawdę, gdyż ona wymaga największej ofiary: ofiary cichej, ukrytej, wewnętrznej. Ukazuje tym samym, że do prawdy nie dochodzi się poprzez dyskusje, wymianę słów, szafowanie argumentami. Do prawdy dochodzi jedynie ten, kto sam jest prawdziwy, kto jest zbudowany z prawdy, kto chodzi w prawdzie. A chodzenie w prawdzie to nic innego jak pokora, jak mawiała św. Teresa z Avila. Do prawdy można dojść na sposób meblowania nią swego własnego wnętrza. Ale najbardziej żyje nią ten, kto prawdzie powierza swe życie. A może jeszcze mocniej – miłuje ją tracąc życie. Tak mistycznie spełnia się filozofia. Taki proces dokonał się w życiu Chrystusa.

Pokorny człowiek nie znajdując w sobie nic do dania, staje się darem całkowitym, objawia w ten sposób nadmiar dobra. Ten nadmiar pojawia się i eksploduje w momencie śmierci, ofiary całkowitej i pełnej. Dlatego Edyta przyjmuje okrucieństwo śmierci jako okazję do pomnożenia miłości. Prawda wyzwala miłość.

Życie Edyty jest również wielkim, dziejowym nawoływaniem do jedności. Rodząc się w dzień Kippur (pojednania), przez swoją osobistą historię, wiązała losy Żydów i katolików, filozofów i działaczy społecznych, ateistów i konsekrowanych. Jedno zagazowane życie konsekrowanej Żydówki, Kościół pieczołowicie wydobywa z zapomnienia, by ukazać, jak nienawiść duchowo obezwładnia, pochłania wypracowany ład społeczny i moralny. Z krematoryjnego komina wydobywa się wołanie przeciw tym wszystkim, którzy pragną za pomocą terroru doczesnej władzy skazywać na upodlenie i śmierć całe współczesne społeczeństwa; przeciw tym, którzy potrzebują nienawiści, by osiągać zachłannie swe cele; przeciw tym ludziom duchowo upośledzonym, którzy nie znajdują granic dla zachłanności zabijania w przeróżny sposób.

Edyta stając w komorach Oświęcimia nie znalazła innego rozwiązania, jak miłością i cichością ofiary przezwyciężyć, wydawałoby nie do opanowania obłęd niszczenia. Swoją osobistą konsekracją wychodzi jak Dawid przeciw Goliatowi, by wypowiedzieć swe słuszne „nie” dla tego wymiaru śmierci, który pragnie dosięgnąć ducha człowieka, jego rodziny, wspólnoty, kultury, pracy czy religii. Śmierć Edyty jest adresowana do tych, którzy fałszują drogi człowieczeństwa, do twórców zdegenerowanej ludzkiej wolności, do tych, wszystkich, którzy żyją syndromem rozdzierania i rozpadu, skazując ludzi na piekło niepojednania.

Zobacz także