Wiwatujący tłum

  tak, jak go opisuje Łukasz, jest tajemniczy. Gdy mu się przyjrzeć, to jest  nie z tej ziemi.

Po tych słowach szedł naprzód, zdążając do Jerozolimy. Gdy przybliżył się do Betfage i Betanii, ku górze zwanej Oliwną, wysłał dwóch spośród uczniów, mówiąc: „Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a wchodząc do niej, znajdziecie uwiązane oślę, którego nie dosiadł żaden człowiek. Odwiążcie je i przyprowadźcie. A gdyby was kto pytał: „Dlaczego odwiązujecie?”, tak powiecie: „Pan go potrzebuje””. Wysłani poszli i znaleźli [wszystko] tak, jak im powiedział. A gdy odwiązywali oślę, zapytali ich jego właściciele: „Czemu odwiązujecie oślę?” Odpowiedzieli: „Pan go potrzebuje”. I przyprowadzili je do Jezusa, a zarzuciwszy na nie swe płaszcze, wsadzili na nie Jezusa. Gdy jechał słali swe płaszcze na drodze. Zbliżał się już do zboczy Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów zaczęło wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli. I mówili głosem donośnym: „Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach”. Lecz niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do Niego: „Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom!” Odrzekł: „Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą”. (Łk 19. 28 – 40)
 
Jak człowiek imieniem Jezus może uprzedzająco wiedzieć, że gdzieś jest uwiązane oślę, że nikt na nim nie siedział? Skąd wie, jak zachowają się jego właściciele, co powiedzą? Naiwny myśli, że Pan Jezus to wie, bo jest Bogiem. Ma do tego swoje dobre prawo, bo jest naiwny. Ten zaś, kto serio traktuje naukę o integralności Jezusowego człowieczeństwa, doskonale wie, że na taką wykładnię nie wolno mu przystać, bo niszczy ona prawdę o Jezusie – Synu Bożym: prawdziwym Bogu i prawdziwym człowieku. Żaden prawdziwy człowiek nie dysponuje taką wiedzą jak wiedza Jezusa w sprawie uwiązanego oślęcia.
 
Nie dość tego kłopotu, jest jeszcze drugi. Każdy, kto chociaż odrobinę zna ludzki świat, wie jak nieprawdopodobnym jest w nim nagłe pojawienie się wielu głosów uwielbiających Boga za to, co widzieli, przeżyli. Chór dziękujących jest najbardziej nieprawdopodobnym chórem w ludzkim świecie, a cóż dopiero chór uwielbiających – chór spontanicznej modlitwy: bez żadnego namawiania się, bez żadnej reżyserki, okolicznościowej akademii czy czegoś w tym rodzaju. Zastanawiająca jednomyślność serc, jednomyślność słów, która nagle się pojawia.
 
Właśnie lektura ewangelii Łukasza pozwala poradzić sobie z tymi kłopotami. Medytując nad nią i ślepy dostrzeże, że Łukasz ma za sobą doświadczenie charyzmatyczne. Jego sprawozdanie z wjazdu Jezusa do Jerozolimy też na to wskazuje. Widywał takie rzeczy jak Jezusowe działanie z natchnienia Ducha w sprawie oślęcia, jak spontaniczną modlitwę wielbienia Jezusa, którą Duch daje i Duch kształtuje. Poprzez to swoje doświadczenie, za jego pomocą opisuje tamto wydarzenie.
 
Jan widzi i opisuje drugą część tego tłumu nadciągającą z Jerozolimy. Tym rządzi inna zasada entuzjazmu – pamięć o wskrzeszeniu Łazarza. Pozostali dwaj synoptycy relacjonują niezwykłą historię z oślęciem i tłum, który wiwatuje. To, co ożywia ten tłum, pozostaje w ich relacjach nieopisane.

Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marian Grabowski

Marian Grabowski na Liturgia.pl

Dr hab. fizyki teoretycznej, profesor zwyczajny nauk humanistycznych. Kierownik Zakładu Filozofii Chrześcijańskiej Wydziału Teologicznego UMK w Toruniu. Zajmuje się aksjologią nauki, etyką, antropologią filozoficzną. Autor m.in. książek: "Historia upadku", "Pomazaniec. Przyczynek do chrystologii filozoficznej", "Podziw i zdumienie w matematyce i fizyce".