Wspólnota kultu

Pod wpływem spotkań w Beczce i w KIKu myślę ostatnio nad rodzajem wspólnoty, jaka powstaje podczas celebracji. Mówi się o tym w wielu dokumentach i prawie w każdej katechezie liturgicznej. Wciąż słyszymy, że jesteśmy wspólnotą, niektórzy nawet każą się nam z tego powodu za rączki łapać... Wielkie słowa i krępujące gesty, a tu Kowalski i Maślak, ten ukradł mi gazetę z wycieraczki, a tamtego dzieciaka nie znam...

Bardzo jestem ciekaw, co powiecie w tym temacie. Moje myśli układają się mniej więcej w taki tor:

1) Czym innym jest wspólnota rodziny, przyjaciół, pracowników, znajomych, klasy czy rocznika studiów a czymś zupełnie innym wspólnota kultu, którą wyznacza odprawianie wspólnego rytuału.

2) Wobec (1) wspólnota kultu wytwarza inną więź niż pozostałe, w których nota bene więzi charaktezują się własną specyfiką i jedynie przez analogię można mówić o społecznościach jako o wspólnocie.

3) Rytuał nie determinuje uczestników w tym, co przeżywają zarówno emocjonalnie jak i intelektualnie. Kult określa jedynie zewnętrzne postawy i czynności. Wobec tego, nie można zakładać psychologicznej więzi pomiędzy uczestnikami.

4) Do udziału w kulcie uprawomocnia inicjacja. Uczestnicy rytuału są podobni wyłącznie w tym aspekcie, że przyjęli inicjację i na jej podstawie wykonują te same czynności, wypowiadają te same słowa.

5) Wierzymy, że inicjacja nadaje nowy charakter wiernym. Wytwarza wspólną kondycję, której istotę można opisać wyłącznie w kategoriach teologicznych. Jedną z cech tej kondycji jest włączenie w Mistyczne Ciało Chrystusa, czyli Kościół. Inicjacja odbywa się indywidualnie. Indywidualna też pozostaje więź – i jej dynamika – z Kościołem.

Sumując powyższe punkty, dochodzę do wniosku, że rytuał zawsze przeżywamy indywidualnie, a więź pomiędzy uczestnikami jest teologiczna a nie psychologiczna. Tak więc nie uzasadnione jest "trzymanie się za ręce" (traktuję ten gest jako symbol wymuszonego poczucia więzi) mimo, iż jesteśmy realną wspólnotą. Uczestnik rytuału może przeżywać więź ze zgromadzeniem, jednak gdy dzieje się odwrotnie, niczego to nie zmienia. Przeżywanie nie ma znaczenia. Podobnie nie ma znaczenia, czy ktoś przeżywa (uświadamia sobie) oddziaływanie grawitacji lub też czy przeżywa więź z rodziną, w końcu i tak jest jej członkiem.

Może jednak się mylę?


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Tomasz Grabowski OP

Tomasz Grabowski OP na Liturgia.pl

Od początku zaangażowany w działalność Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego, w latach 2005-2010 jego dyrektor, a od przekształcenia w Fundację – prezes w latach 2010-2016. Od września 2016 r. prezes Wydawnictwa Polskiej Prowincji Zakonu Kaznodziejskiego „W drodze” w Poznaniu i stały współpracownik Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.