Moissac, od dwunastu lat siedziba Organum, to miasto na szlaku św. Jakuba. Na ulicach, a zwłaszcza w kościele dawnego benedyktyńskiego opactwa, było widać sporo pielgrzymów. Spotykałem ich również w gościnnym domu sióstr, u których mieszkałem. Bodaj od sześciu lat Pérès zaprasza chętnych do obchodzenia dnia św. Jakuba (25 lipca) z pomocą śpiewów z księgi znanej jako Codex Calixtinus. Nawiasem mówiąc, pierwsze dwa koncerty Organum odbyły się w Sénanque właśnie 24 i 25 lipca. I również nawiasem: na prośbę bretońskiej grupy związanej z Santiago od jakiegoś czasu Pérès prowadzi jakubowe warsztaty na północy Francji.
Świętowanie rozpoczęło się I nieszporami w formie koncertowej, a raczej koncertem ułożonym w ścisłym porządku nieszporów (z pominięciem modlitw). Nieszpory, znane z płyty zespołu, trwały siedem kwadransów. Potem było trochę czasu na kolację (z widokiem na romański portal), po którym nastąpiło czuwanie. Byłem świadkiem tego, jak gospodarz uroczystości w ostatniej chwili zapisywał, kto ma wystąpić. Kolejność ustalał bodajże w trakcie. Oto jeszcze jedno oblicze Pérèsa-improwizatora!
Rzecz zaczęła się o 22.30. Kościół wypełniony światłem świec. Muzycy w różnych punktach. Czasami następowały po sobie utwory z różnych czasów i miejsc, czasami wywiązywał się dialog między muzykami oddalonymi od siebie, choćby wtedy kiedy na śpiew i rebek Gianniego de Gennaro odpowiadała gamba Malcolma Bothwella, po czym włączał się Jodel Grasset na oud, Jérôme Casalonga na klarnecie (!) i jakiś żeński śpiew. Czasami Pérès wprowadzał kolejnych wykonawców za pomocą melorecytacji po łacinie. W jednym przypadku się to nie udało: na natarczywe wezwania (cytuję z pamięci) „Nunc Lycourgos cum Frederico cantent cantilenam graecam”, „Ubi est Fredericus? Fredericus vocatus est ad ianua ecclesiae ad cantilenam graecam cantandam” nie odpowiedział żaden z bizantyjskich śpiewaków, trzeba więc ich było przywołać po francusku, głosem mówionym.
Czuwanie zakończyło się jak należy: śpiewem Salve Regina. A mnie się żal zrobiło podobnych czuwań, jakie przez ładnych parę lat odbywały się w ramach festiwalu w Jarosławiu. Cóż to była za nobilitacja młodzieżowych zespołów muzyki dawnej! Jakaż okazja usłyszeć ewangelię śpiewaną po grecku przez Angelopoulosa, i to nie na koncercie! Czuwania z udziałem festiwalowych artystów, młodzieży oraz śpiewaków wykonujących polskie pieśni (Adam Strug, Kapela Brodów, Janusz Prusinowski) miały zawsze temat zadany przez któregoś z braci dominikanów i dawały możliwość głębokiego spotkania wierzących i niewierzących. Właśnie tych czuwań najbardziej mi teraz w Jarosławiu brakuje.
Dzień świętego Jakuba to przede wszystkim jutrznia, nieszpory oraz msza św. W tych nabożeństwach muzyki z Kodeksu św. Kaliksta użyto znacznie skromniej niż podczas I nieszporów. Liturgia godzin łączyła dawne antyfony i hymny z tonami używanymi przez siostry. Modlitwie przewodniczył Jean-Marie, dominikanin z Bordeaux. Msza św., z pięcioma koncelebransami, pod względem muzycznym stanowiła mozaikę, moim zdaniem piękną i zrównoważoną. Był oczywiście Codex Calixtinus, ale też utwór instrumentalny na komunię (cynk i organy) oraz franciszkańsko-korsykańskie Tantum ergo sacramentum na dziękczynienie.
Po mszy świętej została wykonana kompozycja Marcela Pérèsa do wybranych wierszy Emanuela Muheima. Utwór „Terres incertaines” powstał na zamknięcie centrum kultury w Sénanque w 1988 roku. Oryginalne części śpiewali muzycy ze starego składu Organum, a chór uczestników warsztatów wykonał części dopisane tydzień wcześniej, w tym bardzo piękny kanon.
Żeby dopełnić obrazu świętowania, wspomnę jeszcze o tym, że Organum (a dokładniej CIRMA – wędrujące centrum badania muzyki dawnej) wydało nuty jakubskiej jutrzni, nieszporów i mszy. A jeśli ktoś chce sobie choć trochę wyobrazić, jak to brzmiało, niech odnajdzie hymn "Dum pater familias", swoisty leitmotiv święta.
W następnym odcinku: o dzieciach. Przypominam: planuję w sumie sześć odcinków.