Wstydliwa sprawa – bierzmowanie…

Mój najmłodszy brat ma za dwa tygodnie Bierzmowanie... w czwartek, o 18 wieczorem, prawie w samym środku Wiekiego Postu. Bardzo trudno mi zrozumieć przyczynę wyboru takiego terminu. 

Przypuszczam jednak, że nie ma żadnej przyczyny. Że jest to zwyczajny brak wyobrażni. Ot kolejna rzecz, która musi się wydarzyć, którą trzeba zaliczyć, którą trzeba gdzieś zmieścić, gdzieś upchnąć.

Czym kieruje się probosz wybierając taki termin? Napiętym grafikiem biskupa? Czym kieruje się biskup zgadzając się na taki termin? Brakiem czasu? Wielością parafii? Całkiem możliwe. Ale być może stoi za tym zwyczajny brak pewnego wyczucia, że spychanie aktu Bierzmowania w głąb tygodnia i to tygodnia Wielkiego Postu jest w pewien sposób zabijaniem rozumienia tego i tak niełatwego do pojęcia sakramentu.

Kiedyś Bierzmowanie należało do Obrzędów Wtajemniczenia, przyjmowało się je razem z Eucharystią wraz z Sakramentem Chrztu podczas Wielkiej Nocy Zmartwychwstania Pana. A teraz co z tego pozostało?

Chrzty udzielane w bocznych kaplicach, w soboty, bez mszy i bez Wspólnoty, bo przecież dziecko małe i płacze, przeszkadza w nabożnym skupieniu, więc trzeba szybko pozbyć się go/wynieść z Kościoła.

Komunie szumne, a jakże, wielkie przyjęcia, prezenty, ale sam Chrystus coraz bardziej odległy i niepotrzbny. Dotatek do rodzinnej imprezy. Ot, pretekst.

I w końcu Bierzmowanie… w diecezji krakowskiej od kilku lat z trzyletnim cotygodniowym przygotowaniem. Z obowiazkową książeczką"zaliczeń" rózańców, dróg krzyżowych czy rorat. A potem, po tym szumnym i często przymusowym przygotowaniu, upchniete gdzieś pomiędzy jedno nabożeństwo a drugie. Bez celu, bez sensu, bez zakorzenienia. To tak jakby góra urodziła mysz. Jakby dawano do zrozumienia – tak naprawdę to nie jest aż takie ważne…

Bierzmowanie powinno być przecież aktem w którym uczesniczy cała wspólnota Kościoła, a nie pokątnym wydarzeniem, stawiającym pod znakiem zapytania sens tych wszystkich przygotowań, spotkań, nabożeństw. Powinno mieć miejsce w niedzielę w okresie Wielkanocnym, a najlepiej w Niedzielę Zesłania (choć to ostatnie byłoby trudne – chyba żeby udzielić specjalnego pozwolenia proboszczom na udzielenia tego skaramentu). Akt Bierzmowania powinien mówić o jego randze – to jest Sakrament, "jeden z Siedmiu, które stoją przed Panem"

A tymczasem przypomina rzuconą z przymusu jałmużnę.

Tyle się dzisiaj mówi o potrzebie odnowy duchowej, o zeświedczeniu młodych i o wielu innych rzeczach nękajacych naszą "młodzież", a jednocześnie odmawia rzeczy podstawowej – odmawia się im pokarmu prawdziwej Liturgii Sakramentu Bierzmowania. Liturgii, gdzie najważniejszy jest Ten, który Zstępuje, a nie ksiądz biskup, który akurat miał czas i wpadł na chwilę wieczorkiem poświęcić "naszą młodzież"…


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Agnieszka Myszewska-Dekert

Agnieszka Myszewska-Dekert na Liturgia.pl

Matka pięciorga dzieci. Z wykształcenia pedagog rodziny i katecheta. Pisze artykuły, tworzy opowieści a także chrześcijańskie midrasze. Zafascynowana Pismem Świętym jako żywym Słowem i Przestrzenią w której "żyjemy, poruszamy się i jesteśmy", stara się Je coraz bardziej poznawać i zgłębiać. Publikowała w kwartalniku eSPe i miesięczniku List. Autorka książek: "Modlitwa - nieustanna wymiana miłości" (Kraków, 2001) oraz "Cynamon i Marianna. Baśń inicjacyjna" (Kraków 2015).