Z okazji małżeństwa

Drodzy Tomaszu i Agnieszko Dekertowie!

Dziesięć lat temu byłem świadkiem Waszych zaślubin. Patrzyłem z bocznej nawy, oszołomiony światłem fleszy. Z zadowoleniem przyjmując waszą młodomałżeńską gorliwość i namaszczenie. Choć słowa przysięgi mówiliście, jakby były Wasze własne, wystarczało wówczas posłuchać tylko samej melodii głosów. Śmieszny, kto nie wziął tego na wiarę.

Co się działo przez ten czas, właściwie nie sposób powiedzieć. Kalendaria sporządzają hagiografowie, których z góry możemy obśmiać. Skoro jednak Wasze małżeństwo zstąpiło do porządku dziennego i stało się rzeczą tak fundamentalnie oczywistą, świętujmy tę oczywistość − te lata, nie minione, ale cały czas aktualne i dziejące się nadal wszystkie na raz, w tej chwili, na Wasze podobieństwo. Świętujmy.

Nie widzę już Was, nie widzę − tej niesfornej pary, której na co dzień nieobce były i ciągłość, i zerwanie, potem tych młodożeńców, cichych, skromnych pracowników winnicy Pańskiej, skubiących sobie po owocku, tych gołąbków gruchających i zadzierzystych… Gdzie ten świat, w którym pojawialiście się zaledwie w cztery oczy, tak żałośnie sami, chudomałżonkowie, bez chlubnego otoczenia wielu Waszych dzieci, będących z czasem nieodłącznymi heroldami Waszego przybycia, rozgłośnymi chórami anielskimi śpiewającymi nieustannie i niezmordowanie pieśń istnienia! O, Moce i Niebiosy!

Jako starzec Waszego małżeństwa, pamiętający czasy sprzed stworzenia domu, który do dziś nie doczekał się tabliczki „T. i A. Dekertowie”, muszę powiedzieć, że nie ma sensu mierzyć Wam małżeństwa w latach. Przeciwnie: czas odmierzany jest Waszym małżeństwem.

Dlatego ostatnia dekada, do której solennie przyłożyliście rękę, niepomiernie przybliżyła nam dzień wieczności. Bo i jak inaczej rozumieć, że będąc nadal tymi oto Dekertami, pojawiacie się coraz to inaczej, w trójnasób bogato, bardziej dekertowo i coraz to dekerciej? Jak inaczej tłumaczyć Wasze powszednie przeobrażanie się w siebie, pomimo niezmiennych liter Waszego nazwiska?

Oto właśnie Dekertowie: ciągłość i radykalne zerwanie czasu, przeszłość przemieniona w tu i teraz. Nieodwracalni Dekertowie-małżonkowie. Jaskółki wieczności.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Mateusz Czarnecki

Absolwent Polonistyki UJ, zajmuje się redakcją książek. Mąż wspaniałej żony i tato czterech córek. Mieszka na wsi polskiej.