Życie pełne niepokoju i nieporozumień

Święty Wojciech, którego święto obchodzimy 23 kwietnia w rocznicę jego męczeńskiej śmierci, jest jednym z głównych patronów Polski. Jednak z pochodzenia był Czechem, dość daleko spokrewnionym z Bolesławem Chrobrym, i na terenie naszego kraju znalazł się w ostatnich latach życia.

Jest jednym z tych świętych z okresu średniowiecza, których życiorys jest najlepiej znany. W przeciągu zaledwie kilku-kilkunastu lat po jego śmierci powstały 3 znane do dziś żywoty św. Wojciecha: żywot przypisywany benedyktynowi, Janowi Kanapariuszowi; żywot autorstwa św. Brunona z Kwefurtu, oraz pochodzący prawdopodobnie z XI w. opis śmierci męczennika, znaleziony w Tagernsee. Ponadto, wiele wiadomości o Wojciechu można znaleźć w innych ówczesnych kronikach.

Był najmłodszym z siedmiu synów. Urodził się ok. 956 r. w Libicach, które rywalizowały z Pragą o status dominującego miasta w dopiero powstających Czechach. I w zasadzie całe jego życie upłynęło w atmosferze konfliktów i zamieszania – pochodził ze zbyt wpływowej rodziny (był spokrewniony m.in. z cesarzem Ottonem III), by mógł wieść spokojne, ciche życie „na uboczu” wydarzeń. Ponadto, jak przekazuje tradycja, miał dość bezkompromisowy charakter.

Od wczesnego dzieciństwa był przeznaczony do stanu duchownego – według legendy, jego ojciec postanowił, że zostanie kapłanem po tym, jak mały Wojciech ciężko zachorował, zaś odzyskał zdrowie po położeniu go na kościelnym ołtarzu. Zatem już jako młody chłopak został wysłany do szkoły katedralnej w Magdeburgu, pod opiekę arcybiskupa Adalberta. Wojciech jego właśnie imię przyjął w czasie bierzmowania – pod tym zresztą imieniem jest do dziś znany na Zachodzie. Od młodości przygotowywano Wojciecha do objęcia znaczących urzędów w Kościele: uczył się u Otryka, jednego z najbardziej cenionych teologów i nauczycieli tamtych czasów. Uczono go też języków: łaciny, niemieckiego, a także języka Lutyków (Wieletów).

Wreszcie, w 983 r., pomimo, że nie ukończył jeszcze wymaganych 30 lat, Wojciech został (drugim w historii) biskupem Pragi. Jak chce tradycja, objął diecezję boso. Żył skromnie, swoje dobra przeznaczał m.in. na utrzymanie budynków kościelnych, na potrzeby duchowieństwa oraz ubogich. Angażował się też w sprawę wykupu niewolników: Praga leżała na szlaku wiodącym do krajów muzułmańskich i powszechny był handel ludźmi. Według podania, pewnej nocy św. Wojciechowi we śnie pojawił się Chrystus, który rzekł: „Oto jestem znowu sprzedawany, a ty śpisz?".

Mimo starań Wojciecha, dochodziło jednak do częstych i gwałtownych konfliktów między nim a wiernymi. W 988 r. Wojciech zrezygnował z sakry biskupiej i wyjechał z Czech. Po krótkim wahaniu, wstąpił do benedyktyńskiego klasztoru na rzymskim Awentynie i 17 kwietnia 990 r. złożył śluby zakonne. Nie pozostał jednak długo „w ukryciu”. Już w dwa lata później, w 992 r. został ponownie wysłany do Pragi. Rozpoczął też wówczas działania misyjne na Słowacji, która znajdowała się wówczas pod panowaniem węgierskim – dzięki temu nawiązał kontakty z dynastią Arpadów i, według tradycji, ochrzcił św. Stefana, króla Węgier – bądź udzielił mu sakramentu bierzmowania.

W swojej diecezji jednak wciąż popadał w coraz silniejsze konflikty z wiernymi. W końcu, w 944 r. po tym, jak zamordowano wywleczoną z kościoła św. Jerzego kobietę oskarżoną o niewierność wobec męża, Wojciech rzucił klątwę na poddanych i wyjechał do Rzymu. Mniej więcej w tym samym czasie wybuchł otwarty konflikt między rodem, z którego pochodził, a rządzącym w Czechach rodem Przemyślidów. Niemal cała rodzina Wojciecha została wymordowana. Pierwotnie, pod groźną klątwy, Wojciech miał powrócić do swej diecezji, jednak papież Grzegorz V zezwolił mu na wybór między powrotem a pracą misyjną. Wybrał misje. Jakiś czas przebywał na dworze Ottona III, potem udał się do Polski, w której rządził sojusznik cesarza, Bolesław Chrobry.

Swoją misję Wojciech rozpoczął w 997 r., udając się do Prus wraz ze swym bratem, Radzimem Gaudentym (również benedyktynem) oraz trzecim kapłanem – Boguszem-Benedyktem. W owym czasie Prusowie zaczynali tworzyć struktury państwowe, przez misję Wojciecha chciano zatem przyczynić się do tego, by owo nowe państwo również było chrześcijańskie. Wojciech z towarzyszami wyruszyli z Gdańska, gdzie udzielili masowego chrztu – do dziś pamiątką po świętym jest przedmieście nazwane jego imieniem. Później misjonarze łodzią przeprawili się do Prus i najprawdopodobniej przybyli w okolice Truso (koło dzisiejszego Elbląga). Jako eskortę mieli 30 wojów przydzielonych im przez Chrobrego.

Misja jednak od początku nie układała się dobrze. Św. Wojciech ani jego współbracia nie znali nawet języka miejscowej ludności. Gdy po raz pierwszy próbowali się porozumieć ze napotkanymi pruskimi rybakami, skończyło się na tym, że jeden z rybaków uderzył Wojciecha wiosłem. Zaproszono ich jednak do osady, gdzie chwilowo byli chronieni prawem gościnności. 17 kwietnia zostali postawieni przed miejscowym zgromadzeniem (rodzajem sejmiku czy wiecu), gdzie Wojciech próbował przedstawić cel swojej misji i zasady chrześcijaństwa. Mógł jednak przemawiać tylko za pośrednictwem tłumacza. Przypuszcza się, że jego słowa zostały niedokładnie przetłumaczone – Prusowie uznali, że przybysze są zagrożeniem. Nakazano misjonarzom opuszczenie kraju. Odwieziono ich łodzią do granicy polskiej. Jednak Wojciech z towarzyszami nie chcieli tak łatwo zrezygnować i po pięciu dniach powrócili na tereny Prus. 23 kwietnia odprawili mszę św. w pobliżu dzisiejszej miejscowości Święty Gaj – zresztą dla ówczesnych Prusów było to miejsce święte. Misjonarze zostali zaskoczeni przez 7 strażników prowadzonych przez kapłana krywe – w oczach Prusów, przybysze byli winni złamania wcześniejszego wyroku zgromadzenia (za samo to groziła kara śmierci) oraz zbezczeszczenia świętego miejsca. Wyrok wykonano na Wojciechu jako na przywódcy misji (jego towarzyszy oszczędzono) – uderzono go toporem lub włócznią w serce. Głowę odcięto, nabito na pal i postawiono – jako ostrzeżenie dla kolejnych przybyszów chcących naruszyć prawo pruskie – na drodze prowadzącej z Prus do Polski. Ktoś (niewiadomo kto) potajemnie przewiózł ją później do Gniezna. Resztę ciała wykupił Bolesław Chrobry, według legendy płacąc za nie tyle złota, ile ważyło. Męczennika pochowano w Gnieźnie i już w 999 r. został kanonizowany.

Można powiedzieć, że męczeństwo Wojciecha poniesione w trakcie misji, której patronował Bolesław Chrobry (były to pierwsze misje organizowane nie przez cesarstwo!) podniosła prestiż nowopowstającego państwa polskiego. Pretekstem do zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r. była właśnie pielgrzymka cesarza Ottona III do relikwii świętego. Założono też wówczas metropolię gnieźnieńską (pierwszą niezależną archidiecezję na terenie Polski), której patronem został oczywiście św. Wojciech.

Jednak św. Wojciech nie zaznał spokoju nawet po śmierci. Już w 1038 r., w czasie najazdu czeskiego na Polskę, jego relikwie zostały wywiezione do Pragi, gdzie ich część znajduje się do dziś. Fragmenty ciała świętego znajdują się również w Trzemesznie, gdzie prawdopodobnie założył klasztor. Zaś ramię świętego Wojciecha zostało ofiarowane w 1000 r. cesarzowi Ottonowi i złożono je w Akwizgranie. Później część tego ramienia przekazano do Rzymu – ten właśnie fragment relikwii w 1928 r. przywieziono do Polski.

Św. Wojciech przedstawiany jest w stroju biskupa. Niekiedy trzyma księgę, czasem włócznię (albo nawet całą ich wiązkę), wiosło, topór, ster. Zdarzają się też przedstawienia, na których trzyma w ręce swą odciętą głowę. Oprócz Polski, jest też patronem Czech, Prus, niekiedy uznaje się go za patrona Węgier. Jest też uważany za patrona duchowej jedności Europy: w 1997 r. w Gnieźnie Jan Paweł II stwierdził, że św. Wojciech „jest natchnieniem dla tych, którzy dziś pracują nad zbudowaniem nowej Europy, z uwzględnieniem jej korzeni kulturowych i religijnych".

Eliza Litak

Źródła: Wikipedia, Mateusz.pl; Forum Świętego Wojciecha i inne.

Zobacz także