Benedykta XVI spojrzenie na Biblię – recenzja książki „Przymierze i komunia. Teologia biblijna papieża Benedykta XVI” Scotta Hahna

Scott Hahn to autor, którego nie trzeba szeroko przedstawiać polskim czytelnikom. Ten protestancki teolog, który został katolikiem, w swoich licznych publikacjach książkowych pomaga żyć w duchu wiary, zgłębiać słowo Boże i lepiej rozumieć liturgię. Jednak książka „Przymierze i komunia” wyróżnia się na tle innych publikacji tegoż autora, bowiem tym razem postanowił on dokonać syntezy myśli Benedykta XVI dotyczących słowa Bożego, stąd podtytuł: „Teologia biblijna papieża Benedykta XVI”.

Z tego właśnie względu zadanie polegające na recenzji tej pozycji jest szczególnie trudne: trudno recenzuje się pozycje, w których autor nie prezentuje własnych poglądów, a relacjonuje cudze przemyślenia, ponadto nie jestem na tylko kompetentnym znawcą ogromnej twórczości Benedykta XVI, by móc zauważyć – gdyby tak było – że Scott Hahn pominął, spłycił czy niewłaściwie zinterpretował jakieś zagadnienie.

Po uważnej lekturze tej książki sądzę, iż mogę śmiało stwierdzić, że pozycja ta jawi się jako bardzo rzetelna synteza teologii papieża emeryta, jednak nie jest to pozycja „dla początkujących”. Trzeba zaznaczyć, że czytelnik zupełnie nieobeznany z problematyką współczesnej biblistyki może mieć trudność ze zrozumieniem i docenieniem znaczenia pewnych istotnych fragmentów tej książki, zwłaszcza tych, w których autor referuje stanowisko Benedykta XVI odnośnie do szeroko stosowanej w biblistyce metody historyczno-krytycznej.

Metoda ta, mówiąc w największym skrócie, obejmuje krytykę tekstu biblijnego, ustalenie autora, czasu i miejsca powstania księgi, historię powstawania tekstu, źródła, z których korzystał autor, proces redakcyjny i wreszcie gatunek literacki księgi i jej fragmentów. Jest to więc metoda jak najbardziej cenna i pożyteczna, ale… nie może być uznana za jedyną i wystarczającą, gdyż – jak słusznie podkreśla Benedykt XVI – zostawia tekst biblijny w historii.

Papież emeryt pisze w swoim dziele „Jezus z Nazaretu”, iż ta metoda chcąc dochować wierności sobie samej, (…) musi nie tylko analizować słowo jako powiedziane w przeszłości, ale w przeszłości je także pozostawić. Może się domyślać jego związków z teraźniejszością i jego aktualności, próbować je odnieść do teraźniejszości, nie może jednak uczynić go dzisiejszym, bo wtedy przekroczyłaby swą miarę. Właśnie dokładność w objaśnianiu tego, co się stało, stanowi jej siłę, ale też jej granicę”. Benedykt podkreśla też, że w lekturze tekstu biblijnego „istnieje niebezpieczeństwo, że widzimy jedynie słowa ludzkie, a nie znajdujemy prawdziwego ich autora, Ducha Świętego” i stwierdza wręcz, że oparcie się wyłącznie na tej metodzie doprowadziło do kryzysu wiary. „Kryzys wiary w Chrystusa zaczął się od zmienionego sposobu czytania Pisma Świętego, który jako jedyny miał być naukowy”. Benedykt nazywa taką postawę „pychą teoretyczną” (s.22) i słusznie zauważa, że niektórzy uczeni skwapliwie poddają Biblię analizie krytycznej, a są nadzwyczaj niechętni do refleksji nad własnymi metodami.

Tymczasem dla Benedykta Biblia, wiara, Kościół to żywa, dynamiczna rzeczywistość, której nie da się interpretować izolując jeden element od innych. Nie można interpretować ksiąg biblijnych w oderwaniu od wspólnot, które je wytworzyły i od wspólnot czytających Słowo, a przede wszystkim od ich przeżywania relacji z Bogiem. Niektóre interpretacje tekstu natchnionego zdają się bowiem skupiać się na kontekście powstawania ksiąg, a w rzeczywistości odrywają się od najważniejszego kontekstu, jakim jest wiara, która dla pewnych uczonych wydaje się zagadnieniem „nienaukowym”. Papież emeryt natomiast uważa, że trzeba zmienić naszą koncepcję realizmu, gdyż realistą jest ten, kto w Słowie Bożym (…) rozpoznaje fundament wszystkiego. Nie ma więc sprzeczności pomiędzy rzetelnie prowadzoną egzegezą a rzetelnie prowadzonymi badaniami naukowymi. Podobnie też Benedykt odrzuca założenie o istnieniu koniecznego napięcia pomiędzy badaniami teologicznymi a urzędem nauczycielskim Kościoła. Jego zdaniem teologia musi stanowić wyraz nawrócenia i uczniostwa. Teolog badający święte księgi winien być więc uczniem ich Autora, pokornym sługą Słowa, a nie laborantem dokonującym wiwisekcji przedmiotu swoich badań. Dla Benedykta wiara nie jest tylko akceptacją twierdzeń i faktów, ale jest sposobem poznawania i sposobem życia w ramach wspólnoty wierzących.

Dlatego teologia ma być formą posługi wobec misji Kościoła. Cechą charakterystyczną prawdziwie wielkiego teologa jest pokorne trwanie przy Kościele, akceptując zarówno jego, jak i własne słabości, bo – jak podkreśla Benedykt – tylko Bóg jest naprawdę święty, a my wszyscy potrzebujemy przebaczenia.

Aby jednak teologia okazała się skuteczną posługą wobec ogółu wierzących, nie może poprzestać na akademickich pracach „przy biurku i na katedrze”, ale teolog winien odkryć na nowo wymiar kultu, adoracji, stanowiący fundamentalny sens badań naukowych. Ta ostatnia prawda podkreślana przez Benedykta nie wydaje się bynajmniej oczywista we współczesnych czasach, gdy releguje się adorację daleko od badań naukowych. Natomiast dla Benedykta kult to jakby jądro rzeczywistości, która w jego myśli stanowi spójną całość, bez szufladkowania, do którego często jesteśmy skłonni. I tu trzeba bardzo docenić pracę Scotta Hahna, który bezbłędnie uchwycił wieloaspektowość myśli Benedykta i trafnie odgadł, iż chcąc ująć syntezę teologii biblijnej papieża emeryta, trzeba równocześnie objąć ogromną gamę zagadnień. Bowiem w myśli Benedykta rzeczywistość stworzona, otaczając nas świat i ludzka działalność wraz z jej wymiarem naukowym czy kulturalnym splatają się nierozłącznie z rzeczywistością słowa Bożego, Kościoła, kultu i kapłaństwa. Właśnie dlatego myśl Benedykta – co wyraźnie widać w omawianej książce – emanuje spokojem, świeżością, pewną radością życia. Słusznie przecież twierdzą psychologowie, że nic nie jest tak odprężające, jak spójność w życiu, a w myśli Benedykta ta spójność łączy naszą codzienność z wymiarami kosmicznymi i nadprzyrodzonymi, tworząc zwarty system, dający poczucie pewności i bezpieczeństwa.

Wystarczy podać jeden przykład, szeroko omawiany przez Scotta Hahna: powiązanie stworzenia dokonanego przez Boga z przymierzem, które Stwórca zawarł ze swoimi stworzeniami. Benedykt zauważa, że celem stworzenia jest przymierze, historia miłości pomiędzy Bogiem a człowiekiem, bo stworzenie jest tak skonstruowane, że jest skierowane ku adoracji, wypełnia swoje przeznaczenie w obszarze adoracji. Zwłaszcza człowiek, stworzony na obraz Boga, stworzony do relacji, otrzymuje powołanie kapłańskie, powołanie do oddawania Bogu czci. Trzeba jednak pamiętać, że prawdziwy kult jest zawsze Bożym darem, a nie przejawem inicjatywy człowieka. Aby głębiej ukazać kultyczny wymiar ludzkiego życia, Benedykt zwraca uwagę na doniosłość liturgii w życiu samego Jezusa, gdzie wielkie wydarzenia były związane ze świętami żydowskimi i w ten sposób Jezus na własnym przykładzie pokazał nam, jak życie prowadzi do liturgii, a liturgia staje się życiem. Nie ma więc sprzeczności czy dystansu pomiędzy kultem a codziennością, przeplatają się one nieustannie, tak iż Benedykt przekazuje nam myśl, która zapewne może zaskoczyć nawet bardzo religijne osoby, często przystępujące do sakramentów: „Eucharystia to działanie Boga, na które czeka całe stworzenie”. Myśl Benedykta, jak powiedzieliśmy, nie zna sztucznego podziału na to, co dzieje się „wewnątrz świątyni i poza nią”, ale oba wymiary przenikają się wzajemnie.

Myślę, że to krótkie omówienie wybranych fragmentów interesującej nas książki dowodzi, jak trafnie został dobrany tytuł tej pozycji: „Przymierze i komunia”. Co prawda papież emeryt zaznacza, że nieprzypadkowo zastępuje się słowo „przymierze” terminem „testament”, podkreślając przez to, że relacja między Bogiem a człowiekiem nie jest typową relacją między dwoma partnerami, mniej lub bardziej równymi, ale jest darem dla człowieka, niemniej termin „przymierze” lepiej wskazuje na żywą rzeczywistość relacji, o której tak głęboko pisze Benedykt. Termin „komunia” z kolei najlepiej oddaje uniwersalny charakter więzi Boga ze stworzeniem, a także wyraża idealny, docelowy obraz relacji panujących na ziemi.

Podsumowując, książka Scotta Hahna jest bardzo wartościową pozycją, umożliwiającą nam poznanie teologii biblijnej Benedykta XVI, rozsianej w jego rozlicznych publikacjach, w jednym zwartym dziele, rzetelnie relacjonującym papieskie nauczanie w tym zakresie. Nie jest to bynajmniej lektura „do poduszki”, ale chyba każdy, kto zetknął się z twórczością, papieża emeryta, dobrze wie, że głębia myśli wymaga trudu poznawczego. Niekiedy autor książki nie ustrzegł się pewnych powtórzeń, czasem czytelnik może mieć wrażenie, jakby myśl rozwijała się spiralnie, ale wspomniana wyżej wieloaspektowość teologicznej myśli Benedykta usprawiedliwia takie ujęcie.

Niniejsza recenzja nie jest więc typową oceną wartości książki, bo trudno tu oddzielać myśl Scotta Hahna od myśli Benedykta. jest ona raczej subiektywnym podkreśleniem tych treści, które uznałam za najcenniejsze, najbardziej odkrywcze, a przez to najbardziej zachęcające przyszłych czytelników do poznania całości tego dzieła. A naprawdę warto.

Autor: Scott Hahn; Wydawca: Esprit; Format: 14,5 x 20,5 cm; Oprawa: miękka ze skrzydełkami; Tłumaczenie: Dominika Krupińska; Liczba stron: 272; Rok wydania: 2021; ISBN: 978-83-66859-00-5

O książce

Scott Hahn, wybitny amerykański teolog katolicki, przedstawia najważniejsze tematy teologii biblijnej Benedykta XVI. Udowadnia, że papież emeryt doskonale odczytuje Słowo Boże zarówno w duchu Tradycji, jak i w oparciu o odkrycia współczesnej nauki. Poznawanie biblijnej myśli Benedykta XVI pozwala zobaczyć w nowym świetle nie tylko samo Pismo Święte, lecz także liturgie, życie Kościoła i powołanie chrześcijanina we współczesnym świecie.

„Na synodzie biskupów w 2008 roku Benedykt przypomniał rozważanie św. Augustyna poświęcone uczonym w Piśmie i faryzeuszom, których rady zasięgnął Herod po przybyciu Mędrców. Augustyn spostrzegł, że dzięki specjalistycznej znajomości Pisma Świętego wiedzieli oni, gdzie Zbawiciel miał się narodzić, ale nie potrafili rozpoznać samego Zbawiciela. Jak objaśnia dalej Benedykt, takie niebezpieczeństwo czyha na uczonego: «Jeśli poprzestaniemy na sensie dosłownym, niekoniecznie znaczy to, że zrozumieliśmy tak naprawdę Słowo Boże. Istnieje niebezpieczeństwo, że widzimy jedynie słowa ludzkie, a nie znajdujemy ich prawdziwego Autora, Ducha Świętego. W słowach nie znajdujemy Słowa»”.

O autorze

prof. Scott Hahn – autor i redaktor ponad czterdziestu książek, w tym bestselleru Czwarty kielich. Wybitny teolog, wykładowca i mówca. Były pastor. W 1986 roku przystąpił do Kościoła katolickiego, w którym odkrył pełnie prawdy. Prowadził popularne programy w amerykańskiej telewizji EWTN. Szczęśliwy mąż Kimberly, ojciec sześciorga dzieci i dziadek dwanaściorga wnucząt.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także