Jedzenie w rytmie słów. O „Boskim świętowaniu” i wodzie różanej

Chyba nie będzie „boskiego świętowania”, prędzej dopust boży: przemówił mój wewnętrzny krytyk, gdy przystąpiłam do lektury książki-dwugłosu Marii Miduch i Szymona Żyśki.

Spiesząc z wyjaśnieniem: publikacja traktuje o dobrym, jakościowym zasiadaniu przy stole, o spotykaniu przy nim Boga, wzorując się na postaciach z Pisma Świętego. Autorzy, nie poprzestając na narracji, wkomponowali w książkę kilkadziesiąt przepisów inspirowanych biblijnymi przysmakami. Tylko jak tu nad tym wszystkim koncypować ma ten, komu kuchenne rewolucje i spotkania przy stole niosą, delikatnie mówiąc, wspomnienia rodem z najlepszych memów? Biorąc pod uwagę głosy większej grupy, zastanawiam się dalej, jak ucztować mają ci, którzy nie czują się na siłach: z braku czasu, poczucia sensu, powątpiewając we własną wartość lub zwyczajnie, z powodu braku środków finansowych.

Zadaje się, że publikacja jest zaadresowana także do takich osób, dlatego poniżej spojrzymy na nią sceptycznym okiem sprawdzając, czy „łyżka dziegciu beczkę miodu popsuje”.

Stół

(…) zasada „każdy ma swoje miejsce” nie była ustaleniem hierarchii i wybraniem dla siebie najlepszej przestrzeni, ale przedłużeniem stołu do granic możliwości.

Tak Szymon Żyśko wspomina stół w kuchni babci i dziadka, przy którym znalazło się miejsce dla każdego, również niezapowiedzianego lub nieznanego gościa. Taki stół, na którym nie serwuje się ocen i przy którym każdy może jakoś się odnaleźć, pozostając sobą. Wydaje się być utopijny, a jednocześnie nosimy jego reprezentację w sobie, przywołując epizody z dzieciństwa, z podróży, z sytuacji, kiedy zostaliśmy przyjęci i ugoszczeni „za nic”, tak po prostu.

W tej potencjalnej stabilizacji na czterech nogach najlepsza jest różnorodność możliwości: to, że wszystko może się przydarzyć (nam i naszym kubkom smakowym) niezależnie od punku wyjścia. Spojrzenia mogą przybrać nieoczekiwane konfiguracje, a niuanse nadać spotkaniu tych, a nie innych ludzi, szczególny klimat. Bywa też tak, że za sprawą wspomnień, przy stole zasiadają z nami Ci, którzy nie mogli przyjść. Mało w książce niuansowania, więcej ogólników, dlatego pokrzepimy się Miłoszem:

Tylko ten stół jest pewny. Ciężki. Z masywnego drzewa.
Przy którym ucztujemy jak inni przed nami,
Zgadując pod werniksem dotyki ich palców.
Wszystko inne wątpliwe. Także my, zjawieni

Czesław Miłosz, fragment z tomu Wiersze wszystkie, Kraków 2011, pierwodruk w tomie Nieobjęta ziemia, Paryż 1984

Spotkanie

Skoro już traktujemy stół szerzej aniżeli tylko element wyposażenia wnętrza, zobaczmy, co się przy nim wydarza. Jemy, spotykamy się, uczestniczymy w ożywionej dyskusji lub współ-milczymy, ładujemy baterie. Maria Miduch ciekawie pisze o aspekcie odpoczynku przy stole, zwracając uwagę na odwrócenie porządku.

Człowiek zaczyna swoje życie od odpoczynku z Bogiem. (…) To właśnie Stwórca stoi w centrum tego zawieszenia wszelkich czynności. Nie zmęczenie, ale Bóg.

Odpoczynek per se, który nie wynika ze zmęczenia po czymś, a poprzedza działanie, to rzeczywiście inny rodzaj wytchnienia, niż to domyślnie przez nas realizowane. Ta specyficzna logika nadaje odpoczywaniu szczególny, odświętny charakter, w którym udział bierze zarówno dusza, jak i ciało.

Spotkania przy stole, przy którym, jak pisze przywołany wyżej Miłosz „ucztujemy jak inni przed nami”, nie mają być jednak na siłę ugrzecznione i jak wiemy, często nie są. Autorzy nie pogłębiają jednak dyskursu w obszarach nieco mniej komfortowych. Relacje przy stole to także dramaty i dysonanse, które psują apetyt (na życie) i potrafią sprawić, że najlepszy posiłek staje nam w gardle. Nie brzmi to najlepiej, ale kto nie przypomina sobie burzliwej lub arktycznej sytuacji przy stole. Bywa, że po takich doznaniach żałujemy, że nie mieliśmy gotowego koła ratunkowego lub skryptu, żeby móc uspokoić nieco sytuację i ustanowić przestrzeń bezpieczną dla wszystkich współbiesiadników. I jak tu świętować?

Potrawy

Docieramy do mojej ulubionej części książki – przepisów – umożliwiających nam skosztowanie potraw, o których dotychczas tylko czytaliśmy w biblijnych opowieściach.

Nie mogło być inaczej: lekturę książki zaczęłam właśnie od przepisów i… pierwsze, co wpisałam w wyszukiwarkę Google, to: „gdzie kupić wodę różaną”? Nie jest tak źle – można dostać, a najchętniej wezmę w zestawie z daktylami, figami, granatem i migdałami. Jeszcze tylko szczypta cynamonu, trochę kurkumy i jesteśmy w domu. Ostrzegam, proszę nie czytać „Boskiego świętowania” z pustym żołądkiem, bo przepisy działają, nie tylko na wyobraźnię.

Podoba mi się pomysł na receptury, które mają przywodzić smaki i historię Izraela. Mamy tu w związku z tym sporo potraw z mięsem, ale znajdą coś dla siebie także osoby, które go unikają, co mogę potwierdzić na własnym przykładzie.

Początkowo byłam zawiedziona brakiem zilustrowania posiłków odpowiednimi fotografiami, ale myślę teraz, że ma to sens. Kuchni zaprezentowanej w „Boskim świętowaniu” przede wszystkim trzeba doświadczyć na sobie, a nie „najeść się oczami”. Przepisy kryją w sobie prostotę i urok, ale wymagają czasu – zdecydowanie jest to pichcenie w rytmie slow.

W świecie, który karmi nas tyloma bodźcami – również w kuchni – warto wrócić do pewnej ascezy myślenia i gotowania: mniej wcale nie znaczy gorzej. (…) Kuchnia ukryta na kartach Biblii pomaga już z samego gotowania uczynić święto (…).

Sądzę, że niespieszność i odrobina dystansu są kluczem do lektury „Boskiego świętowania”. Nie znajdziemy tu intensywności i ostrości zarówno w narracji, jak i recepturach. Ganiłam niektóre fragmenty: za ogólniki, za ślizganie się po tematach lub jednostronne ich ujęcie, powtórzenia podobnych wątków w różnych rozdziałach, brak rytmu i akcentu. Przyznam jednak, że publikacja wciąż ma w sobie to „coś”, co czyni potrawę smaczną, nawet jeśli nie należy do naszych ulubionych. Jak odpowiednio zastosowana woda różana w przepisie, która „smaki słodkie i mdłe ożywia; kwaśne i ostre osładza”, tak książka może zastać nas w odpowiednim miejscu i czasie: na przykład teraz, kiedy po wielomiesięcznej przerwie możemy znów posilać się w większym towarzystwie.

 

Autor: Maria Miduch, Szymon Żyśko; Wydawca: WAM; Format: 14,2 x 20,2 cm; Oprawa: miękka ze skrzydełkami; Liczba stron: 216; Rok wydania: 2020; ISBN: 978-83-277-1784-9

O książce

Garść czasu, szczypta życzliwości, dużo, dużo miłości i jeden stół – oto przepis na najpiękniejsze spotkania z rodziną, przyjaciółmi i z Bogiem. Sposób na wspaniałe świętowanie i odnowienie bliskiej relacji ze Stwórcą. Boskie świętowanie to wyjątkowa opowieść o tym, jak bardzo w dzisiejszych czasach brakuje nam spotkania przy stole, rodzinnego doświadczenia tego, że wspólne jedzenie i gotowanie buduje i umacnia więzi. To także zaproszenie do niezwykłego bycia z Bogiem oraz do naśladowania ludzi Biblii, dla których posiłki w gronie najbliższych były wyrazem głębokiej przyjaźni i miłości.

„Przygotowanie do szabatu to nie tylko wybór odpowiednich modlitw i czytań z Biblii, lecz także dbałość o ciało. Człowiek myślący biblijnie nie rozdziela ciała i ducha. Dbając o ciało, dba i o ducha, a troszcząc się o przeżycia duchowe, nie zapomina o ciele”.

O autorze

Maria Miduch – dr judaistyki i hermeneutyki biblijnej, mgr teologii (UPJPII), mgr studiów bliskowschodnich (UJ), wykładowca języka hebrajskiego i Starego Testamentu (Seminarium Salezjanów Kraków). Członek Stowarzyszenia Biblistów Polskich. Lider we wspólnocie Głos na Pustyni, zaangażowana w inicjatywę TJCII Polska.
Szymon Żyśko –  grafik i reportażysta, wieloletni redaktor portalu Deon.pl. Uwielbia spotykać się z ludźmi, słuchać ich opowieści, a potem przelewać je na papier. Prowadzi blog Pudełko nic.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

TB

TB na Liturgia.pl

Książkę, kawę i wino w dobrym towarzystwie bardzo sobie ceni. Przyjmie każdą ilość czekolady. Jak sądzi, jest otoczona wspaniałymi ludźmi. Za swoich literackich mentorów uważa Samuela Becketta i Stanisława Barańczaka. Nie odnalazłaby się w świecie technologii bez Steve’a Jobsa i Michała Wsiołkowskiego.