Kilka uwag po Eucharystii na Arenie Młodych w Łodzi

Mimo że od samego zdarzenia upłynęło już parę tygodni, decyduję się na zabranie głosu w sprawie, eufemistycznie mówiąc, niecodziennej Eucharystii z Areny Młodych w Łodzi. Robię to z dwóch powodów. Po pierwsze, byłem już przez różne osoby prywatnie pytany o zdanie, a po drugie, sprawa miała swój ciąg dalszy i kilka dni temu na stronie episkopat.pl ukazało się oświadczenie ks. abpa Grzegorza Rysia i Pro Memoria Komisji Episkopatu ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Mój wpis jest w dużej mierze komentarzem do oświadczenia łódzkiego metropolity.

Link do obu dokumentów:

Informacja ws. celebracji Eucharystii podczas Areny Młodych w Łodzi | Konferencja Episkopatu Polski

Najpierw w największym skrócie mój pogląd na samo zdarzenie. Pojawiające się tu i tam zarzuty o profanację Eucharystii uważam za zdecydowanie przestrzelone i niesprawiedliwe, natomiast miało miejsce niewątpliwe poważne nadużycie, niezależnie od wszystkich dobrych intencji i szlachetnych pobudek organizatorów, o których łódzki metropolita zaświadcza w swoim liście. Dlatego dobrze się stało, że zareagowała liturgiczna komisja Episkopatu i że jej dokument został upubliczniony.

Oświadczenie ks. abpa Grzegorza Rysia zaczyna się od przeprosin względem tych, którzy poczuli się zgorszeni lub zaniepokojeni Eucharystią z Areny Młodych. Ponieważ byłem tą sprawą może nie zgorszony, ale na pewno zaniepokojony i zbulwersowany, czuję się jednym z adresatów tych przeprosin. Jako adresat przyjmuję je i wyrażam za nie wdzięczność, choć z całą szczerością muszę powiedzieć, że widzę w tym oświadczeniu również rzeczy z którymi trudno mi się zgodzić. I tego dotyczy ciąg dalszy mego wpisu.

Posłuszeństwo Kościołowi i kwestia przykładu

Ksiądz arcybiskup przeprosił tych, którzy „poczuli się zgorszeni lub zaniepokojeni”. Ale problem wcale nie polega na tym, że ktoś subiektywnie „poczuł się” zgorszony czy zaniepokojony, tylko na tym, że organizatorzy wydarzenia dali poważny powód do niepokoju i zgorszenia. Sprawować Eucharystię omijając normy liturgiczne to okazać nieposłuszeństwo Kościołowi, niezależnie od tego kto to robi. Współuczestniczący w organizowaniu Areny Młodych o. Remigiusz Recław SJ, zapytany o to, czy tak może wyglądać Msza święta, zaczął swą odpowiedź na kanale YT od zdumiewającego stwierdzenia, że skoro było tam aż trzech biskupów, to znaczy, że wszystko było w porządku (link do wypowiedzi jest tutaj: Remigiusz Recław – YouTube ). Mówiąc żartobliwie, o. Remigiusz tworzy w ten sposób nowy nurt w eklezjologii, który można nazwać „tri-episkopalizmem”. Wystarczy, żeby zrobiło coś razem trzech biskupów, żebyśmy uznali to za dobre. Bardzo ciekawa myśl, ale ja jej nie poprę, ponieważ dopuszczam możliwość, że trzech biskupów, nawet działając wspólnie, może się pomylić lub zrobić coś niewłaściwego. Nawet gdyby celebrowało nie trzech, a stu biskupów pod przewodnictwem samego papieża, nadużycie nie przestałoby być nadużyciem. W niedawnym papieskim Motu proprio „Traditionis custodes” Mszał Pawła VI został określony jako jedyny wyraz lex orandi rytu rzymskiego, a w liście towarzyszącym papież wezwał do unikania liturgicznych nadużyć. Na Arenie Młodych tenże Mszał Pawła VI został w praktyce (choć nie w teorii) uznany za nieobowiązujący. Czy słowa papieża należało zatem brać serio czy tylko jako figurę retoryczną?

Drugi poważny powód do niepokoju jest taki, że biskup, czy chce tego czy nie, samym swoim przykładem autoryzuje różne praktyki. W swoim oświadczeniu ks. abp Ryś zapewnił o jednorazowości tego wydarzenia. Jak najbardziej wierzę, że taka jest jego intencja. Nie stanie się jednak nic dziwnego, jeśli niektórzy księża znajdą w Eucharystii z Areny Młodych alibi lub wręcz zachętę dla różnych własnych liturgicznych ekscesów i ekstrawagancji. Nie wiem co zrobi łódzki metropolita, jeśli będzie chciał kiedyś powściągnąć jakiegoś nadmiernie kreatywnego liturgicznie prezbitera, a w odpowiedzi usłyszy: „Ależ księże arcybiskupie, ja to robię po modlitwie i rozeznaniu, że właśnie tego potrzebuje wspólnota, dla której odprawiam”. Nie wiem, czy wtedy księdzu arcybiskupowi pozostanie jakikolwiek argument, poza argumentem siły, według starego porzekadła o wojewodzie („co wolno wojewodzie…” itd.).

Duch a litera

Mój zdecydowany sprzeciw budzi początek drugiego punktu oświadczenia, w którym ksiądz arcybiskup broni swojej decyzji twierdząc, że zachował normy liturgiczne nie co do litery, ale co do ich istoty oraz ducha. Nie. To jest tylko jego subiektywna opinia, dla której nie widzę uzasadnienia. Nie wiem, czy ksiądz arcybiskup dostrzega w jak głęboki klerykalizm się ześlizguje. Bo oto mamy sytuację, w której kapłan przewodniczący liturgii arbitralnie decyduje o jej kształcie, o tym jaki element pełni jaką funkcję i co czym można zastąpić. Zgromadzenie liturgiczne nie ma zaś innego wyjścia, niż tylko poddać się pomysłowi celebransa. I tutaj wracam do wątku z poprzedniego punktu o sile przykładu dawanego przez biskupa. Skoro arcybiskup stosuje logikę szukania liturgicznych ekwiwalentów, to chyba mogą brać z niego przykład prezbiterzy? I dlaczego w tej logice zatrzymywać się tylko na pierwszej części Mszy? Wyobrażam sobie np. jakieś spotkanie, ewangelizacyjne czy inne, w ramach którego będzie braterska agapa i prowadzący lider powie, że ta uczta miłości jest ekwiwalentem Eucharystii, bo Chrystus jest przecież realnie obecny między nami, jesteśmy w jedności z Nim i między sobą (a słowo „komunia” przecież znaczy „jedność”), z kolei modlitwa przed posiłkiem to ekwiwalent modlitwy eucharystycznej (sam znak krzyża to przecież wspomnienie naszego odkupienia, czyli anamneza, a odwołanie się do Ducha Świętego w formule znaku krzyża to epikleza). Wiem, to są absurdy, ale to jest tylko dalszy krok według logiki, którą na Arenie Młodych zaproponował ksiądz arcybiskup.

Rytuał vs serce

Dotknięty przez księdza arcybiskupa wątek ducha i litery wybrzmiewa znacznie wyraźniej i ostrzej we wspomnianym już internetowym komentarzu o. Recława. Jego komentarz jest o tyle istotny, że stanowi głos kogoś, kto uczestniczył w organizowaniu wydarzenia i w podejmowaniu decyzji o takim a nie innym kształcie Eucharystii. O. Recław najpierw przekonuje, że nie było innego wyjścia, bo Eucharystia musiała się odbyć, a nie było możliwe odprawić jej całej. Tu skomentuję, że wcale nie jestem pewien, czy ona musiała się odbyć. Tak, Eucharystia stanowi centrum życia Kościoła, ale z tego nie wynika jeszcze, że musi stanowić część każdego kościelnego wydarzenia. Jak wszyscy podkreślają, Arena Młodych była wydarzeniem ewangelizacyjnym. Ewangelizacja oznacza budzenie wiary, prowadzenie do otwarcia na miłość Boga, do nawrócenia i do przyjęcia Chrystusa jako Pana. Eucharystia jest w pewnym sensie punktem dojścia dla ewangelizacji (por. KL 9-10), ale z tego jeszcze nie wynika konieczność jej odprawienia na koniec każdego działania ewangelizacyjnego. Czy nie ma wystarczająco wielu pozaeucharystycznych sposobów modlitwy, które mogły zwieńczyć to wydarzenie i w których Chrystus byłby obecny jak najbardziej realnie (choć nie substancjalnie, jak w Eucharystii) bez pozbawiania tego wydarzenia niczego co w nim było ważne i wartościowe?

Ale ta opinia o. Recława o konieczności celebrowania Eucharystii i niemożności odprawienia jej w sposób integralny, jest wstępem do głównego wątku jego komentarza, jakim jest radykalne przeciwstawienie sobie prawa i miłości, rytuału i serca. Znany jezuita mówi o rytuale wyłącznie negatywnie, jakby był czymś z gruntu złym, bezdusznym i nieewangelicznym. Msza na Arenie Młodych została zaś odprawiona nie według rytuału, ale według serca.

Bardzo szkodliwe i niebezpieczne postawienie sprawy. Oczywiście jestem przeciwnikiem absolutyzowania prawa, ale zarazem kategorycznie sprzeciwiam się tworzeniu takiej opozycji. Ona jest fałszywa. Normy liturgiczne pełnią mniej więcej taką rolę jak znaki drogowe i bariery ochronne na drodze. Nie stanowią same przez się wartości absolutnej, ale są na straży celebrowanego w liturgii misterium, które jest większe od nas. Przytaczałem już na blogu nie raz i przytoczę raz jeszcze zdanie z Reguły życia św. Stanisława Papczyńskiego, pochodzące z drugiego rozdziału O miłości: „Przykazania Boże i rady ewangeliczne, prawa świętego Kościoła rzymskokatolickiego, jego przepisy, postanowienia, obrzędy, zwyczaje i nakazy, a także ta niniejsza Reguła i – jeśliby kiedyś wydano więcej zarządzeń – niech będą przestrzegane z miłości do Boga”. No właśnie, prawa, zwyczaje i obrzędy Kościoła niech będą przestrzegane z miłości do Boga, a nie lekceważone jako niepotrzebne, bo ważna jest tylko miłość. Piękna harmonia prawa i miłości, litery i ducha, rytuału i serca. O. Stanisław mówi tu wprawdzie jedynie o miłości do Boga, ale ona jest przecież nieodłączna od miłości do ludzi. Dodam, że cały ten rozdział Reguły życia stanowi II czytanie z Godziny czytań we wspomnienie św. Stanisława Papczyńskiego.

Św. Jan Paweł II jako patron tej Eucharystii?

Na samym końcu swego oświadczenia ksiądz arcybiskup dziękuje tym, którzy podejmując dzieło nowej ewangelizacji, szukają dla niej – według zaleceń Jana Pawła II – nowej gorliwości, nowych metod i nowych środków wyrazu. Nie wiem, może jest to moja nadinterpretacja, ale w kontekście całej tej sprawy i samego oświadczenia, którego zasadniczą treścią, mimo otwierających je przeprosin, jest jednak wyraźna apologia liturgii z Areny Młodych, trudno nie odnieść wrażenia, jakby ksiądz arcybiskup uważał taką właśnie celebrację Eucharystii za przejaw zalecanych przez papieża nowych metod i nowych środków wyrazu. Innymi słowy, Eucharystia na Arenie Młodych wpisuje się w dziedzictwo Jana Pawła II.

Jeśli trafnie odczytuję myśl księdza arcybiskupa, to w takim przywołaniu Jana Pawła II jest, przepraszam za mocne słowo, coś wręcz perwersyjnego. Klasyczny przykład posłużenia się papieżem zupełnie w oderwaniu od kontekstu jego faktycznego nauczania. Jego słowo o nowej gorliwości, nowych metodach i nowych środkach wyrazu jest oczywiście autentyczne, ale papieżowi do głowy by nie przyszło zaliczać do metod i środków wyrazu nowej ewangelizacji manipulowania obrzędem Eucharystii! Przeciwnie, w jego nauczaniu o Eucharystii mamy wezwanie do skrupulatnego przestrzegania norm liturgicznych (np. Ecclesia de Eucharistia, 52), napiętnowanie nadużyć (tamże) a także przeprosiny wobec wiernych za nadużycia liturgiczne epoki posoborowej (Dominicae cenae, 12). Papież z Polski mógłby więc być jak najbardziej patronem przeprosin księdza arcybiskupa z początku oświadczenia, ale nie Eucharystii z Areny Młodych.

I już na koniec jedna uwaga pozytywna. Bardzo dobrze się stało, że zarówno Pro Memoria komisji jak i oświadczenie ks. abpa Grzegorza Rysia, bezpośrednio adresowane do ks. bpa Piotra Gregera ze wspomnianej komisji, zostały podane do publicznej wiadomości. Jeszcze 27 września Tomasz Terlikowski w internetowej rozmowie na kanale Rafała Ziemkiewicza (nagrywanej dzień wcześniej) mówił na początku o polityce informacyjnej Episkopatu i krytykował przemilczanie spraw publicznie ważnych, nawiązując też do Eucharystii z Areny Młodych. Na szczęście już wkrótce ten jeden przykład okazał się nieaktualny, oby była to jaskółka zwiastująca trwalszą zmianę (nawiasem mówiąc, rozmowa Terlikowskiego z Ziemkiewiczem pt. Wkurzeni katolicy patrzą na swój Kościół jest świetna i gorąco ją polecam: ziemkiewicz wkurzeni katolicy – YouTube.)

 

Postscriptum. Wczoraj wieczorem poprosiłem zaufanego prezbitera o przeczytanie pierwszej wersji mego wpisu, zanim zamieszczę go na stronie. Przekazał mi sugestie pewnych zmian, które uwzględniłem, ponadto zwrócił moją uwagę na to, że dyskusja, która powstała między krytykami a obrońcami liturgii z Areny Młodych ujawnia pewien głębszy spór o samą naturę liturgii oraz o jej rolę w ewangelizacji: czy i do jakiego stopnia liturgia może być traktowana jako narzędzie ewangelizacji, a co za tym idzie, czy i na ile można modyfikować obrzędy liturgiczne dla osiągnięcia zamierzonych celów ewangelizacyjnych. Zgadzam się z tym spostrzeżeniem, nie rozwijałem jednak tego wątku, ponieważ on jednak nie wybrzmiał wprost w oświadczeniu ks. abpa Rysia, a swój wpis traktuję przede wszystkim jako doraźną reakcję w sprawie bieżącej. Może warto będzie kiedyś ten temat podjąć oddzielnie.

Zobacz także

Maciej Zachara MIC

Maciej Zachara MIC na Liturgia.pl

Urodzony w 1966 r. w Warszawie. Marianin. Rocznik święceń 1992. Absolwent Papieskiego Instytutu Liturgicznego na rzymskim "Anselmianum". W latach 2000-2010 wykładał liturgikę w WSD Księży Marianów w Lublinie, gdzie pełnił również posługę ojca duchownego (2005-2017). W latach 2010-2017 wykładał teologię liturgii w Kolegium OO. Dominikanów w Krakowie. Obecnie pracuje duszpastersko w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Bazylianówka w Lublinie. Ponadto jest prezbiterem wspólnoty neokatechumenalnej na lubelskiej Poczekajce, a także odprawia Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w rektoralnym kościele Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica w Lublinie....