Liturgia i edukacja (część 10): Rozwój kultury liturgicznej

Liturgia ma związek z kulturą - ze sposobem, w jaki żyjemy w świecie. Kultura liturgiczna to taka kultura, w której ​​liturgia „informuje”, co to znaczy być człowiekiem w kontekście szkoły, rodziny i parafii.

Diagnoza

Jednym z problemów związanych z liturgią jest to, że często bywa ona traktowana wyłącznie jako wewnętrzna działalność Kościoła, odbywająca się w obrębie kościelnych murów. Oznacza to, że edukacja liturgiczna polega na zapewnieniu tego, byśmy „mówili czarne” (słowa liturgii, drukowane w mszale na czarno) i „robili czerwone” (rubryki, instrukcje wykonania czynności liturgicznych, drukowane w mszale na czerwono – przyp. tł.).

Studiowanie liturgii jest więc w zasadzie nauką czytania książki kucharskiej: ludzie świeccy mają swoje role opisane w tej książce kucharskiej i dlatego szkoła katolicka, rodzina i parafia muszą tych ról nauczać. Oznacza to, że liturgia staje się całkowicie rzeczywistością „kościołową”, niezwiązaną z resztą życia. Jest to jednak słabe zrozumienie liturgii. Liturgia ma przecież związek z kulturą – ze sposobem, w jaki żyjemy w świecie. Kultura liturgiczna to taka kultura, w której ​​liturgia „informuje”, co to znaczy być człowiekiem w kontekście szkoły, rodziny i parafii.

A jednak musimy przyznać, że istnieją pewne aspekty kultury, które są sprzeczne z celebracją liturgiczną. Oznacza to, że jeśli liturgia ma być wychowawcza, to będziemy musieli zająć się przestrzeniami, w których kultura musi zostać uzdrowiona. Innymi słowy, musimy znaleźć sposób na stworzenie takiej kultury, która będzie kultyczna. Jakie są sposoby uzdrawiania kultury przez liturgię? W tym krótkim rozważaniu chcę się skupić tylko na trzech, z których każdy został poruszony przez papieża Franciszka.

Liturgia musi uzdrowić paradygmat technokratyczny

Co oznacza pojęcie „paradygmat technokratyczny”? W swojej encyklice Laudato si’ papież Franciszek pisze: „W takim paradygmacie wyróżnia się koncepcja podmiotu, który stopniowo, w procesie logiczno-racjonalnym, pojmuje, a zatem posiada rzecz, która znajduje się na zewnątrz. Taki podmiot wyraża się poprzez ustanowienie metody naukowej wraz z powiązanym z nią eksperymentowaniem, które jest już wyraźnie techniką posiadania, dominacji i przekształcania. To tak, jakby podmiot miał do czynienia z rzeczywistością zupełnie bezkształtną, całkowicie dostępną jego manipulacji.” (n. 106).

Paradygmat technokratyczny oznacza, że ​​podchodzimy do świata i innych ludzi wyłącznie z intencją manipulacji. Tworzymy własny świat, nie otrzymując niczego jako daru.

Paradygmat ten może przeniknąć do parafii, szkoły i życia rodzinnego. Parafia, która koncentruje się bardziej na planach strategicznych i tworzeniu komitetów, zwracając mniej uwagi na kerygmat, cierpi właśnie z powodu tego paradygmatu technokratycznego. Podobnie rodzina, która angażuje się wyłącznie w gorączkowe działanie, podobnie szkoła, która składa ofiarę wyłącznie na ołtarzu edukacji według modelu STEM (Science – Technology – Engineering – Math).

Adorowanie technologii często stanowi największy dowód na to, że dana społeczność uległa temu paradygmatowi. Nie przyciągnie się ludzi do kościoła ustawiając w nim ekran i puszczając „hipsterskie” filmiki z udziałem pracowników parafii. Z tego samego powodu szkoła katolicka nie powstrzyma fali spadku liczby zapisów, rozdając uczniom laptopy. Innowacje technologiczne nie są rozwiązaniem na wszystko

Liturgia musi uleczyć z trybalizmu, tak powszechnego obecnie w życiu Amerykanów

Papież Franciszek odnosi się do plemienności w swojej encyklice Fratelli tutti. Pisze on: „Historia pokazuje, że lubi się powtarzać. Rozpalają się odwieczne konflikty, które uznawano już za przezwyciężone. Odradzają się zamknięte, ostre, gniewne i agresywne nacjonalizmy. W niektórych krajach idea jedności ludu i narodu, przeniknięta przez różne ideologie, tworzy nowe formy egoizmu i zatracenia zmysłu społecznego, zakamuflowane pod maską rzekomej obrony interesów narodowych” (n. 11).

Te odwieczne konflikty w życiu Amerykanów rozgrywają się za pośrednictwem tych samych mediów społecznościowych, które miały nas połączyć. Nawet nie hejtujemy już i nie potępiamy na Facebooku czy Twitterze sąsiada, który wspiera inną partię polityczną; po prostu budujemy komory pogłosowe (ang. echo chambers), w których jedynymi napotkanymi ludźmi są ci, którzy myślą i postępują tak, jak my. „Inny” jest wykluczony, wyrzucony poza społeczność.

W parafiach oznacza to, że wprowadzamy rozłam pośród nas, wprowadzamy rozłam w Ciało Chrystusa. Dowodem tego pęknięcia są parafie „niszowe” (tematyczne), skupiające się tylko na solennej liturgii albo tylko na sprawiedliwości społecznej. Kościół głosi, że cała ludzkość jest wspólnie wezwana do zbawienia, do wspólnego ewangelizowania naszego małego zakątka wszechświata – a tymczasem parafia „plemienna” skupia się na sobie, nie rozumiejąc już swojej misji jako napełniania świata życiem eucharystycznym. Rodzina dotknięta trybalizmem staje się konsumentem takiej duchowości, która z nią rezonuje, zamiast otrzymać całościową katolicką formację.

Szkoły również cierpią z powodu plemienności. Często bywałem w katolickich szkołach, w których dyrektorowi marzy się, żeby szkoła funkcjonowała jako „parafia” dla uczniów. A jednak takie podejście stwarza kolejną bańkę dla często dobrze wykształconych, atrakcyjnych, mobilnych uczniów-parafian, którzy nie uczą się kochać tego konkretnego Kościoła, jaki istnieje w ich własnym sąsiedztwie.

Liturgia musi uzdrawiać kulturę zapominania

Papież Franciszek przez cały swój pontyfikat zauważa, że globalizacja i pewna wersja kapitalizmu sprawiają, że łatwo zapominamy to co było. Nieustannie interesuje nas to, co nowatorskie. Wierzymy, że tworzymy kulturę, która przekracza wszelkie partykularyzmy, kulturę opartą na bardziej ekonomii niż na tradycyjnych formach życia; ale kultura bez pamięci pozbawiona jest mądrości, która jest potrzebna, by mierzyć upływ czasu, by radzić sobie z cierpieniem czy też by dobrze odpowiedzieć na globalną pandemię.

W następnym, ostatnim już tekście, zobaczymy, jak kultura liturgiczna musi stworzyć alternatywny sposób bycia człowiekiem, taki, który może zmienić podejście do wychowania w rodzinie, w szkole i w parafii.

***

Powyższy artykuł jest częścią serii „Liturgia i edukacja” dra Tima O’Malley’a.

Tłumaczenie tekstu: o. Łukasz Miśko OP

 


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Timothy P. O’Malley

Timothy P. O’Malley na Liturgia.pl

Dr Timothy P. O'Malley jest związany z Uniwersytetem Notre Dame w South Bend, IN, USA. Oprócz wykładów z teologii piastuje tam funkcję dyrektora Centrum Liturgii oraz dyrektora d.s. nauki w McGrath Institute for Church Life. Doktorat z teologii uzyskał na Boston College, specjalizując się w myśli św. Augustyna i jej wpływie na formację liturgiczną. W swojej pracy badawczej i naukowej skupia się na teologii sakramentów oraz zagadnieniach małżeństwa i rodziny, a także kwestiach duchowości katechezy. Z żoną i dwójką dzieci mieszka w South Bend.