Łukasz Miśko OP: kościoły muszą być traktowane sprawiedliwie (rozmowa)

Sąd Najwyższy w USA stwierdził w piątek, że utrzymywanie zakazu nabożeństw w zamkniętych przestrzeniach jest naruszeniem konstytucji. O komentarz poprosiliśmy o. Łukasza Miśko OP, prezesa Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny, który przez ostatnie lata był duszpasterzem akademickim w Stanach Zjednoczonych.

Stan Kalifornia od początku trwania pandemii koronawirusa pozostał ciemną plamą na mapie, gdzie do tej pory obowiązywał całkowity zakaz uczestniczenia w nabożeństwach w zamkniętych przestrzeniach. Ma się to zmienić po niedawnym wyroku Sądu Najwyższego. – „Nawet w czasie pandemii konstytucja nie może zostać zawieszona” – napisał sędzia Neil M. Gorsuch w uzasadnieniu wyroku.

Dominik Sak, Liturgia.pl: Ile lat spędził Ojciec w Stanach Zjednoczonych i czym się Ojciec tam zajmował?

Łukasz Miśko OP: Przez dziesięć lat, do powrotu w 2019 roku, zajmowałem się głównie duszpasterstwem akademickim. Na trzech uczelniach: Columbia University w Nowym Jorku, University of Washington Newman Center w Seattle oraz St. Catherine’s Newman Center w Salt Lake City.

Ma Ojciec znajomych współbraci w Kalifornii?

Bardzo dużo, dlatego że siedziba prowincji, czyli kwatera główna prowincji, która obejmuje cały zachód Stanów Zjednoczonych jest właśnie w rejonie zatoki San Francisco, w Oakland. Także tam jest i seminarium dominikańskie – dom studiów, i mnóstwo duszpasterstw, które prowadzimy.

Zakładam więc, że wie Ojciec sporo na temat obecnej sytuacji w kalifornijskim Kościele. Zwłaszcza w kontekście panującego zakazu sprawowania nabożeństw w przestrzeni zamkniętej.

Kalifornia dała się poznać jako najbardziej radykalny ze stanów, jeśli chodzi o podjęte działania. Oczywiście w pierwszej fazie pandemii w wielu stanach kościoły były zamknięte. Dość szybko jednak gubernatorzy współpracując z lokalnymi liderami wspólnot religijnych, jeszcze wiosną zeszłego roku, dogadali się, że może lepszą metodą jest wprowadzenie ograniczeń zależnych od metrażu kościołów, czy ograniczeń ilościowych, ale nie całkowity zakaz.

Rozpoznając po prostu też duchowe benefity tego, że ludzie mają szansę w tym trudnym czasie pandemii uczestniczyć w nabożeństwach, w życiu swoich kościołów. Kalifornia od samego początku utrzymała całkowity zakaz kultu wewnątrz budynków kościelnych.

Jakieś komentarze w związku z tymi ograniczeniami docierały do Ojca od znajomych?

Dużo frustracji. Myślę, że nawet tacy, którzy nie mają problemu ze zrozumieniem dla współczesnej nauki, dla konieczności używania maseczek, limitowania interakcji etc., sami podkreślali niekonsekwencję w tych zakazach. Zwłaszcza kiedy Kalifornia zaczęła się odmrażać, otwierać na nowo. Sklepy wielkopowierzchniowe, kina, teatry – a kościoły? Nawet te największe nie miały możliwości organizować nabożeństwa dla nawet niedużej grupy ludzi. To było bardzo niespójne i na tą niespójność ludzie wskazywali, czując, że jest to jakaś forma agresji wobec religii. Zwłaszcza wobec chrześcijaństwa, które, jak wiadomo, jest większościową religią.

No właśnie. Sędzia Sądu Najwyższego Neil M. Gorsuch napisał, że już jesienią ubiegłego roku Trybunał jasno stwierdził, że władze nie mogą wprowadzać innych przepisów dla firm, a innych dla kościołów. Ale czy możemy w ogóle na równi stawiać firmy i kościoły?

Myślę, że dla niektórych argumentów, zwłaszcza takich argumentów świeckich, możemy. Oczywiście, my jako ludzie wierzący, widzimy też taką nadnaturalną rzeczywistość Kościoła, że to jest coś więcej niż sklep wielkopowierzchniowy. Ale to też jest kwestia wiary dla nas.

Myślę, że w dyskursie publicznym po prostu mówimy o różnych preferencjach, które mają ludzie. Dla niektórych bardzo ważna jest siłownia, dla innych bardzo ważny jest sklep wielkopowierzchniowy, a dla innych będzie to jakaś aktywność religijna, właśnie, w przestrzeni kościoła. Dlatego też myślę, że tutaj prawa powinny być po prostu równe.

Jednak Sędzia Sądu Najwyższego Elena Kagan, jak poinformował Vatican News, zasugerowała hipokryzję. Napisała, że „sam Sąd Najwyższy jest zamknięty dla oficjalnych spraw od prawie roku, a sędziowie pracują zamknięci w swoich domach, kontaktując się ze sobą za pomocą Internetu”. Rodzi się więc pytanie o to, czy modlitwa osobista na razie nie wystarczy? Możemy się przecież modlić w domu. 

Oczywiście, tak! Myślę, że każda tradycja religijna, bo mówmy w tej chwili nie tylko o katolicyzmie czy chrześcijaństwie, ma jakąś swoją wizję duchowości prywatnej, indywidualnej. Niemniej jednak fakt, że te kościoły istnieją jako budynki, jako instytucje jest też dowodem tego, że w wielu tradycjach modlitwa wspólnotowa ma wyższą rangę i jest jakby bardziej życiodajna dla danej wspólnoty wiary, niż tylko i wyłącznie modlitwa prywatna.

Gdyby to była kwestia przetrwania miesiąca, dwóch czy trzech można by powiedzieć: „dajmy sobie na wstrzymanie. Jesteśmy w trybie domowym”. Ale mówimy już tak naprawdę o rocznicy pandemii. Mówimy o sytuacji, kiedy inne lokale podobnego metrażu, o podobnym ryzyku narażenia się na wirusa, są otwarte w USA. Zatem w tej chwili to nie jest kwestia, że Kościół miałby być traktowany inaczej niż reszta gospodarki. Jest to kwestia tego, aby kościoły były traktowane dokładnie tak samo. Czyli żeby dostrzec prawo tych ludzi, którzy mogą wybrać basen, albo siłownię, albo sklep wielkopowierzchniowy, czy kino, do wyboru kościoła. Po prostu prawo do pójścia za własnym sumieniem. Oczywiście przy zachowaniu standardów bezpieczeństwa.

Jeden z portali katolickich napisał, że Sąd Najwyższy broni katolików, ale czy to jest obrona katolików czy raczej jest to obrona racjonalności?

Myślę, że racjonalności. Choć katolicy wierzą też w racjonalność i będą próbowali pokazać, że nasza wizja kultu, nasza wizja życia wspólnoty nie jest nieracjonalna, nie jest antyracjonalna. Patrząc na fakty, patrząc na procenty praktyk religijnych w stanach katolicy oczywiście nie są większością. Sąd Najwyższy zatem nie tylko broni katolików, którzy bardzo wyraźnie mówią o sakramentach, jako czymś co musi być sprawowane na żywo.

Nie ma komunii przez Internet, nie ma spowiedzi przez Internet, inne kościoły chrześcijańskie może trochę mniej akcentu kładą na ten taki dosłowny, fizyczny moment obecności, niemniej jednak myślę, że Sąd Najwyższy broni pewnego równouprawnienia, jeśli chodzi o dostęp do tego co ludziom daje poczucie spełnienia, co daje im takiego psychicznego i duchowego komfortu.

Ale też z drugiej strony Sąd chyba odmawia stanom, w tym przypadku Stanowi Kalifornia, aż tak dużej i tak daleko idącej ingerencji w to w jaki sposób ludzie organizują swoje interakcje. Znowu mówimy tutaj o racjonalnym, a zatem też równym dla wszystkich sposobie aplikowania prawa. To znaczy chcemy, aby kościoły funkcjonowały tak, jak funkcjonują inne, podobnego typu obiekty.

Zobacz także