Ofiara Chrystusa #2

Ostatniego dnia przed swoją śmiercią, Chrystus zasiadł ze swymi uczniami do tego, co tradycja chrześcijańska nazwała Ostatnią Wieczerzą. Słowa, które wypowiedział i gesty, które wykonał były duchową antycypacją krzyża. W nich Jezus przemienia śmierć w duchowy akt akceptacji, w akt miłości, która siebie rozdaje; w akt modlitwy, w którym – dla Boga i od Boga – Jezus oddaje się ludziom do dyspozycji (J. Ratzinger).

«Co mi po mnóstwie waszych ofiar? – mówi Pan.

Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców.

Krew wołów i baranów, i kozłów mi obrzydła.

[…]

Przestańcie składania czczych ofiar!

Obrzydłe Mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań…

Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości.

[…]

Ręce wasze pełne są krwi.

Obmyjcie się, czyści bądźcie!

Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu!

Przestańcie czynić zło!

(Iz 1,11.13.15d-16)

Gdy wiemy już, jak ważną rolę pełniły ofiary w Prawie oraz ogólnie w ludzkiej religijności, powyżej zacytowane wołanie z księgi proroka Izajasza może być dla nas tym bardziej zaskakujące. A nie jest ono wcale jedyne. W przesłaniu licznych proroków Izraela możemy odnaleźć intensywną krytykę kultu świątynnego. Nie samych jego założeń – ostatecznie są one zawarte w danym przez Boga Prawie – ale ducha, z którym swoje ofiary sprawował lud Starego Testamentu. Izajasz piętnuje oderwanie kultu od postawy moralnej. Bóg brzydzi się kultem, który jest tylko pustą formą, a nie wyraża zwrócenia się do Niego całym życiem. On w końcu nie potrzebuje tych ofiar:

Posłuchaj, mój ludu, gdyż będę przemawiał

i będę świadczył przeciw tobie, Izraelu.

Ja jestem Bogiem, twoim Bogiem.

Nie oskarżam cię za twoje ofiary,

bo twe całopalenia zawsze są przede Mną.

Nie przyjmę cielca z twego domu

ani kozłów ze stad twoich,

Bo do Mnie należy cała zwierzyna w lasach,

tysiące zwierząt na moich górach.

Znam wszystkie ptaki na niebie,

moim jest wszystko, co porusza się na polach.

Gdybym był głodny, nie mówiłbym ci o tym,

bo do Mnie świat należy i wszystko, co go napełnia.

Czy będę jadł mięso cielców

albo pił krew kozłów?

Składaj Bogu ofiarę dziękczynną,

spełnij swoje śluby wobec Najwyższego.

Kto składa ofiarę dziękczynną, ten cześć Mi oddaje,

a tym, którzy postępują uczciwie, ukażę Boże zbawienie.

(Ps 50, 7-15.23)

Warto w tym momencie na chwilę wrócić do definicji ofiary jako ogólnoreligijnego zjawiska, którą cytowałem za Encyklopedią Britannica w poprzedniej części. W dużej mierze pokrywa się on z tym, czym jest ofiara w religii Starego Testamentu. W dużej, gdyż powyżej cytowany fragment Psalmu 50 pokazuje pewną zasadniczą różnicę. Ludzka religijność wydawała się często mieć przekonanie, że składane ofiary „karmią” bogów, dają im siły. Tak też było zapewne w kultach narodów ościennych Izraelowi, o czym może świadczyć choćby historia o babilońskim Belu w Dn 14,1-22. Jahwe jest jednak zasadniczo inny. On nie potrzebuje żadnych ludzkich ofiar. Cały świat i wszystko co w nim istnieje już należy do Niego. Jemu zależy tylko na ludzkiej wierności, zwróceniu serca do Niego i wdzięczności. Wdzięczności – gdyż skoro wszystko należy do Niego, to cokolwiek my posiadamy jest Jego darem. Wierności – wyrażającej się też w ufnym posłuszeństwie Jego słowu: czyż milsze są dla Pana całopalenia i ofiary krwawe od posłuszeństwa głosowi Pana? Właśnie, lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość – od tłuszczu baranów (1 Sm 15,22). W odpowiedzi na przyjętą ofiarę Jahwe obiecuje zbawienie – nowe życie w jedności ze sobą.

Człowiek jednak często nie chce uznać swojej zasadniczej zależności od Boga i Jego majestatu. Prorok Malachiasz piętnował postawę tych wszystkich, którzy próbowali w kulcie oszukiwać Pana, zatrzymując dla siebie to co najlepsze, a Bogu składając ofiary skażone, złej jakości.

Oto przynosicie na mój ołtarz potrawy skażone, a pytacie: Czym go skaziliśmy? Tym, że przynosząc je, niejako powiadacie: Oto stół Pański jest w pogardzie. Gdy bowiem przynosicie ślepe zwierzę na ofiarę, czyż nie jest to rzeczą złą? Albo gdy przynosicie chrome i chore, czyż to nic złego? Ofiarujże to twemu namiestnikowi! – czy będzie mu miłe i czy życzliwie cię przyjmie? – mówi Pan Zastępów […] – Alboż godzi się człowiekowi oszukiwać Boga, jak wy Mnie oszukujecie? Pytacie: W czym oszukaliśmy Cię? W dziesięcinach i ofiarach.
(Ml 1,7-8;3,8)

W Duchu liturgii Joseph Ratzinger w tym kontekście wspomina również historię Abrahama na górze Moria (Rdz 22,1-19). Jest on gotowy złożyć Panu to, co ma najcenniejszego: swojego syna. W drodze jednak zauważa: Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój. I faktycznie, Pan powstrzymuje jego rękę i w zamian za Izaaka daje patriarsze Abrahamowi barana. Historia ta jest poruszająca i wstrząsająca na wielu poziomach. Odstawiając chwilowo na bok inne jej aspekty, zauważmy z Ratzingerem, że wyraża ona też przekonanie, że choćby człowiek chciał oddawać Panu co tylko ma najcenniejszego, to nigdy nie będzie to ofiara godna Jego majestatu. Tylko On sam jeden potrafi zapewnić to, co będzie Go godne.

Jesteśmy już w tym momencie gotowi, by w świetle dotychczasowych rozważań spojrzeć na Nowy Testament i zrozumieć, w jaki sposób wszystkie ofiary Starego Testamentu znalazły wreszcie swe dopełnienie w dziele Jezusa Chrystusa: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5,17). Ofiary wydają się nie spełniać specjalnej roli w życiu Chrystusa. W zasadzie słyszymy o nich tylko w kontekście ofiarowania Go w świątyni oraz gdy już dorosły Chrystus odsyła uzdrowionego trędowatego, by złożył za swe oczyszczenie ofiarę. Sam Jezus, choć uczestniczy w religijnych świętach swojego narodu wydaje się raczej krytyczny wobec jego wymiaru kultycznego. Najostrzejszy wyraz znajduje to w scenie oczyszczenia świątyni z kupców.

Ostatniego dnia przed swoją śmiercią, Chrystus zasiadł ze swymi uczniami do tego, co tradycja chrześcijańska nazwała Ostatnią Wieczerzą. Słowa, które wypowiedział i gesty, które wykonał były duchową antycypacją krzyża. W nich Jezus przemienia śmierć w duchowy akt akceptacji, w akt miłości, która siebie rozdaje; w akt modlitwy, w którym – dla Boga i od Boga – Jezus oddaje się ludziom do dyspozycji (J. Ratzinger). Późniejsze zmartwychwstanie pokazuje dobitnie, że Bóg jest Panem Życia, że śmierć na krzyżu była tylko drogą do Jego zwycięstwa, zniszczeniem wszystkiego co stało na przeszkodzie wspólnoty człowieka z Bogiem. Poświecenie, śmierć, która jest świętowaniem Bożego panowania nad życiem, nawiązanie z Nim wspólnoty – tak dotarliśmy do tego, co – jak już zobaczyliśmy – jest sednem każdej, a zwłaszcza starotestamentalnej ofiary.

Słowa, które Chrystus wypowiada nad kielichem paschalnym przywołują przede wszystkim dwie ofiary starotestamentalne. Pierwsza z nich to prorocka zapowiedź Sługi Jahwe z Iz 53. Izajasz zapowiada Jego cierpienie, wręcz zakatowanie na śmierć.

Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie. Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców.
(Iz 53,10b-12)

Krew Chrystusa wylana jest za „grzechy wielu”, tak jak cierpienie Sługi Jahwe jest ofiarą za grzechy, by usprawiedliwić „wielu”. Krew ta jest też Krwią Nowego Przymierza – a przecież, jak już pokazywałem wyżej, zawarcie Przymierza na Synaju przypieczętowane zostało ofiarą i ucztą ofiarną w obecności samego Boga.

Autor listu do Hebrajczyków, medytując nad śmiercią Chrystusa, odkrył bardzo głębokie pokrewieństwo między nią, a liturgią dnia Przebłagania, Yom Kippur, o której pisałem w poprzedniej części. W jej trakcie arcykapłan składa ofiarę za swoje grzechy, po czym „niewinny” kozioł zabijany jest na przebłaganie grzechów Izraela, a jego krwią skrapiany jest ołtarz Przybytku. Chrystus jest w tej ofierze naraz arcykapłanem i ofiarą. Sam bez grzechu, składa w ofierze samego siebie. On właśnie był symbolizowany przez owego kozła pozbawionego grzechu, którego krew dawała przebłaganie Izraelowi. On był symbolizowany przez baranka, którego nagle dał Bóg Abrahamowi na górze Moria. Bóg sam zatroszczył się o ofiarę – dał jedyne, co jest Jego godne (siebie samego!). Yom Kippur trzeba było powtarzać rokrocznie. Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu (Hbr 9,28). Mocą tej ofiary otworzył nam wszystkim drogę do Nieba, gdzie jako nasz arcykapłan nieustannie modli się za nas.

Gdy w tym świetle spojrzymy na wszystkie dotychczasowe rozważania zauważymy, jak w Chrystusie wypełnił się cały najgłębszy sens wszelkiej ofiary, która jednocześnie pozbawiona jest wszelkich tych braków, za które prorocy tak często piętnowali lud Boży. W żadnym razie nie była ona pustym rytuałem – do samego serca egzystencji Jezusa Chrystusa była ona przeniknięta miłością, złożona z sercem w całości skierowanym ku Bogu. Raz na zawsze oczyściła lud z grzechów, zawarła przymierze tak mocne, że już nic nie zdoła go złamać. Dała mu życie w pełnej wspólnocie z Panem.

Ofiarą Chrystusa jest Jego śmierć i zmartwychwstanie. To właśnie zmartwychwstanie dowodzi ostatecznie prawdy tego, co w całej historii religii było najgłębszym sensem ofiary: „ofiara jest świętowaniem życia, uznaniem jego boskiej i niezniszczalnej natury”, jak czytaliśmy w Britannice. Zmartwychwstały Chrystus-Bóg przychodzi do uczniów, którzy go zdradzili i po raz pierwszy w Ewangelii nazywa ich „braćmi” (Mt 28,10). Przed wniebowstąpieniem mówi do nich: „a oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Jeśli, jak mówił Augustyn, „prawdziwą ofiarą jest przeto każde dzieło, które się przyczynia do połączenia nas świętą wspólnotą z Bogiem”, to nie ma ofiary większej i pełniejszej niż śmierć i zmartwychwstanie. Krzyż zabił wszelką przeszkodę między nami a Bogiem. Zmartwychwstanie było przyjęciem tej ofiary i nawiązaniem wspólnoty niezniszczalnego życia. To osiągnął dla nas nasz Jezus Chrystus, nasz arcykapłan. Czy więc my już nie musimy składać żadnych ofiar? Dlaczego więc w „słowniku” chrześcijaństwa wciąż mówi się o innych ofiarach? O tym – w kolejnej części tego cyklu.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Piotr Laskowski OP

Piotr Laskowski OP na Liturgia.pl

Dominikanin, obecnie pracuje z młodzieżą w Szczecinie. Absolwent UJ (filozofia) i UPJP2 (teologia) oraz rocznego programu w Dominican School of Philosophy and Theology w Berkeley w Kalifornii. Interesuje go wiele rzeczy, od wędrówek wśród pięknej przyrody, przez ciekawe rozmowy i dobrą literaturę, po filozofię człowieka i teologię sakramentów - i stara się wśród tej różnorodności odkrywać piękno jednego Stwórcy.