Szyderstwo trzecie


Ostatnie. Jezusowi wymyślają wszyscy: przypadkowi przechodnie, żołnierze – oprawcy, starszyzna, arcykapłani, nawet tacy jak On skazańcy. Wśród tego zbiorowego urągania słychać ostatnie szyderstwo. Nie jest to szyderstwo z Mesjasza, z Króla, ale szyderstwo z Syna Bożego, szyderstwo ze Zbawcy. 

 
Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: „Ty, który burzysz przybytek i w trzy dni go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!” Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc powtarzali: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: „Jestem Synem Bożym””. Tak samo lżyli Go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani. (Mt 27. 39 – 44)
 
Szyderstwo z człowieka zaczyna się wtedy, gdy jest żartem z jego faktycznej sytuacji, ironizowaniem z autentycznego powołania, wyśmianiem jego wewnętrznej prawdy. Gdy zaś kpina dotycząca osoby odnosi się do jej fałszywego samowyobrażenia, do samoiluzji, wtedy jest zaledwie drwiną.
 
Okrutna zabawa „w króla i poddanych” zaczęła się od przebierania skazańca. Po wyszydzeniu żołnierze zabierają purpurę i wkładają na Niego własne Jego szaty. Odróżniają swój wygłup z Jezusem od rzeczywistości, w której znajduje się ofiara i oni. Pod krzyżem jest inaczej. Przedmiotem szyderstwa wszystkich staje się faktyczna bezsilność konającego. Szydzą z udręczonego, ukrzyżowanego człowieka, człowieka pozbawionego jakiejkowiek możliwości czynu i na dodatek umierającego. Czynią to tak, że zestawiają jego bezsilność z poprzednią sprawczością.
 
I tak przechodnie powtarzają gdzieś zasłyszane bzdury i przeinaczenia o mocy Jezusa. Kapłani zdecydowanie lepiej poinformowani szyderczo zestawiają jego zbawcze czyny w stosunku do bliźnich z obecną bezsilnością. Współukrzyżowany zbrodniarz sugeruje możliwość ocalenia wszystkich ukrzyżowanych mocą Jezusa. Uderzająca jednomyślność. Sednem szyderstwa staje się propozycja samozbawienia jeśli jesteś Synem Bożym zejdź z krzyża. Syn Boży ma moc, której może użyć.
 
Na tym tle widać radykalną odmienność szyderstwa starszych Izraela. Jego sens wyznacza zdanie Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: „Jestem Synem Bożym”. Jaki on jest? Odsłania się, gdy przeczytać to zdanie omijając wtrącenie: „Zaufał Bogu, bo powiedział: „Jestem Synem Bożym””. Jezus określił swoją relację do Boga – zaufał Mu, że jest Jego synem. Nie to, że uznał siebie za Bożego syna, nie to, że wiedział o sobie, iż jest Bożym Synem. Nie. On zaufał Bogu, że jest Jego synem.
 
Nie tak zwykliśmy myśleć o Bożym Synostwie Jezusa. Dla nas jest tym, kto wie, że jest Synem Boga, dla arcykapłanów jest tym, kto Bogu zaufał, że jest Jego synem. Ich znajomość człowieczeństwa Jezusa bije naszą na głowę. Żaden człowiek nie może bowiem wiedzieć, że jest synem Boga, może najwyżej w to uwierzyć, ściślej, może zaufać słowom, znakom, w których Bóg objawia Mu, że jest Jego ojcem. Inaczej, ludzka świadomość tożsamości Jezusa opiera się nie na boskiej wiedzy na swój temat, ale na akcie zaufania danym Bogu co do charakteru własnej natury! To zaufanie nie jest zaufaniem Bożej prawdomówności, ale ufnością położoną w sprawie charakteru intymności relacji łączącej Jezusa z Bogiem – relacji synostwa. I właśnie z powodu znajomości ludzkiej natury szyderstwo starszych z Jezusa Syna Bożego nabiera zjadliwości.
 
Jeśli ktoś wyśmiewa u drugiego to, co przyrodzone, nabyte, wówczas taka kpina inaczej boli, niż ta, która dotyczy wyniku wolnego wyboru, wiary. W przypadku Jezusa na krzyżu jest jeszcze dramatyczniej: przedmiotem szyderstwa staje się Jego akt powierzenia się Bogu, akt konstytuujący Jego osobę, Jego duchową tożsamość. Nie można bardziej zakwestionować Jezusa, niż czynią to szydzący kapłani. Myśleć w tym miejscu, że sednem ich szyderstwa jest prosta niewiara w Synostwo Boże Jezusa jest naiwnością antropologiczną. Ich szyderstwo nie jest wyrazem bezsilnej wątpliwości, ale jest jadowitą pokusą. Negują to, co zakłada Jezusa, co Go najgłębiej ustanawia, co Nim jest, a zarazem to, co On sam współstanowi. Dla Jezusa utrata wiary w boskie synostwo byłaby totalną ruiną duchową.
 
Jeśli starszyzna Izraela jest przypuszczalnie za głupia, by tego wprost chcieć, to na pewno ten, kto im wkłada to zdanie w usta, doskonale wie, że walka między Jezusem a nim dotyczy tego szczególnego zaufał. Ostatecznym celem doskonałego szydercy, szydercy demonicznego jest zniszczenie tego, z kogo szydzi. Szyderstwo dotyka tu najgłębszej prawdy osoby, prawdy ją ustanawiającej i ma za zadanie ją zniszczyć. Ma zrujnować Jezusa – człowieka, który uwierzył Bogu, że jest Jego synem.
 
Zdanie to szyderczo odniesione do Jezusa dziwi w ustach arcykapłanów, bo jest ono fragmentem ich modlitw! Przecież jest to dziewiąty werset z dwudziestego drugiego psalmu. Szydzić z kogoś za pomocą tekstu modlitwy, to więcej niż niepokojące. Ten niepokój pogłębia treść wtrącenia – niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje.
 
Uczeni i arcykapłani szydzą ze skali Jezusowego zaufania. No, gdyby jeszcze zaufał Bogu, że Ten powołał Go jako swego wysłannika, proroka, może nawet uczynił pomazańcem, dał mu królewską godność, ale żeby on był synem Najwyższego, to już wolne żarty. Jezus określając relację wiążącą Go z Bogiem jako synowską oznajmia niepowtarzalną bliskość pomiędzy sobą i Bogiem. Szydercy biorą ją za dobrą monetę i domagają się elementarnego dowodu – troski ojca o syna, gdy ten ostatni znalazł się w śmiertelnym potrzasku.
 
 Głosy: „zstąp z krzyża, wybaw sam siebie” są chórem. Lepiej lub gorzej słychać w nich okrucieństwo, psychiczne pastwienie się nad konającym. W tym chórze szyderców nie można jednak nie usłyszeć jednego wspólnego tonu: zachęty do samozbawienia. Nie jest ona absurdalna, nie jest czystym wymysłem prześmiewców. W końcu za swe tło ma uprzednią sprawczość Jezusa. Szydercy milcząco, ale przecież wskazują sprawczość Jego dłoni niedawno jeszcze rozdających chleb głodnym, przynoszących zdrowie chorym, dłoni błogosławiących a teraz dłoni przybitych do krzyża, dłoni bezsilnych.
 
Dla człowieka sprawczość, działanie są czymś głęboko właściwym, należą do naszej natury. Nie akceptujemy bezsilności, zupełnie nie umiemy powstrzymać się od działania, szczególnie zaś od tego, które mogłoby przynieść nam wymierną korzyść. To wołanie, które zewsząd dobiega Jezusa, które uprzytamnia bezsilność komuś sprawczemu, jest rzeczywistą pokusą. Szyderstwa spod krzyża są pokusami. Co przypominają?
 
 Jeśli jesteś Synem Bożym, to zbaw samego siebie. Użyj wszechmocy, która usłuży tobie – udręczonemu, konającemu człowiekowi imieniem Jezus. Na pustyni było: sprawdź swoją wszechmoc i zamień kamienie na chleb i w domyśle: czyż ty wycieńczony nie potrzebujesz chleba.
 
Jeśli jesteś Synem Bożym, to zejdź z krzyża, a uwierzymy w ciebie. Użyj wszechmocy jako cudowności, której nikt nie będzie mógł się oprzeć, która da ci władzę nad nami. Na pustyni także była obietnica władzy nad każdym, gdyby tylko zatwierdził władztwo szatana. A przecież, gdy zejdzie z krzyża, wtedy zatwierdzi jego dotychczasową władzę nad śmiercią.
 
Jeśli jesteś Synem Bożym, to zaufaj Bogu, a On cię ocali, bo cię miłuje. Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, napisane jest bowiem: Aniołom swoim da rozkaz co do ciebie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień
 
W demonicznej doskonałości tego szyderstwa mają rzeczywisty udział ludzie: oprawcy i ich mocodawcy, współskazańcy, przygodni przechodnie. By szyderstwo było szyderstwem, szyderca chociaż w przebłysku świadomości musi uchwytywać pozytywność tego, z czego kpi i kpić z tego tak, by to unicestwić. Tak było w przypadku szyderstwa z Jezusa jako Mesjasza i Króla. Szydzący wiedzą, a przynajmniej przeczuwają, intuicyjnie rozpoznają prawdę człowieka, z której szydzą. Arcykapłani przeczuwają, a może nawet wiedzą, że stoją przed Mesjaszem, legioniści wyczuwają niezłomność Jezusowej godności. I jedni, i drudzy zaprzeczają temu. Dlatego szyderstwo jest czynem, bo jest po swojemu świadome i jest wyborem – szyderca dąży do zniszczenia tego, z czego szydzi. Jest ono czynem złym i w swym motywie, i materii. Jest negacją prawdy, dobra, których przebłyski się ma. Właśnie przebłyski.
 
Natomiast za tym szyderstwem pod krzyżem stoi szyderca, który ma nie przebłyski, ale pełną świadomość – szyderca doskonały. Demaskuje się charakterem pokus. Szyderstwo z Syna Bożego staje się pod krzyżem znakiem obecności Szatana. Odstąpił do czasu, a teraz jest jego godzina – godzina panowania ciemności.
 
I jeszcze ta jednomyślność szyderców. Każdy ma tu udział na swoją miarę, ale szydzą wszyscy. Jeśli dziedziniec pretorium był przedpieklem, to ta jednomyślność staje się piekłem. Szydercza zmasowana negacja Jezusa Syna Bożego i Jego zadania – zbawienia. Ta jednomyślność ma odebrać wszelką nadzieję. Jeśli odeprze pokusy, to przynajmniej niech straci nadzieję, niech wpadnie w rozpacz. Piekło, meldujące się pod krzyżem w tej jednomyślności szyderców, ma w tym pomóc.
 
To piekło ustanawia jeszcze jedna właściwość szyderstwa. Szydząc człowiek staje naprzeciw prawdy, dobroci będąc jak najdalej od tego, chociaż jest najbliżej: prawda, dobroć uświadomiona i dlatego zanegowana. Maksymalna bliskość, którą szyderczy gest czyni odległością nie do przebycia. Żołnierze stają naprzeciw królewskości więźnia, Izraelici naprzeciw wspaniałomyślności Boga objawionej w Pomazańcu i teraz przez szyderstwo oddalają się na antypody. Takie bliskie, a przecież przez ich najbardziej własny czyn zupełnie niedosiężne.
 
Dramat osiąga swój szczyt, gdy szyderca staje w obliczu Zbawcy i zbawczość wyszydza. Szyderca pojawia się jako ktoś bezwzględnie potrzebujący pomocy, ratunku, zbawienia. I teraz stając wobec tego, kto może go skutecznie uratować, zbawić, będzie z niego szydził – będzie zaprzeczał temu, co jest jego jedynym ratunkiem. Tutaj dystans, jaki stwarza dąży do nieskończonosci. Coś nieskończenie bliskiego, bo coś, co ma stać się mną samym, staje się nieskończenie dalekie. Pomocne i na wyciągnięcie ręki zostanie przez szydercę odepchnięte w nieskończoność. Taką strukturę ma szyderstwo ze Zbawiciela. Ono poprzez jednomyślność szydzących ma osaczyć Jezusa – pogrążyć w poczuciu bezsensu, wtrącić w rozpacz. I wtedy rozlega się głos łotra upominającego swego kamrata.
 
Frag. książki Pomazaniec

Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Marian Grabowski

Marian Grabowski na Liturgia.pl

Dr hab. fizyki teoretycznej, profesor zwyczajny nauk humanistycznych. Kierownik Zakładu Filozofii Chrześcijańskiej Wydziału Teologicznego UMK w Toruniu. Zajmuje się aksjologią nauki, etyką, antropologią filozoficzną. Autor m.in. książek: "Historia upadku", "Pomazaniec. Przyczynek do chrystologii filozoficznej", "Podziw i zdumienie w matematyce i fizyce".