Właśnie w chwili…

„Przyszedł do świątyni właśnie w chwili, gdy rodzice wnosili Dziecko Jezus” (Łk 2, 27). To zdanie mówi oczywiście o Symeonie. Czy to przypadek, że przyszedł „właśnie w chwili, gdy…”? Oczywiście nie. „Z natchnienia Ducha przyszedł do świątyni” – tak się to zdanie zaczyna.

Symeon wiedział, że spotka Mesjasza. „Zostało mu to objawione przez Ducha Świętego” (Łk 2, 26). Na pewno czekał na ten moment, można przypuszczać, że czekał długo. Sugeruje to jego modlitwa: „Teraz, o Władco pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju” (Łk 2, 29) – takie słowa wypowie człowiek, którego życie wypełniło się, który ma świadomość, że czekanie dobiegło kresu.

Nie wystarczało jednak, by Symeon żył otrzymaną kiedyś obietnicą. By obietnica się spełniła, musiał być cały czas wsłuchany w głos Ducha Świętego – by usłyszeć wezwanie do pójścia do świątyni „właśnie w chwili, gdy rodzice wnosili Dziecko Jezus”.

Powołanie do misji, do jakiejś służby jest wezwaniem Ducha Świętego. Nie zawsze to wezwanie przychodzi bardzo jasno, bywa że misję podejmuje się z wahaniami czy wątpliwościami, bo rozeznanie nie daje do końca jednoznacznej pewności. Ale jak najbardziej zdarza się, że ma się jasne przeświadczenie, iż to Duch Święty wzywa do wejścia na konkretną drogę. Takie przeświadczenie nie zwalnia jednak od tego, by na co dzień wsłuchiwać się w głos Ducha Świętego. Świadomość otrzymanej misji, pamięć o wezwaniu jest bardzo ważna (szczególnie, gdy napotykamy na trudności dobrze jest pamiętać, że działamy wypełniając wolę Boga), jednak nie można na niej poprzestać. Codzienne wsłuchiwanie się w głos Ducha sprawi, że nie przegapimy tej istotnej chwili.

„Przyszedł do świątyni właśnie w chwili, gdy rodzice wnosili Dziecko Jezus” (Łk 2, 27). To zdanie mówi oczywiście o Symeonie. Czy to przypadek, że przyszedł „właśnie w chwili, gdy…”? Oczywiście nie. „Z natchnienia Ducha przyszedł do świątyni” – tak się to zdanie zaczyna.

Symeon wiedział, że spotka Mesjasza. „Zostało mu to objawione przez Ducha Świętego” (Łk 2, 26). Na pewno czekał na ten moment, można przypuszczać, że czekał długo. Sugeruje to jego modlitwa: „Teraz, o Władco pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju” (Łk 2, 29) – takie słowa wypowie człowiek, którego życie wypełniło się, który ma świadomość, że czekanie dobiegło kresu.

Nie wystarczało jednak, by Symeon żył otrzymaną kiedyś obietnicą. By obietnica się spełniła, musiał być cały czas wsłuchany w głos Ducha Świętego – by usłyszeć wezwanie do pójścia do świątyni „właśnie w chwili, gdy rodzice wnosili Dziecko Jezus”.

Powołanie do misji, do jakiejś służby jest wezwaniem Ducha Świętego. Nie zawsze to wezwanie przychodzi bardzo jasno, bywa że misję podejmuje się z wahaniami czy wątpliwościami, bo rozeznanie nie daje do końca jednoznacznej pewności. Ale jak najbardziej zdarza się, że ma się jasne przeświadczenie, iż to Duch Święty wzywa do wejścia na konkretną drogę. Takie przeświadczenie nie zwalnia jednak od tego, by na co dzień wsłuchiwać się w głos Ducha Świętego. Świadomość otrzymanej misji, pamięć o wezwaniu jest bardzo ważna (szczególnie, gdy napotykamy na trudności dobrze jest pamiętać, że działamy wypełniając wolę Boga), jednak nie można na niej poprzestać. Codzienne wsłuchiwanie się w głos Ducha sprawi, że nie przegapimy tej istotnej chwili.


Wpisy blogowe i komentarze użytkowników wyrażają osobiste poglądy autorów. Ich opinii nie należy utożsamiać z poglądami redakcji serwisu Liturgia.pl ani Wydawcy serwisu, Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny.

Zobacz także

Krzysztof Jankowiak

Krzysztof Jankowiak na Liturgia.pl

Mąż i ojciec, od wielu lat w Ruchu Światło-Życie (obecnie w jego gałęzi rodzinnej). Redaktor pisma „Wieczernik”.